Spoglądaliście przez wybite w murze, niewielkie okno, wprost na wyszczerbione zęby skał, o które raz po raz rozbijały się fale przyboju. Zamczysko, zwane przez miejscowych Twierdzą Wiernych, znajdowało się na klifie górującym nad zatoczką, w której obecnie mieściła się niemal cała flota wojenna królestwa Tethyru. Kilkadziesiąt okrętów różnej wielkości kołysało się na kotwicach, szarpane przez wzburzone fale oraz porywisty wiatr, zawodzący chłodno o groźbie nadchodzącego sztormu.
Tethyr. Rozbite królestwo, mozolnie składające się w całość po trwającej ponad dwadzieścia lat wojnie domowej, zakończonej ostatecznie mariażem głównych oponentów. Odbudowywane drogi, rozbudowywane miasta, odradzający się handel morski i lądowy, wciąż dobrze się mająca nietolerancja i uprzedzenia rasowe, a także nadal spora liczba wszelkich magicznych kreatur na traktach i po wielkich, ciągnących się kilometrami puszczach. Co mogło skłonić przedstawicieli Sztuki i Nauki takich, jak wy dwoje, do przybycia w takie miejsce?
Dwa podstawowe prawa Sfer - przypadek i pieniądze.
Tethyrski król i wasz obecny gospodarz, Haedrak III, słynął z zamiłowania do różnych magicznych i paranaukowych udogodnień. Mówiono o nim różnie, jako o strasznym dziwaku, władcy-pantoflarzu, trzymanym krótko przez swą królewską małżonkę, z którą wciąż dzielił wpływy i lojalność lordów w królestwie, w reszcie jako o królu-magu, który podobno w swoim czasie terminował nie u kogo innego, jak u samego Aumara.
Cokolwiek z tego było bliskie prawdy, pozostawało faktem, że gdy tylko któryś z jego ludzi dowiedział się o waszej obecności w Zetasapurze, natychmiast zostaliście zaproszeni do króla w gościnę. Byliście wówczas w podróży, przerwanej gwałtownie paraliżem dróg morskich przez miejscowych piratów, którzy roznieśli w pył całą armadę ponad stutysięcznej metropolii. Skorzystaliście z zaproszenia i tak znaleźliście się kilkanaście kilometrów na północ od Zetasapuru, w starej, z dawna nieużywanej Twierdzy Wiernych, pośród całej królewskiej floty, czekającej na kotwicy w pełnej gotowości.
O tym, że król szykuje się do kolejnej wojny z miejscowym władyką, który w ostatnim czasie chwycił w garść cały handel morski i żeglugę od Amnu po Calimshan, jakoś zapomniano was poinformować.
- Muszę przyznać, że to zaiste fascynujące! - piszczał Leo Stein, gnom, któremu pokrótce streściliście kim jesteście i czym się zajmujecie. - Z radością zapraszam państwa do siebie, jeśli tylko znaleźlibyście czas. Znam wielu wynalazców, którzy interesują się podobnymi dziedzinami co pan, panie Tempestados i na pewno chętnie wymieniliby się poglądami i spostrzeżeniami.
Lantańczyk, którego znaliście z konieczności od dwudziestu pięciu minut, jakie przyszło wam spędzić w zachodniej wieży twierdzy, czekając na audiencję, przypłynął tu również z polecenia Haedraka, który złożył u lantańczyków "zamówienie specjalne". Gnom nie wyjawił oczywiście o co dokładnie chodziło, choć na ile znaliście Lantan i ekscentrycznych fascynatów magii, mogło chodzić o wszystko. Dla was w tym momencie liczyło się jedno. Nie ziąb i słona wilgoć ciągnąca od okna, po parapecie którego beztrosko spacerował kot, nie wojenna armada, lada moment mająca wyruszyć z portu w stronę Velen, lecz to, że wasz bardzo zajęty gospodarz najwyraźniej był gotów przeznaczyć dowolną ilość złota na swoje zachcianki, które nadspodziewanie mocno wiązały się z nauką.