Czyli - idąc tym tokiem myślenia - przeczytać Eco to poznać drogę do wspaniałego, pięknego świata? To zahacza o obrazę

Vanita - zaczęłaś dyskusję o gustach, czego zazwyczaj nie wypada robić, bo w najlepszym wypadu jeden wyśmieje gust drugiego, a drugi - pierwszego. W najgorszym zaś poprowadzi się krucjatę przeciw temu czy tamtemu;) Ty uplasowałaś dyskusję gdzieś pośrodku:)
Pojęcie piękna to rzecz względna, tako też uznanie Eco za genialnego erudytę jest subiektywną oceną jego miłośników. Jeśli jakiś jego przeciwnik uznałby go za kogoś zupełnie odwrotnego, np. buraka, niestety musiałabyś przyjąć do wiadomości to, że Eco poza byciem genialnym erudytą, jest też niestety burakiem:) Nie ma pojęcia klasycznego piękna - to jakieś bzdurne dyrdymały. Jest tylko subiektywna ocena i wrażenia - nic więcej.
Równie dobrze można by powiedzieć, że sałatka owocowa z majonezem to syf nieziemski, a jednak w pewnych cywilizowanych krajach jest to tak normalne danie, jak u nas kiszony ogórek. I odwrotnie - nasz kiszony ogórek jest nie do pomyślenia w innych cywilizowanych krajach jako rzecz wybitnie obleśna.
A odchodzę od tematu po to, by Ci choć spróbować pokazać, że to co dla Ciebie jest okropne, dla kogoś innego może być czymś godnym uwagi, a to co dla Ciebie jest przepiękne - dla innego może być stekiem bzdur. Nie chcę mówić jaką postawę polityczną przypomina takie jechanie po gustach, bo zostanę oskarżony od nadinterpretowanie, koloryzowanie i - przy okazji - powodowanie strat moralnych.
Świat przeżył Henryka Sienkiewicza - przeżyje i Dana Browna. Za 5 lat o Brownie nie będziesz już słyszeć, bo szybko minie, a wyrośnie ktoś inny - ktoś kto wymyśli coś jeszcze bardziej absurdalnego, obrazoburczego czy wydumanego. Ktoś, kto za to zgarnie grube miliony i będzie żył dostatnio do końca życia, ciesząc się z tego, że miliony czytają jego dyrdymały, że kolejne miliony chcą go spalić na stosie sztuk, a zainteresowanie nim będzie regularnie na wysokim poziomie:) Szczerze - dla tej kasy, którą sobie nabił Brown na swoich książkach, sam bym chętnie napisał podobne brednie, które - mimo wszystko - przynoszą rozrywkę, bo taki ich cel. A teraz dla kasy, która "leży na ulicy", człowiek gotów zrobić jest wiele:)
Sienkiewicz natrzepał kasy dzięki przegrzebaniu różnych materiałów źródłowych, wygrzebaniu faktów, wpleceniu pomiędzy nie wymysłów i wydaniu w tysiącach egzemplarzy, by ludziom żyło i czytało się lepiej. I nawet ten Nobel, którego dostał, nie zmieni tego, że Sienkiewicz pisał dla "masowego" (odpowiednio do czasów) polskiego odbiorcy i że tylko dzięki takiemu podejściu jest znany bardziej, niż by to pewnie mu się wydawało.
A taki Brown pewnie właśnie pisze coś, co wzbudzi kolejną falę zainteresowania. Skoro niedawno wywleczono na światło dzienne ponownie sprawę Templariuszy, których ponownie przeproszono za wyrządzone przed wiekami krzywdy, warto by zmontować nową, chwytną historię, która rozzłości wierzących, zadowoli fanów teorii spiskowych, a samemu Brownowi jeszcze bardziej rozepcha portfel? Miliony będą się cieszyć - czy to nie szlachetne, przynosić rozrywkę i radochę milionom?
[Dodano po 9 minutach]
Ps. zamiast "Zapisków na pudełku od zapałek" przeczytałem "Zapisków na pudelku" - i, aż strach się tu przyznać, skusiłem się by przeczytać, co tam nowego na pudelku słychać
Ps. 2. Lamerem w tłumie jest ten, kto uważa, że tłum jest tylko bezwolną, ciemną masą, do której on sam nie należy:) Trochę głupio mi to mówić, ale zawsze się jest w jakimś tłumie. Albo w tłumie czytających Browna pożeraczy sieczki, albo w tłumie rzygających Brownem miłośników poczciwych myślicieli. Albo nawet w tłumie pijących dietetyczną Colę, jedzących dietetyczne jogurty, wcinających dietetyczną Wasę ludzi, którzy sądzą, że "dietetyczny" naprawdę oznacza "dietetyczny";p Zawsze jest jakiś tłum, nie ma oryginałów, bo oryginały to też jakiś tłum, nie? A im bardziej pragnący zachowania odrębności i oryginalności, tym bardziej popadający w masowość i pospolitość
Dlatego teeeż... nie opieraj się, poczytaj z nami sieczkę
[Dodano po 3 minutach]
Ps. 3. I jeszcze coś a propos kryteriów oceny książki. Jeśli mówisz, że to, czy dobrze się czyta i czy książka jest ciekawa, to nie są kryteria oceny książki, to powiedz - jakie w takim razie są te kryteria? Czy nie sprowadzają się one do tego właśnie, że dobrą książkę dobrze się czyta? I że jest dla nas ciekawa? W przeciwnym wypadku - kto by czytał książkę, która ani nie jest ciekawa, ani się jej dobrze nie czyta? Chyba tylko umysł zniewolony;)