Jak obiecali, tak uczynili. Pierwszy zwiastun animacji „Mass Effect: Paragon Lost” zadebiutował na Comic Con 2012, święcie ku czci popkultury i elektronicznej rozrywki, w której z taką lubością pławimy się na co dzień. Choć BioWare usilnie stara się poprawić wizerunek, który został nadszarpnięty w wyniku seryjnych strzałów w stopę na przestrzeni ostatnich miesięcy, to wysiłki firmy najwyraźniej spełzają na niczym. Porzucenie kiczu znanego z „Dawn of the Seeker” na rzecz, zdawałoby się, bardziej klasycznego stylu graficznego i zatrudnienie studia Production IG (twórców kultowego „Ghost in the Shell”) na niewiele się zdało.
Trudno nie zauważyć, że dominują negatywne opinie i oddani miłośnicy kosmicznych wojaży spod znaku „Mass Effect”, powolutku przygotowują małą krucjatę na Edmonton. Lwia część fanów już ochrzciła ten projekt jako potwarz i ostateczny gwóźdź do trumny uniwersum, a to dopiero pierwszy zwiastun. Co będzie potem?
Plik wideo nie jest już dostępny.
Zaraz… moment! Hej, ale to wcale nie wygląda tak niedorzecznie jak „Dawn of the Seeker” czy „Dragon Age: Redemption”! Nie jest źle i całość w miarę trzyma się kupy (dobra, może nie najwłaściwszy dobór słów, ale chwytacie sens). Mamy akcję, patos i wybuchy, czyli elementy, na które zawsze stawiała seria. Nasz „stary druh” też trzyma się całkiem nieźle, a jego przygoda przed tą całą draką z Shepardem ma niezgorszy potencjał, który śmiało można wykorzystać do nakręcenia intrygującej i emocjonującej animacji. Tak po prawdzie, widać pewien progres i można obejrzeć ten zwiastun bez większego zażenowania, więc gdzie leży problem?
Fani uważają, że produkcja przypomina serial animowany dla dzieci z okolic nostalgicznych lat 90’, a oczekiwali czegoś bardziej współczesnego, mrocznego i dorosłego. Sporo jest też narzekania o ogólne przerysowanie pewnych aspektów, a w szczególności wygląd Krogan, którzy przywodzą na myśl, że pozwolę sobie zacytować, „połączenie kosmicznego rekina z tępym piratem”. Trochę żółci poleciało również w stronę jakości narracji (zarówno pod względem aktorskim, jak i tekstowym) oraz protagonistów (że niby banda wymoczków, a nie duma Przymierza).
Czy zarzuty zostały postawione na wyrost, przekonamy się dopiero 13 listopada, bo właśnie wtedy swoją premierę na DVD/Blu-ray będzie mieć film.
Hm… tylko, czy warto w ogóle czekać?
PS. Przepraszam za tytuł rodem z portalu plotkarskiego. To było silniejsze ode mnie i zwyczajnie nie mogłem się powstrzymać, widząc "nieokiełznany szał", jaki wywołała ta zajawka.