-Nie skądże znowu. Najwyżej pana odwiozę i usprawiedliwię. Nasza firma posiada spore udziały w pańskiej restauracji.-Widziałeś, że twarz się uśmiechnęła jednak jego oczy jakby nadal wpatrywały się w ciebie z tą samą dociekliwością. Po uścisku wręczył ci swoją wizytówkę i jakby mimowolnie zaprosiłeś go do środka. Twój gość automatycznie pokierował się do salonu. -Widzi pan. Badam pewną bardzo ważną sprawę dla naszej firmy. Pewien czas temu skradziono naszą własność. Ma pan może herbatę? Więc skradziono naszą własność. Kilka projektów wpadło w nieodpowiednie ręce. Widzi pan, staramy się zapewnić bezpieczeństwo naszych dokonań i nim nie będziemy w 100% pewni, że coś nie zagrozi ludziom nie ogłaszamy zaistniałych postępów. Widzi pan nie prowadzimy takiej gry jak Virgin korp. który jest gotów reklamować każdy milimetr postępu. Jednak odchodzę od tematu, przepraszam. Więc skradzione projekty są bardzo niebezpieczne i sądzimy, że dokonali tego anarchistyczni terroryści, którzy ukrywają się w półświatku naszego miasta. No i tu trochę okrężną drogą dochodzimy do pana, rozumie pan. Może więc wie już pan czemu pana nawiedziłem?
Kącik Ty Cruelsufferera
Oh, nie wyglądało to wszystko najlepiej. Taka szycha u niego w domu? I to w sprawie terrorystów?! Co on miał do cholery teraz zrobić? Spojrzał odruchowo na wizytówkę, a gościa zaprosił do salonu.
- Herbatę? Eee, tak, zaraz przyniosę. Proszę czuć się jak u siebie. - Gdyby nie miał czarnej skóry pewnie czerwnieniłby się teraz z nerwów. Co prawda też nie wyglądał do końca na osobę, która zachowuje się normalnie. W kuchni zaś miał też apteczkę w której trzymał środki na uspokojenie. Tego było teraz po prostu za wiele. Tak jak nigdy takowych nie stosował, tak teraz uznał, że najwyższy czas. Oczywiście salon od kuchni oddzielała ścianka i gość raczej nie mógł tego zobaczyć. Ze sobą Louis zabrał torbę, ale nie wyciągnął z niej broni. Ułożył jednak tak, aby jak najszybciej mógł się do niej dostać. Na pewno ten cały Woland nie przyszedł tu bez ochrony. Gdy herbata była gotowa zaniósł ją do swego gościa.
- Proszę mi wybaczyć, ale nie do końca rozumiem dlaczego przychodzi Pan z tym do prostego kucharza. Ale słucham Pana. - To co teraz zrobił Louis to jeszcze lekko zaniuchał elektronosem. Może akurat poczuje coś podejrzanego.
- Herbatę? Eee, tak, zaraz przyniosę. Proszę czuć się jak u siebie. - Gdyby nie miał czarnej skóry pewnie czerwnieniłby się teraz z nerwów. Co prawda też nie wyglądał do końca na osobę, która zachowuje się normalnie. W kuchni zaś miał też apteczkę w której trzymał środki na uspokojenie. Tego było teraz po prostu za wiele. Tak jak nigdy takowych nie stosował, tak teraz uznał, że najwyższy czas. Oczywiście salon od kuchni oddzielała ścianka i gość raczej nie mógł tego zobaczyć. Ze sobą Louis zabrał torbę, ale nie wyciągnął z niej broni. Ułożył jednak tak, aby jak najszybciej mógł się do niej dostać. Na pewno ten cały Woland nie przyszedł tu bez ochrony. Gdy herbata była gotowa zaniósł ją do swego gościa.
- Proszę mi wybaczyć, ale nie do końca rozumiem dlaczego przychodzi Pan z tym do prostego kucharza. Ale słucham Pana. - To co teraz zrobił Louis to jeszcze lekko zaniuchał elektronosem. Może akurat poczuje coś podejrzanego.
-Sądzę, że przychodzę w najlepsze możliwe miejsce. Prości ludzie zwykle mają najprostsze odpowiedzi wie pan? Słyszał pan taką historię iż kilku osobą powiedziano by opisały jak chowają słonia do lodówki? Większość stwierdziła iż to niemożliwe a dziecko napisało iż otwiera lodówkę i słonia chowa. Nic trudniejszego.- Mężczyzna zaśmiał się przy tym sztucznie. Miał bardzo sztywny, twardy akcent ale mówił elegancko po angielsku. Akcent przypominał ci niemiecki albo coś europejskiego. Napił się herbaty siorbiąc przy tym i ciągle bacznie cię oglądał. -Jeśli byłby pan tak łaskaw zdradzić mi co pan porabiał dziś około 11, 12?
- 11, a 12 hmmm... a jestem o coś podejrzany, że Pan tak pyta? - Dodać trzeba, że sobie herbaty nie zrobił. Nalał sobie jednak szklankę Pepsi bo przy nim zawsze się lepiej myślało. Elektronos nic nie wywąchał, to było troszkę pocieszające.
- Jeśli się nie mylę to coś koło tej godziny rozmawiałem z matulą przez telefon. Wcześniej byłem pograć w kosza i na mieście, a późniejszy czas spędziłem w domu. - Odpowiedział zgodnie z prawdą bo był przekonany, że tak właśnie było. Jakoś nie potrafił się bardzo odnaleźć w czasie. Może to z tych nerwów.
- Przepraszam, że jeszcze raz zapytam: to jakieś przesłuchanie? Bo mamy w pracy ważną kolację i raczej istotnym jest abym się pojawił. -
- Jeśli się nie mylę to coś koło tej godziny rozmawiałem z matulą przez telefon. Wcześniej byłem pograć w kosza i na mieście, a późniejszy czas spędziłem w domu. - Odpowiedział zgodnie z prawdą bo był przekonany, że tak właśnie było. Jakoś nie potrafił się bardzo odnaleźć w czasie. Może to z tych nerwów.
- Przepraszam, że jeszcze raz zapytam: to jakieś przesłuchanie? Bo mamy w pracy ważną kolację i raczej istotnym jest abym się pojawił. -
-Proszę się nie spieszyć. Zaraz zadzwonię i pana zwolnię...-Znów zaśmiał się sztucznie.-z obowiązków. Proszę pana też o trochę współpracy, nie ma się czego pan bać. Nie jestem żadnym śledczym, szukam tylko mojej własności. Widzi pan. Mamy pana na miejskich kamerach gdy wychodzi pan z mieszkania, mamy pana na części ulic i nawet pod naszym budynkiem gdy doszło do drugiego incydentu, ale nagle potem pan znika, a nie ma pana na liście osób zebranych do wyjaśnień. Potem pojawia się pan jak znikąd na kamerach koło 14 i wraca do domu. Czy podczas incydentu dziś rano widział pan może coś niezwykłego? Albo może spotkał pan dziś kogoś niezwykłego? Wizyta znajomych z przeszłości może?