Sesja Ashantira

Jak okiem sięgnąć widziałeś tylko bagna. Bagna, trzęsawiska i szuwary.
Szara, lepka, prawie namacalna mgła otaczała okolice niczym pierzyna. W oddali słyszałeś kumkanie żaby, krzyk jakiegoś ptaka oraz inne bardziej tajemnicze dźwięki. Na pierwszy rzut oka wydawały by się że to zwyczajne bagno, rozlewisko płytkiej wody, gdzie od czasu do czasu widać większe "wyspy". Ten widok jest jednak fałszywy, zgubny. Wiele osób zginęło w takich miejscach, uważając że same w sobie bagna są mniej groźne, niżeli potwory je zamieszkujące.
Nieszczęśnicy tacy, którzy zignorowali tak oczywiste zagrożenie, kończyli wciągani powoli do zimnej brei. I żadne krzyki, żadne wołanie o pomoc nie przynosiły rezultatu, bo jedynymi mieszkańcami tych bagien były potwory.

Ale czy aby na pewno wszyscy mieszkańcy tych bagien byli monstrami? A może ty, nie uważasz się za monstrum, tylko za człowieka? Czy wyzwiska i potajemne szepty wszystkich mogą być prawdziwe? Teraz zagadnienie te wydawało się być odległe, nieistotne. Zbliżałeś się do twojego sanktuarium. Miejsca gdzie nikt i nic ci nie przeszkadzało. Gdzie nikt nie szydził. Miejsca gdzie ty byłeś panem.

Szybki, zręczny krok i kolejna pułapka matki natury za nami...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wziąłem głęboki oddech. Śmierdziało jak zwykle na bagnie.
- Nie szkodzi - mruknąłem sam do siebie. Już przyzwyczaiłem się do tego zapachu, kojarzył mi się z wolnością. Wreszcie byłem w domu, w jedynym miejscu, w którym czułem się swobodnie. Dużo podróżowałem i miałem wiele przygód, jednak zawsze tu wracałem. Tutaj mogłem odpocząć, bez tej całej walki o władzę i bogactwo toczonej nieustannie przez wszystkie istoty. Walki prowadzonej niby "w imię większego dobra", jednak wszystkim chodziło tylko o siebie...
Gdy zobaczyłem stary wóz cyrkowy, służący mi za dom, uśmiechnąłem się lekko. Bez wahania ruszyłem w jego kierunku, starając się pokonywać naturalne przeszkody i pułapki dzielące mnie od wozu. Gdy tam dotrę, miałem zamiar rozpalić ognisko i sprawdzić, czy w schowku zostało trochę zapasów. A najbardziej miałem ochotę uczcić powrót kilkoma głębszymi...
Odpowiedz
Ruszyłeś z werwą na myśl o "kilku głębszych" i o przyjemnym cieple które będziesz później odczuwał.
Robiąc kilka kolejnych kroków omal nie wpadłeś do jednej z większych "kałuż". Twoja prawa noga zaplątała się o rosnące nieopodal trawy bagienne wytrącając cię z równowagi. Twój szybki refleks oraz kocie ruchy umożliwiły ci w ostatniej chwili pochwycenia gałęzi martwego drzewa, które jakimś cudem nie poddało się całkowitemu zbutwieniu.
Balansując tak na krawędzi rozlewiska, trzymając się oburącz badyla, zaczynasz powoli wciągać się na "stały" ląd. Do twoi uszu jednak dobiegł niepokojący dźwięk.

[Efekt dźwiękowy]
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Sapnąłem wyciągając się na ląd. Jednak gdy rozległ się dźwięk, zastygłem w bezruchu. Czyżby to gałąź pękała... Miałem nadzieję, że nie, niestety wszystko na to wskazywało. Wiedziałem, że zdradliwe bagno nie pozwoli mi nawet na bezruch zbyt długo, dlatego szybko zacząłem szukać czegoś, czego jeszcze mógłbym się złapać. Czy miejsce, które miało być moim wybawieniem, okazało się być miejsce mojego ostatecznego spoczynku? Szybko odtrąciłem od siebie tę myśl. Nie mogłem popadać w panikę. Nadal szukając wzrokiem jakiejś innej "deski ratunku", wznowiłem próby wyciągnięcia się na ląd tym badylem.
Odpowiedz
Wbiłeś oderwaną gałązkę w brzeg trzęsawiska. Ostry, odłamany konie przeszedł łatwo przez warstwę traw i miękkiej ziemi. Dzięki temu ruchowi zyskałeś kilka cennych sekund. Podciąłeś się kilka centymetrów uczepiając się kępki traw w momencie, gdy twoje prowizoryczne narzędzie złamało się na pół.
Przez kilkanaście kolejnych sekund siłowałeś się z krzakiem wyrywając się z objęć lodowatej mazi. Centymetr po centymetrze pełzałeś na brzeg. Po chwili leżałeś już całkowicie wolny na trzęsącym się jak galareta brzegu.
Ile brakowało, jak nie wiele trzeba było by zatopić się po czubek głowy w tym świństwie?
Byłeś mokry, jak na razie nie czułeś jednak zimna. To przez adrenalinę, lecz ona za chwile przestanie działać. Na szczęście czułeś że jesteś już niedaleko "domu".
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Leżałem chwilę patrząc w niebo i odpoczywając po wysiłki. Mimo że prawie zginąłem, nie byłem zły na bagno. Znałem je i wiedziałem, że ono mnie kiedyś zdradzi. W końcu podniosłem się i ruszyłem w dalszą drogę. Byłem głodny i zmęczony, ale do "domu" nie było daleko. Miałem nadzieję, że drewno, które tam zostawiłem w czasie ostatniego pobytu nie zamokło. Przypomniały mi się lata spędzone u starego malarza w Neverwinter. Ciepły dom i posiłek... W takich chwilach jak ta, w której obecnie się znajdowałem, tęskniłem za tamtymi czasami. Jednak tylko w takich. Tamto życie nie było jednak dla mnie. Wśród ludzkich idiotów i elfickich pięknisiów... Wśród szyderstw i krzyków, odpędzania...
Odpowiedz
Ruszyłeś ze swojego niedoszłego grobu z werwą. Pozostawiając ostatnie wydarzenie, jak i lata minione za sobą. Minęło kilkadziesiąt minut trudnego, mozolnego marszu. Mimo tego wiedziałeś że u celu czeka na ciebie nagroda i wytchnienie.
Zaczynałeś już powoli rozpoznawać okolicę. Znajome, obumarłe drzewa, opatrzone sadzawki wodne, specyficzne ukształtowanie terenu. W raz z każdym krokiem zaczynał polepszać ci się humor. Wiedziałeś że już za kilka minut, za kilkaset kroków twym oczom ukaże się znajomy widok.
Mimo podekscytowania zdałeś sobie sprawę że coś jest nit tak. Dziwne odbicia w miękkim gruncie, dziwnie złamane gałęzie martwych drzew czy oderwane łodygi traw były widoczne co chwila.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nie miałem wątpliwości. Ktoś, lub coś tędy przechodził przede mną i nie starał się zacierać za sobą śladów. Najwyraźniej nie obchodziło go czy ktoś pójdzie jego śladami. Miałem nadzieję, że nie zatrzyma się przy moim "domu", bo w to, że tam trafi nie wątpiłem. Sprawdziłem wielkość i kształt odbić w gruncie. Potem zdjąłem z pleców łuk (na czas podróży przez bagno nie zdejmowałem cięciwy) i nałożyłem strzałę na cięciwę. Ruszyłem dalej cały czas zachowując czujność. Nie byłem zachwycony tym, że ktoś mi przeszkadza na moim odwiedził moje odludzie i miałem nadzieję, że uda mi się go dorwać, lub że odejdzie stąd jak najszybciej...
Odpowiedz
Sprawdzając odciski, doszedłeś do jedynego słusznego wniosku, iż pozostawione ślady należą do ludzi. Rozmiarowo mógł należeć do elfów lub innych podobnych istot, lecz głębokość nie pozostawiała złudzeń. Elfy chodziły z większą gracją, ludzie natomiast mocno stąpali po ziemi.
Dzierżąc łuk w dłoniach poruszałeś się powoli do przodu. Co jakiś czas zatrzymywałeś się by przyjrzeć się pozostawionym śladom oraz by poprawić kierunek.
Po kilku dłuższych chwilach do twoich uszu dobiegł pewien hałas. Co do jego pochodzenia nie miałeś wątpliwości. Były to odgłosy rozmowy.
Ci którzy byli sprawcami tego dźwięku, ani nie przejmowali się wykryciem ani jakimkolwiek atakiem. Mogłeś zamknąć oczy i spokojny byś do nich dotarł.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Ludzie... Co oni tutaj robili? Właściwie nie za bardzo mnie to obchodziło, chciałem tylko, żeby się stąd wynieśli jak najszybciej. Cały czas z naciągniętym łukiem ruszyłem w stronę skąd dochodziły głosy. Tak bardzo hałasowali, że miałem nadzieję zastrzelić z łuku co najmniej jednego, a nawet dwóch jeśli się uda. Nie obchodziło mnie, czy to przyjaciele, czy wrogowie. Przy okazji zastanawiało mnie ilu ich jest. Ze śladów nie udało mi się tego wyczytać i musiałem zachowywać ostrożność. Zbliżając się do ludzi starałem się ukryć wśród rzadkiej roślinności, cały czas jednak próbowałem omijać miejsca, w których mógłbym ugrząźć lub utonąć.
Odpowiedz
Skradałeś się niczym polujący kot, zmieniając co chwila swoje położenie. Zręcznie omijałeś wszelakie pułapki terenu, teraz byłeś u siebie. Żadna kałuża, trzęsawiska czy kępa trawy nie mogła cię zaskoczyć.
Po krótkiej chwili znalazłeś dogodne miejsce wśród gęstych, twardych krzaków. Z tego miejsca doskonale widziałeś swój wóz. Teraz oświetlony ogniskiem.
[Efekt dźwiękowy]
Wokoło światła przysiadły się cztery postacie. Rozmawiali o czymś donośnie. Zauważyłeś że są uzbrojeni, przy ich pasach wisiały miecze.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
"Pięknie, tylko o tym marzyłem" pomyślałem widząc ludzi wokół ogniska. Nie miałem zamiaru ich tu gościć. To było tylko i wyłącznie moje miejsce.
Naciągnąłem łuk i wycelowałem w jednego z siedzących przy ognisku. Rozejrzałem się za jakimś miejscem, do którego bym mógł przedostać się niezauważony przez swoich przeciwników po wystrzeleniu pocisku. Wziąłem jeszcze głęboki oddech i wypuściłem strzałę. Jeśli znalazłem miejsce, za jakim oglądałem się przed chwilą, spróbowałem tam przemknąć niezauważony. Jeśli nie znalazłem, naciągnąłem i wystrzeliłem kolejną strzałe, a potem następną. Dopiero wtedy wyciągnąłem sztylety, gotów do walki w zwarciu.
Odpowiedz
Skupiony stałeś w swoim ukryciu naciągając powoli cięciwę. Wycelowałeś dokładnie, namierzając pierwszego mężczyznę. Kilka uderzeń serca zajęło ci precyzyjne celowanie.
Już miałeś wypuścić strzałę, gdy za sobą usłyszałeś cichy szmer.
Było już jednak za późno na zmianę działania. Strzała została uwolniona i pomknęła z świstem przez półmrok. Z tego co zauważyłeś minęła swój cel zaledwie o centymetr. Teraz jednak nie miało to znaczenia, bo miałeś na głowie inne zmartwienie.
Poczułeś chłód metalu na swojej szyi, lekkie lecz stanowcze ukłucie. Stałeś przez ułamek sekundy w bezruchu, całkowicie zaskoczony.
- Co to ma znaczyć? Bandyta atakuje obóz strudzonych wędrowców - usłyszałeś za sobą melodyjny kobiecy głos.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Tylko w jednej ręce trzymałem łuk, więc drugą (wolną po wypuszczeniu strzały) zacząłem przesuwać ku sztyletowi przy pasie.
- Ja bandytą? Nie, jestem tylko osobą broniącą swojego domu, przed, jak ich nazwałaś, "strudzonymi wędrowcami". Jakoś nie chce mi się wierzyć, że jesteście tymi za kogo się podajecie. Zapewne uciekacie przed prawem, bo dlaczego inaczej byście wędrowali przez te bagna, zamiast drogą, hę?
Wolałem nie szarpać się ze stalą na gardle. Nie odwracałem także głowy, cały czas obserwowałem ludzi przy ognisku.
Nagle wpadł mi do głowy inny pomysł. Trzymałem w ręce łuk... spróbowałem uderzyć jego drzewcem do tyłu, w nadziei, że trafię w kobietę. Jeśli mi się uda i kobieta rozluźni na chwilę uścisk, spróbuję odskoczyć i wyciągnąć sztylet.
Odpowiedz
Twój nagły atak chybił kobietę, lecz zaskoczenie jakie wywoła umożliwiło ci odwrócenie się. Szarpnąłeś się dziko, wyszarpnąłeś pośpiesznie swoją broń i stanąłeś naprzeciwko oponenta.
Przed sobą miałeś gotową do ataku kobietę, ta jednak nie zaatakowała. Przez ułamek sekundy przyjrzałeś się jej. Miała długie czarne włosy, które częściowo zasłaniały jej twarz. Z jej rysów odczytałeś że ma w sobie coś z krwi elfów.
- Zobaczmy czy jesteś tak samo dobry w walce co w kłapaniu dziobem - Powiedziała spokojnie kobieta unosząc wyżej swój krótki miecz. Podniosła wyżej swój miecz czekajac najwyraźniej na twój ruch.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Jeszcze się przekonasz na co mnie stać- mruknąłem chwytając pewniej sztylet. Zerknąłem na ludzi przy ognisku. Nie poradziłbym sobie ze wszystkimi naraz. Wątpiłem, czy w ogóle mi się uda pokonać tę kobietę, jeśli była naprawdę dobra w machaniu mieczem. Musiałem coś wymyślić, jeśli chciałem ujść z tego cało. Nie miałem zbyt wiele czasu, więc użyłem bardzo starej, ale skutecznej metody. Schyliłem się i nabrałem w dłoń trochę ziemi. Jeśli moja przeciwniczka się zbliży rzucę jej to w oczy, a potem spróbuję szybko zaatakować...
Odpowiedz
Twój plan może był dobry, lecz wykonanie go było zbyt oczywiste. Nim zdążyłeś dobrze się schylić, kobieta szarpnęła nagle nogą, posyłając garść ziemi w twoją stronę.
Dostałeś zbutwiałą trawą, kawałkami gałęzi i piaskiem w twarz. Na szczęście żadne z tych rzeczy nie dostało się do oczu.
Nim zdążyłeś zareagować, kobieta zaatakowała. Ostrze wyskoczyło w twoją stronę, kreśląc łuk. Zareagowałeś instynktownie, blokując cios wyciągniętym sztyletem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nie miałem czasu na myślenie. Spróbowałem kopnąć swoją przeciwniczkę w brzuch, a jeśli by mi się to udało, dobyć drugiego ze swoich sztyletów i wyprowadzić kilka szybkich ciosów. Jeśli by mi się nie udało, spróbowałbym zrobić coś, co powinienem zrobić na początku walki. Postarałbym się odskoczyć i dobyć noża do rzucania, a potem ataku z odległości. Przez cały czas trapiła mnie reszta wędrowców. Czy aby nie zechcą włączyć się do walki? Wtedy moje szanse zmalałyby do zera...
Odpowiedz
Twój kopniak częściowo dosięgnął celu. Posłałeś nogę na wysokości brzucha, lecz kobieta użyła drugiej ręki, by odbić cios na bok. W rezultacie twoja noga objechała po udzie.
- Bardzo niehonorowo walczysz - Powiedziała z lekką nutką kpiny - Najpierw ziemia, teraz kopniaki?
Chciałeś wprowadzić w życie drugą cześć planu, lecz kobieta uniemożliwiła ci to. Cały czas zasypywała cię ciosami.
Kontem oka dostrzegłeś jak pozostali z obozowiska zaczynają formować wokół was koło, przyglądając się z zaciekawieniem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wiedziałem, że przegram jeśli czegoś nie wymyślę. Moja przeciwniczka była dużo lepsza w walce niż ja. Ja, który przez całe życie atakowałem z ukrycia i starałem się unikać ludzi, elfów i innych cywilizowanych ludów. Nikt nigdy nie lubił diabelstw.
Spróbowałem przebiec myślą po swoich poprzednich pojedynkach w czasie podróży. Nagle mi się przypomniała jedna sztuczka. Nie była niezawodna (a nawet przeciwnie, było to ryzykowne posunięcie), ale nie miałem zbyt szerokich perspektyw. Gdy tylko wyczułem odpowiedni moment pomiędzy uderzeniami kobiety, zanurkowałem pod jej ostrzem i spróbowałem całym ciałem uderzyć w jej nogi, tak aby się przewróciła. Jeśli by mi się udało, nie miałem zamiaru atakować. Może był to błąd, ale potrzebowałem chociażby chwilki, aby się rozejrzeć i pomyśleć, co dalej. A także odsapnąć trochę. To był ciężki pojedynek.
Odpowiedz
← Sesja Ven'Diego

Sesja Ashantira - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...