Zgadzam się z recenzją i końcową oceną. Muszę przyznać, że na film wybrałem się do kina przypadkiem, bo chciałem go kiedyś tam obejrzeć w zaciszu domowym. Po kiszce, jaką był "Thor", i jeszcze większym szambie "Kapitanie Ameryce" obawiałem się, że "The Avengers" również będzie szajsem nie z tej ziemi, tylko z nieco lepszą obsadą, więc płacenie za bilet mijało się dla mnie z celem. Na całe szczęście myliłem się. Dwie i pół godziny w kinie upływa, jak z bicza strzelił. Na napisach końcowych strasznie nie chciało mi się wstawać, bo miałem ochotę na więcej.
Nie zgodzę się z Wiktulem, że taki miszmasz jest pójściem na łatwiznę przez twórców. Właśnie takie połączenie wymaga od nich dokładnego planowania i precyzji, żeby wszystko zagrało i nie było głupich błędów. Zresztą właśnie takie połączenia kręcą mnie najbardziej, od kiedy dawno temu widziałem odcinek kreskówki "Spidermana" na Fox Kids, w której zbierał ekipę składającą się m.in. z X-Menów czy Fantastycznej Czwórki, żeby nakopać bodajże dr Doomowi.
Jak Ranger pisze - na oklaski zasługuje doskonałe wręcz zbalansowanie postaci (zarówno pod względem umiejętności bohaterów, jak i ich czasu ekranowego). Loki, który wybijał się swoją grą w mocno przeciętnym "Thorze", był tutaj zaledwie (aż?) jedną z wielu dobrze zagranych postaci. Natomiast Kapitan Ameryka, który w ogóle mnie nie przekonał w swoim filmie, dobrze wybronił się jako mściciel. Ba, co najważniejsze, idealnie wręcz wykreowany został Hulk. Bodajże najpotężniejsza w uniwersum Marvela, solidnie nawet przekokszona przez autorów komiksów, "sałata" występuje na ekranie dokładnie tyle czasu, ile potrzeba na NIE zepsucie innych postaci. Nie oszukujmy się - końcówka filmu należy praktycznie w całości do Bruce'a Bannera, dobrze więc, że inni zdążyli pokazać się z jak najlepszej strony, gdy mieli na to czas. Jedyna aktorka, jaka totalnie nie pasuje mi w filmach Marvela, to Scarlett Johansson jako Czarna Wdowa. Nie przekonała mnie w "Iron Manie", tutaj również nie udało jej się tego dokonać.
Zarzut dla filmu? To cholerne 3D! Nienawidzę go i nie rozumiem, czemu muszę płacić więcej, skoro nie chcę oglądać filmów w trójwymiarze. Wolę płaskie wybuchy, płaskie mordy, płaskie ceny - ale za to ogląda się dużo przyjemniej, bez zbytniego męczenia wzroku.
I tak z przypadkowego seansu stałem się zagorzałym widzem produkcji filmowych Marvela (choć i tak wolę poczytać komiksy
). Nieważne, co wypuszczą w najbliższym czasie, udam się na to do kina. A zapewne o to im chodziło