- ...oża...ybko Stajesz w bezruchu. Wydaje ci się że odgłos dobiega jakoś sprzed ciebie.
[ekhp1] Początek - Rincewind
Rozglądam sie do okoła po czym czekam na dalsze dźwięki. Jeśli nic nie słychać rzucam zaklęcie Wykrycie Zła i idę po cichu dalej.
Wykrycie Zła - czarownik musi wyobrazić sobie postać mozliwie najbardziej czystą, najlepiej Niebiana, tak by po uwolnieniu mysli od fikcyjnego obrazu, każde zło kontrastowo dało się wyczuć.
Wykrycie Zła - czarownik musi wyobrazić sobie postać mozliwie najbardziej czystą, najlepiej Niebiana, tak by po uwolnieniu mysli od fikcyjnego obrazu, każde zło kontrastowo dało się wyczuć.
Stojąc w miejscu spłycasz oddech. Wyciszasz się i wypełniasz swój umysł pozytywnymi uczuciami. Zamykasz oczy. Las, rzeka, lecący ptak, słońce, anioł. Koncentrujesz się kumulując energię. Otwierasz oczy uwalniając moc. Fala energii wylatuje od ciebie we wszystkie strony.
Zapalają się aury. Drzewa emanują słabą ciemną zielenią, coś małego w rowie po drugiej stronie emanuje troche jaśniejszą. Rozglądasz się uwaznie i zauważasz mniej więcej 6 metrów przed sobą za krzakami jakąś bladoczerwono-żółtą aurę, coś tam jest. Czerwień wskazuje na złe zamiary, a żółć na poczucie zagrożenia. Aura jest jedna...
Nagle
Aura rozpala się wściekłą czerwienią. Jakiś przedmiot wylatuje z krzaków i z łoskotem ląduje na bruku. Wydaje ci się, ze to patelnia. Po chwili spadają na droge jeszcze dwa noże. Jakaś postać, człowiek wybiega z krzykiem, miota się wymachując rękoma (dostrzegasz błyski metalu - ma noże) jakies 3 metry od ciebie. Wygląda tak jakby chciał cię trafić...
Zapalają się aury. Drzewa emanują słabą ciemną zielenią, coś małego w rowie po drugiej stronie emanuje troche jaśniejszą. Rozglądasz się uwaznie i zauważasz mniej więcej 6 metrów przed sobą za krzakami jakąś bladoczerwono-żółtą aurę, coś tam jest. Czerwień wskazuje na złe zamiary, a żółć na poczucie zagrożenia. Aura jest jedna...
Nagle
Aura rozpala się wściekłą czerwienią. Jakiś przedmiot wylatuje z krzaków i z łoskotem ląduje na bruku. Wydaje ci się, ze to patelnia. Po chwili spadają na droge jeszcze dwa noże. Jakaś postać, człowiek wybiega z krzykiem, miota się wymachując rękoma (dostrzegasz błyski metalu - ma noże) jakies 3 metry od ciebie. Wygląda tak jakby chciał cię trafić...
Zastanawim się czy on może mnie widzeć. Nie wyczuwam żadnej magicznej aury, więc po prostu odsuwam się z kierunku jego biegu. Gdy omija mnie i biegnie dalej próbuję go śledzic, gdy jednak zwraca się dalej w moją stronę pytam kim jest i przed czym tak ucieka. Jednocześnie w przypadku ataku, nie mając rzadnej broni po prostu staram sie uniknąć pierwszego ciosu i skoncentrować energię.
Zadajesz pytanie po czym jak najciszej przekradasz się na inną pozycje. Mężczyzna jest wyraźnie zbity z tropu. Rozgląda się niepewni próbując zlokalizować źródło dzwięku.
- Czego ja chce?!? A kto tu uzywa jakichs magicznych sztuczek? Raczej sie przedstaw i pokaz jak czlowiek, jesli chcesz pokazac pokojowe zamiary! - słyszysz
- Czego ja chce?!? A kto tu uzywa jakichs magicznych sztuczek? Raczej sie przedstaw i pokaz jak czlowiek, jesli chcesz pokazac pokojowe zamiary! - słyszysz
Podchodzę najciszej jak to tylko możliwe za plecy osobnika i powoli kłade mu rękę na ramieniu. Następnie szybko odskakuje i znów cicho zmieniam miejsce położenia.
- Widzisz. To ci pokazało, że mam pokojowe zamiary. Jakbym chciał, juz dawno miałbyś podcięte gardło... - Rince usmiechnął się, bo nie miał przeciez broni - a tak stoisz tu nadal i cieszysz się życiem. Tymczasem ja mogę mieć co do twojego nastawienia duże podejrzenia. Chyba przyznasz, że wyskoczenie z krzaków z furią w oczach i próba zabicia... tak... przynajmniej zraniania mnie, nie jest pokojową postawą. Śmierdzisz złem.
(W razie, gdyby człowiek nie interesował sie tym co mówie, tylko znów rzucił sie na mnie, odskakuję; po zakończonej przemowie powoli i cicho odchodze na 3 metry w bok.)
- Widzisz. To ci pokazało, że mam pokojowe zamiary. Jakbym chciał, juz dawno miałbyś podcięte gardło... - Rince usmiechnął się, bo nie miał przeciez broni - a tak stoisz tu nadal i cieszysz się życiem. Tymczasem ja mogę mieć co do twojego nastawienia duże podejrzenia. Chyba przyznasz, że wyskoczenie z krzaków z furią w oczach i próba zabicia... tak... przynajmniej zraniania mnie, nie jest pokojową postawą. Śmierdzisz złem.
(W razie, gdyby człowiek nie interesował sie tym co mówie, tylko znów rzucił sie na mnie, odskakuję; po zakończonej przemowie powoli i cicho odchodze na 3 metry w bok.)
Wtem słyszysz szelest liści w krzakach. Po chwili na trakt wychodzi kolejna postać. Jesteś lekko zaskoczony bo nie emanuje żadną aurą.
- Dev, odejdź na bok i nie gorączkuj się tak. Mogłeś być juz martwy...Kim jesteś i czego od nas chcesz? Pokaż się, nie zamierzam rozmawiać z powietrzem... - słyszysz spokojny głos mężczyzny. Ubrany jest w luźny płaszcz spod którego dostrzegasz połyskujące w świetle księżyca ćwieki zbroi. Obaj stoją na trakcie rozglądając się do wokół, próbując cię zobaczyć.
Dodatek:
Zaklęcie wykrycia zła (identyfikacji wzorca magicznego) może zostać stosunkowo łatwo zagłuszone przez osobę odpowiednio przeszkoloną (dla maga nie stanowi to większego problemu). Również liczne amulety i pierścienie potrafią stłumić aurę. Istoty awymiarowe (przywoływane ze Sfer), magiczne, umarłe lub bezpośrednio po akcie teleportacji nie emitują wcale albo prawie wcale wzorca magicznego. Z niewiadomych przyczyn koty również nie emitują aury.
- Dev, odejdź na bok i nie gorączkuj się tak. Mogłeś być juz martwy...Kim jesteś i czego od nas chcesz? Pokaż się, nie zamierzam rozmawiać z powietrzem... - słyszysz spokojny głos mężczyzny. Ubrany jest w luźny płaszcz spod którego dostrzegasz połyskujące w świetle księżyca ćwieki zbroi. Obaj stoją na trakcie rozglądając się do wokół, próbując cię zobaczyć.
Dodatek:
Zaklęcie wykrycia zła (identyfikacji wzorca magicznego) może zostać stosunkowo łatwo zagłuszone przez osobę odpowiednio przeszkoloną (dla maga nie stanowi to większego problemu). Również liczne amulety i pierścienie potrafią stłumić aurę. Istoty awymiarowe (przywoływane ze Sfer), magiczne, umarłe lub bezpośrednio po akcie teleportacji nie emitują wcale albo prawie wcale wzorca magicznego. Z niewiadomych przyczyn koty również nie emitują aury.
Z przerażeniem przyglądam się obu postacom. Próbuję wyczytać coś z ich oczu. Jest jednak zdecydowanie zbyt ciemno. Odsuwam się na jakieś 10 m od nich.
- Nie mogę tak ryzykować - pomyślał Rince. - Może Zwodniczy Sobowtór? Jakie to szczęście, że nie muszę wymawiać inkantacji.
Czarownik myśląc już oderwał od szaty kawałek nitki i opluł go śliną. Położył na ziemi i wniósł nad nim ręce. Skoncetrował się teraz mocno myśląc cały czas o dwóch identycznych rzeczach. Dwa kamienie, dwa liście, dwoje ludzi, dwóch magów... Po chwili przy Elfie znalazła się postać bardzo do niego podobna.
- No... - pomyślał z dumą. - Tylko uszy ma jakieś normalne... Zresztą, przecież oni i tak nie wiedzą jak ja wyglądam.
Z tą świadomością czarownik wraz ze swoim sobowtórem naśladującym jego ruchy udał się w stronę nieznajomych.
Zwodniczy Sobowtór - czarownik do wykonania zaklęcia potrzebuje kawałka swojego ubrania i enzymu zawierającego swoje DNA (może to być ślina, krew, włos, itp.). Sobowtórów może być więcej niż jeden, jednak zwiększając ich liczbę podnosi sie również stopień trudności i niepowodzenia czaru. Po pierwszym trafieniu w sobowtór, magiczna postać znika.
- Nie mogę tak ryzykować - pomyślał Rince. - Może Zwodniczy Sobowtór? Jakie to szczęście, że nie muszę wymawiać inkantacji.
Czarownik myśląc już oderwał od szaty kawałek nitki i opluł go śliną. Położył na ziemi i wniósł nad nim ręce. Skoncetrował się teraz mocno myśląc cały czas o dwóch identycznych rzeczach. Dwa kamienie, dwa liście, dwoje ludzi, dwóch magów... Po chwili przy Elfie znalazła się postać bardzo do niego podobna.
- No... - pomyślał z dumą. - Tylko uszy ma jakieś normalne... Zresztą, przecież oni i tak nie wiedzą jak ja wyglądam.
Z tą świadomością czarownik wraz ze swoim sobowtórem naśladującym jego ruchy udał się w stronę nieznajomych.
Zwodniczy Sobowtór - czarownik do wykonania zaklęcia potrzebuje kawałka swojego ubrania i enzymu zawierającego swoje DNA (może to być ślina, krew, włos, itp.). Sobowtórów może być więcej niż jeden, jednak zwiększając ich liczbę podnosi sie również stopień trudności i niepowodzenia czaru. Po pierwszym trafieniu w sobowtór, magiczna postać znika.
- Mam nadzieję, żę odwdzięczycie mi się później odpowiedziami na podobne pytania. Jestem tu, jak to ładnie nazwałeś przejazdem. Zmierzam na Uniwersytet Magii w Dumanisfestin. Zatrzymałem się w lesie podziwiając jego urok i czar. Wyjąłem mapę i zauważyłem, że gdzieś tu powinny być jakieś stare ruiny zamku. Postanowiłem ich poszukać. Wiecie panowie, po całym dniu podróży szuka się każdego pretekstu, tylko po to, żeby zaraz znowu nie wrócić na szlak. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym zaczęło się ściemniać. Później z dali zobaczyłem jakieś światło. Gdy podszedłem bliżej moim oczom ukazała się ta ono chatka - tu elf pokazał dłonią budynek, a sobowtór oczywiście powtórzył jego ruch. - Wtedy właśnie... ehem... - mag spojrzał krytycznie na niziołka (jesli to jest niziołek ) - ... niższy kolega wybiegł z krzaków i zaczął opentańczo rzucać przed siebie nożami... Później już wicie co się działo - zapadła chwila ciszy. - Teraz ja czekam na wytłumacznia. Skąd ta złoś?
Taka jego natura...Nie lubi nieznajomych na swoim terenie...A co do złości to były tutaj ciężkie dni, które znacznie spowodowały niechęc do przechodzacych tym lasem. Nie bałeś się wchodzić w nieznane tereny? Nigdy nie wiadomo co może spotkac podróżnika. W tym lesie jest sporo niebiezieczeństw...Chociaż z taka magią nie powinnieneś mieć z nimi problemów. Jesteśmy w pewnym sensie obrońcami tego lasu a ostatnie miesiące pełne były róznych istot chcących go zniszczyć. Stąd ta złość.- mówi mężczyzna spokojnym głosem stojąc w miejscu.
- Hahaha. Myslisz, że rozmawiasz z dzieckiem? Wy i obrońcy lasu... Nie rozśmieszaj mnie... Zaś co do złości, to nie chodzi tu o aktualną sytuację, zdenerwowanie, o które pewnie myśleliście, że pytam. Myślę tu o koegzystencji, celu waszego życia. Emanuje od was takie zło, że nawet nie trzeba się parać magią, aby to wyczuć. Choć przyznam, że ty - zwracam się do wiekszego - albo umiejętnie swój charakter maskujesz, albo jesteś nieskazitelnie neutralny. Drugą możliwość jednak odrzucam, gdyż takie osoby niezwykle się szanuje i zazwyczaj mają bardzo dochodowe prace w sądach, a ty... szwędasz się po lesie. Czy się boję? Ten las wywołał u mnie zachyt, podziw, szacunek, jak mało co innego. I pewnie każdy elf by tu wszedł i zwiedził to zacisze. Uwierz mi, las jest dla nas drugim domem. Dalej jednak nie rozumiem skąd wasze zdenerwowanie. Mówisz, że twój kolega nie lubi nieznajomych na swoim terenie... Czyli mieszkacie w tym lesie? Macie tu jakąś... kryjówkę? Wcale bym sie nie zdziwił, gdyby okazało się, że czekacie na zagubionych podróżnych i okradacie ich z całego ich majątku. Moglibyście mi panowie bardziej streścić cel swojego pobytu tutaj? - całość staram się mówić bardzo poważnie, przekonywująco i pewnie.
- Na świecie są istoty dobre i złe oraz neutrlane, tak było jest i będzie. Co w tym dziwnego? Jedni bronią życia a drudzy je obierają, taka kolei rzeczy. Osobiście nie lubię ludzi czy innych istot, które zadają za dużo pytań i na ogół je skutecznie uciszam. Jeśli jesteś taki zacny to dziwne, że jeszcze nas nie zaatakowałeś ani nie zabiłeś a miałeś przecież ku temu okazję. Uszanuję to bo nie jestem pozbawionym honoru człowiekiem i pozwolę ci odejść stąd w spokoju. A teraz zapomnij o tym, że nas tu widziałeś i odejdź w swoja drogę. - mówi spokojnym, monotonnym głosem...
- Kto Ci powiedział, że jestem zacny? Ja w życiu kieruje się swoimi pogladami, w zależności od sytuacji. Czasem trzeba wybrać zło, aby zaistnieć gdzieś mogło dobro... Nieważne, widzę, że nie jesteście skorzy do rozmowy. Może to i dobrze, bo i mi się spieszy. A pytania, to zaczęłeś zadawać pierwszy ty i ty też chciałes rozwamiać. Gdybyś nie poprosił o moje ujawnienie, to zaraz byś w ogóle o całej sytuacji zapomniał. Nic by wam nie zgninęło i nic by wam się nie stało. Jeśli chodzi o niewidzialność, to po prostu wyznaję zasadę, żę przezorny zawsze ubezpieczony. Albo żyje się tylko raz, jak wolisz. Myślałem, że ktoś mnie może zaatakować i nie mysliłem się. I to "pozwolę ci odejść"... Nie unoś sie tak honorem, bo spotkasz kiedyś sliniejszego ode mne, a on nie koniecznie będzie to musiał tolerować. Żegnajcie przyjaciele nocy.
Mówiąc to Rince spokojnie odwrócił sie i oddalał się w stronę chatki. Zastanawiał się czy go zaatakują. Nie chciał niepotrzebnego rozlewu krwi...
Mówiąc to Rince spokojnie odwrócił sie i oddalał się w stronę chatki. Zastanawiał się czy go zaatakują. Nie chciał niepotrzebnego rozlewu krwi...
Ruszyłes pewnym krokiem w strone wioski. Stąpając w miare jak najciszej nasłuchiwałeś odgłosów za swoich pleców. Zatakują czy nie? Po chwili jednak usłyszałeś jak obaj mężczyźni odchodzą w przeciwnym kierunku rozmawiajac o czymś.
Idąc w cieniu drzew zbliżyłes się do wioski. Do twoich uszu zaczęły dobiegać dzwięki skocznej muzyki dobiegające z rozświetlonej chaty. Kiedy się troche zbliżyłęś zobaczyłeś jakieś sylwetki ludzkie porozrzucane po podwórzu. Ktoś leżał pod płotem, ktoś opierał się o studnię, ktoś czołgał się po drodze przed domem mrucząc pod nosem. Nagle doznałeś olśnienia. Wiejskie wesele! Oczywiście mocno zakrapiane. Muzyka zagrała żwawiej. Zauważyłeś migajace w oknach jakieś postacie. Gwar głosów i śmiech przebiły ciszę nocy.
Idąc w cieniu drzew zbliżyłes się do wioski. Do twoich uszu zaczęły dobiegać dzwięki skocznej muzyki dobiegające z rozświetlonej chaty. Kiedy się troche zbliżyłęś zobaczyłeś jakieś sylwetki ludzkie porozrzucane po podwórzu. Ktoś leżał pod płotem, ktoś opierał się o studnię, ktoś czołgał się po drodze przed domem mrucząc pod nosem. Nagle doznałeś olśnienia. Wiejskie wesele! Oczywiście mocno zakrapiane. Muzyka zagrała żwawiej. Zauważyłeś migajace w oknach jakieś postacie. Gwar głosów i śmiech przebiły ciszę nocy.
- Hmmm. Wesele. Świetnie, przy odrobinie szczęścia będę mógł zjeść coś ciepłego i przenocować - pomyślał mag. - Chyba mogę już pozbyć się niewidzialności i sobowtóra. Zresztą i tak większość tu będzie widziała mnie potrójnie - zaśmiał się elf.
Usunął czar i wszedł do pomieszczenia. Od razu buchnęło ciepłem. Ludzie skakali wesoło po parkiecie, w rogu przygrywała jakaś orkiestra. Czarownik starał sie wyszukać wzrokiem pana młodego. Nikt na niego nawet nie zwracał uwagi. Gdy go dojrzał udał się w jego kierunku.
- Witam. Jak mniemam to pańskie wesele. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia życzę. Piękna żona - próbował zyskać sypatię mag. - Jestem tu przejazdem, zmierzam do Dumanisfestin, a podróż nocą nie jest bezpieczna. Jadąc szlakiem zobaczyłem właśnie tą chtkę i pomyślałem sobie, że zajrzę do środka. Jak widzę atmosfera jest świetna. Mógłbym się również zabawić i przeczekać do rana? - spytał licząc na pozytywną odpowieć i ukratkiem spoglądając na właśnie podawany biały barszcz.
Usunął czar i wszedł do pomieszczenia. Od razu buchnęło ciepłem. Ludzie skakali wesoło po parkiecie, w rogu przygrywała jakaś orkiestra. Czarownik starał sie wyszukać wzrokiem pana młodego. Nikt na niego nawet nie zwracał uwagi. Gdy go dojrzał udał się w jego kierunku.
- Witam. Jak mniemam to pańskie wesele. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia życzę. Piękna żona - próbował zyskać sypatię mag. - Jestem tu przejazdem, zmierzam do Dumanisfestin, a podróż nocą nie jest bezpieczna. Jadąc szlakiem zobaczyłem właśnie tą chtkę i pomyślałem sobie, że zajrzę do środka. Jak widzę atmosfera jest świetna. Mógłbym się również zabawić i przeczekać do rana? - spytał licząc na pozytywną odpowieć i ukratkiem spoglądając na właśnie podawany biały barszcz.
Czarownik Rincewind nie tylko barszczu skosztował tej nocy. Wśród ludzi prostych i życzliwych zasmakował w niejednej potrawie i niejednym trunku. Zapominając kim jest i dokąd zmierza nie raz zatańczył i nie raz zaśpiewał. Ludzie ci momo, że prości i nieoświeceni w dniu święta nie zwracali uwagi na pochodzenie czy rase. W końcu to było święto! - święto życia!. Po dniu ciężkiej podróży zregenerował siły i wypoczął. Gorszy był poranek....
Obudziwszy się w stogu siana pierwszą rzeczą jaką czarownik stwierdził było pulsowanie w czaszce - znak, że może troche za bardzo się weselił zeszłej nocy. Drugą rzeczą było jakieś zamieszanie panujące na podwórzu. Ludzie się krzątali i głośno o czymś dyskutowali.
Obudziwszy się w stogu siana pierwszą rzeczą jaką czarownik stwierdził było pulsowanie w czaszce - znak, że może troche za bardzo się weselił zeszłej nocy. Drugą rzeczą było jakieś zamieszanie panujące na podwórzu. Ludzie się krzątali i głośno o czymś dyskutowali.
- Moja głowa - wstał i przeciągną się czarownik. - Wchodząc na to wesele byłem świadomy, że na następny dzień może być maly kacyk, więc nie mogę miec do siebie pretensji - próbował bronić się przed samym sobą. - Pić!
Elf wstał i wyszedł ze stodoły z zamiarem poproszenia kogoś o kubek wody. Tymczasem przed samym budynkiem, w którym zdaje się, że wczoraj zabalował, zobaczył tłum ludzi. Podbiegł szybciej do tłumu.
- Co tu się stało? - spytał zdezorientowany.
Elf wstał i wyszedł ze stodoły z zamiarem poproszenia kogoś o kubek wody. Tymczasem przed samym budynkiem, w którym zdaje się, że wczoraj zabalował, zobaczył tłum ludzi. Podbiegł szybciej do tłumu.
- Co tu się stało? - spytał zdezorientowany.