Co do wymienionej przez Ati trójki naszych zagranicznych rodaków zgodzić się nie mogę. Panowie nie pokazali jakiegoś joga bonito, ale zagrali z pełnym zaangażowaniem, widać było jak bardzo im zależy na udowodnieniu nieprzychylnym, że są takimi samymi reprezentantami kraju, jak inni i udało im się nieźle. Boenisch pokazał parę fajnych strzałów, Perquis nieźle dogrywał, Obraniak też spinał tyłek, choć za dużo miał strat i fauli. Smuda celu nie zrealizował, nie zaryzykował ofensywnej gry i ustawienia w ostatnim meczu, choć powinien. Jednak taka jest natura futbolu i emocjonalnych ocen - gdyby strzał Boenisha z 30 metrów nieco mocniej zakręcił się na rękawicy Czecha lub przewrotka Lewego trafiła w słupek o centymetr po wewnętrznej, Smuda byłby genialnym, nieustępliwym taktykiem, który trzyma się skutecznej konwencji mimio nacisków. Gdyby Wasyl nie zrobił wślizgu albo ktoś wcześniej skosiłby Iracka, byłoby tak samo. Gdybania jednak nie ma, denna bramka wpadła, a niewykorzystane sytuacje - jak zawsze w footballu - się mszczą. Dlatego też Smuda staje się obiektem narodowej nienawiści, symbolem oślego uporu i najwyższej niekompetencji. Nie przesadzajmy
Po raz pierwszy oglądałem z autentyczną przyjemnością i zaangażowaniem grę naszych, po raz pierwszy widziałem tam fubol na poziomie. Rozczarowanie? Oczywiście, bo naprawdę można i trzeba było wyjść z tej grupy - użyć mózgu pod koniec pierwszej połowy z Grekami i po prostu pograć gałą lub wykorzystać jedną z -nastu okazji na podwyższenie, depnąć Rosjan na 2:1, gdy oklapli i była na to okazja, czy wreszcie wbić Czechom cokolwiek z tego, co latało po słupkach i poprzeczkach w pierwszych 20 minutach. Tak się nie stało, szkoda, ale nie ma mowy o żadnej kompromitacji. O takiej mogą mówić jedynie Holendrzy, którzy wypadli na tych mistrzostwach znacznie gorzej od nas (zarówno jeśli oceniać styl, jak i przy prostym zestawieniu punktowym) oraz Rosjanie, którzy po meczu z Czechami rozsiedli się w ćwierćfinale, by potem presławny Arsha mógł powiedzieć zrozpaczonym kibicom "Nasza przegrana to wasz problem". Brawo dla Kuby, dla Lewego, Tytonia za wytrzymałość psychiczną i reszty, która dała z siebie tyle, ile mogła w zupełnie innym stylu, niż przez ostatnie 20 lat. Wreszcie mamy coś perspektywicznego na Mundial, ważne by dobrać kogoś, kto tego nie spieprzy.