Recenzja "Pełni księżyca" Jima Butchera


okładka, pełnia księżyca

Od dziecka, gdy tylko zetknąłem się ze światami fantastycznymi oraz magią, chciałem być magiem czy czarodziejem. Nic też dziwnego, że grając w cokolwiek wybierałem tę klasę. Wskrzeszanie umarłych, latające fireballe, przyzywanie sukkubów czy dziewic... Ciężko powiedzieć, które z tych jest najtrudniejsze. W każdym bądź razie takie umiejętności to prestiż sam w sobie. Dziwi mnie więc niepomiernie, że Harry Dresden, bohater książki "Pełnia księżyca" Jima Butchera, nie ma wzięcia, mimo że jest jedynym profesjonalnym magiem w książce telefonicznej. Nie wiem, czy jest takim fajtłapą, że partoli każde zaklęcie, czy też może żąda zbyt wiele brzdęku za swoje usługi. Wie o tym natomiast Eni, która zrecenzowała dla was drugi tom przygód Harry'ego. Zapraszam do czytania!

Od zawsze uważałam, że mam własny rozum i potrafię wybrać to, co dobre, bez oglądania się na innych. Kiedy gdzieś widziałam, że jakaś książka jest polecana albo odradzana przez kogoś, nigdy nie brałam tego pod uwagę. Wychodziłam z założenia, że sama najlepiej ocenię, czy mi się coś podoba, czy nie. Do czego piję? Otóż, poza tytułem książki oraz imieniem i nazwiskiem autora, na okładce można zobaczyć "Numer 1 na liście bestsellerów New York Timesa". Nigdy mi to nie imponowało, nigdy nie było dla mnie jakimkolwiek wyznacznikiem, choć wielu moich znajomych kieruje się tym przy wyborze książek. Wracając jednak do głównego tematu, czyli "Pełni księżyca" Jima Butchera, chciałabym przedstawić recenzję tej książki i tym samym sprawdzić, jak bardzo New York Times trafia w moje gusta czytelnicze.

Chicago jest bardzo niebezpiecznym miastem, ale nie mam tu na myśli złych i paskudnych gangsterów latających ze spluwą na wierzchu, o nie. Po Wietrznym Mieście, nie zważając na jakiekolwiek służby, biega mnóstwo istot z Nigdynigdy, który jest równoległym światem, pełnym magii i dziwów. To stamtąd biorą się wszystkie demony, wampiry, duchy, elfy, a także wszelkie inne paskudztwo, wkraczające do rzeczywistego świata, siejąc zamęt i przerażenie. Całe szczęście, istnieje też ktoś, kto wspierając lokalną policję, stoi na straży porządku. Tym kimś jest mag Harry Dresden.

Czytaj dalej...

Dziękujemy wydawnictwu Wydawnictwo MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.



Tonari no Totoro!
Odpowiedz
← Nowości

Recenzja "Pełni księżyca" Jima Butchera - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...