Imperium kontratakuje – myślę, że byłoby to dobre hasło promocyjne drugiego tomu "Czasu silnych istot". Jak już wiecie – a jak nie, to tego nie czytajcie – Torkil wpadł w niezłe szambo. Czy i tym razem dowiedzie swojej inteligencji i wpadnie na jakiś cudowny sposób na uratowanie Imperium? A może zabłyśnie inna postać? Moja recenzja wam na to nie odpowie, ale na pewno udzieli odpowiedzi, czy drugi tom "Czasu silnych istot" warto przeczytać czy może wręcz przeciwnie i należy zdusić w sobie chęć jego kupna.
Pierwszy tom "Czasu silnych istot" rozpoczął moją przygodę z serią "Gamedec". Marcin Przybyłek sprostał moim oczekiwaniom, lecz nie ukrywam, że zakończenie powieści spowodowało duży niedosyt. ?Urwać? książkę w tak ciekawym momencie! Na szczęście nie musiałem długo czekać na drugi tom, który zacząłem czytać zaraz po tym, jak wpadł w moje ręce. Czy i tym razem mamy do czynienia z tak dobrą pozycją?
Rozpoczął się atak Thirów. Wydaje się, że armia WayEmpire nie ma szans na zwycięstwo z nimi w wojnie. Sprawy przybierają bardzo negatywny obrót dla Imperium – najpierw atak Thirów, potem śmierć Imperatora Gorgona Nemezjusa Ezry... Którego miejsce na dodatek zajmuje jego oprawca, nie przygotowany do zbliżającej się wojny! Czy w takiej sytuacji jest jakaś szansa na wygraną?
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.