A tak to Kensai na 49 poziomie zdualowany na Maga, przez dłuższy czas towarzyszył mi Jan. Grało się dość prosto, chociaż niektóre walki na niskim poziomie stanowiły wyzwanie (Firkraaga udało mi się ubić dopiero po wyjściu z Podmroku )
Co do batalii - zdecydowanie Kangaxx, kiedy nie miałem Miecza Mordenkeinena (oczywiście nie uciekam się do lamerskich sposobów typu zwój ochrony przed magią albo zamiana w zabójcę). Heh, co to się wtedy działo, masa przyzwańców różnej maści, normalnie totalny chaos. Nawet nie zauważyłem, kiedy go utłukłem, bo wdałem się w walkę z dżinami, którym się niezbyt spodobał użyty przeze mnie czar obszarowy...