Pewnie wspominam o tym już o raz któryś, ale literatura rosyjska jest naprawdę dobra. Nie mówię tu tylko o klasykach, bo ich nie wypada nie znać. W ostatnich latach Polska i świat otworzył się na wschodnią część literackiego globu, można tu wspomnieć o bardzo popularnej serii Metro Dmitra Glukhovskiego. I dobrze! Bo nasi wschodni sąsiedzi mogą pochwalić się długa historią związaną z fantastyką, dlatego też cieszy mnie fakt, że Fabryka Słów coraz częściej zerka na prawą stronę Europy i wydaje poczytne tytuły.
Ostatnio miałem szansę na przeczytanie drugiego tomu Cyklu Najlisskiego autorstwa Eleonory Ratkiewicz i, nie powiem, pisarka mnie zaintrygowała w tym stopniu, że postanowiłem przeczytać również inne jej pozycje, niewydane w Polsce. Ale o tym w przyszłości. Teraz zapraszam do przeczytania recenzji "Lare-i-t'ae".
High fantasy cechuje się tym, że rozgrywa się w rozbudowanym świecie, o długiej historii przepełnionej polityką, bitwami i innymi ważnymi wydarzeniami, które w niepośledni sposób wpłynęły na obecny kształt opisywanej krainy. Do najsłynniejszych twórców tego podgatunku literackiego zalicza się J.R.R. Tolkiena, C.S. Lewisa czy naszego rodzimego Andrzeja Sapkowskiego, lecz wielu innych autorów próbuje kreować własne rozwinięte uniwersa, czego częstym efektem jest dość płytki bądź mało intrygujący świat. Takiej próby podjęła się także Eleonora Ratkiewicz, rosyjska autorka, znana bardziej na wschodzie niż w naszym kraju za sprawą cyklu "Деревянный меч" (ros. Drewniany Miecz) czy "Наёмник мёртвых богов" (ros. Najemnik Martwych Bogów), tworząc wpierw "Tae Ekkejr!" oraz ostatnio wydany przez Fabrykę Słów "Lare-i-t'ae".
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.