Ale trzeba przyznać, że nie przez net mechanika jest niezwykle (jak dla mnie) przydatna.
Czy RPG was pociąga?
Krótka uwaga do powyższych - Panowie, proszę - nie pozbawiajcie RPG literki "G".
A teraz kolej na moją odpowiedź na pytanie - "co mnie pociąga w RPG". Zawsze mam z takimi pytaniami problem, nie potrafię na zawołanie przywołać argumentów za czymś, co bardzo cenię i co jest chyba istotnym elementem czasu wolnego mojego życia. Czasem łatwiej odwołać się do konkretnego przykładu.
Na ostatniej sesji w D&D u Krzemienia, Przemek rzucił pomysł - spalmy zapasy wroga! Chyba trochę wybiegłem do przodu... Znaleźliśmy się w oblężonym Muran, przeżyliśmy tam kilka fajnych przygód - osłanialiśmy maga odnawiającego czarem wyłom w murze; a w ruinach krasnoludzkiej siedziby pod miastem stoczyliśmy pojedynek z pomiotem Gruumsha, który chciał za pomocą kamieni grzmotu wysadzić pół miasta. W tym momencie stanęliśmy przed dylematem - czy wypłynąć w głąb podziemnego morza za uciekającym półbogiem czy wrócić na powierzchnię i pomóc obrońcom. Wybraliśmy to drugie, a potem kolejny jego wariant - zrobimy małą wycieczkę za mur... Ostatecznie zamiast palić jakieś tam zapasy, po nielichej burzy mózgów, ustaliliśmy - zabijemy jednego z dowodzących armią skurczysynów. Dzięki pewnym koneksjom kilka małych pożarów wybuchło w obozie wroga, co pozwoliło naszej dzielnej drużynie (która w międzyczasie znalazła się za linią frontu) na pełnej "k...rwie" wparować pod sam namiot głównodowodzącego hobgoblinami i w krótkie, acz morderczej, walce urżnąć mu łeb.
Jeśłi ktoś by mnie się pytał, to to własnie lubię w RPG i D&D. Swobodę, współpracę pomiędzy graczami i czyny godne herosów.
Ps. oczywiście "zlutowaliśmy" generała zanim daliśmy nogę z jego głową pod pachą.
A teraz kolej na moją odpowiedź na pytanie - "co mnie pociąga w RPG". Zawsze mam z takimi pytaniami problem, nie potrafię na zawołanie przywołać argumentów za czymś, co bardzo cenię i co jest chyba istotnym elementem czasu wolnego mojego życia. Czasem łatwiej odwołać się do konkretnego przykładu.
Na ostatniej sesji w D&D u Krzemienia, Przemek rzucił pomysł - spalmy zapasy wroga! Chyba trochę wybiegłem do przodu... Znaleźliśmy się w oblężonym Muran, przeżyliśmy tam kilka fajnych przygód - osłanialiśmy maga odnawiającego czarem wyłom w murze; a w ruinach krasnoludzkiej siedziby pod miastem stoczyliśmy pojedynek z pomiotem Gruumsha, który chciał za pomocą kamieni grzmotu wysadzić pół miasta. W tym momencie stanęliśmy przed dylematem - czy wypłynąć w głąb podziemnego morza za uciekającym półbogiem czy wrócić na powierzchnię i pomóc obrońcom. Wybraliśmy to drugie, a potem kolejny jego wariant - zrobimy małą wycieczkę za mur... Ostatecznie zamiast palić jakieś tam zapasy, po nielichej burzy mózgów, ustaliliśmy - zabijemy jednego z dowodzących armią skurczysynów. Dzięki pewnym koneksjom kilka małych pożarów wybuchło w obozie wroga, co pozwoliło naszej dzielnej drużynie (która w międzyczasie znalazła się za linią frontu) na pełnej "k...rwie" wparować pod sam namiot głównodowodzącego hobgoblinami i w krótkie, acz morderczej, walce urżnąć mu łeb.
Jeśłi ktoś by mnie się pytał, to to własnie lubię w RPG i D&D. Swobodę, współpracę pomiędzy graczami i czyny godne herosów.
Ps. oczywiście "zlutowaliśmy" generała zanim daliśmy nogę z jego głową pod pachą.
Niestety - nic przystającego do jego potęgi, która była dość znaczna. Jednym zaklęciem zmniejszył w pierwszej rundzie pw całej drużyny o 40%. Kawał ****, muszę przyznać. Padł w drugiej rundzie walki. Tak na marginesie - walki na ósmym poziomie są szybkie i zabójcze. Postacie mają już potężne zdolności, a liczba pw nie jest za wysoka, no i to KP zawsze wydaje się być ciut za małe...
Chodzi o RPG, nie cRPG (tyle razy to było nawet w tym temacie pisane)...
Tak się zastanawiam gdzie to napisać, niech będzie, że tu. Powiedzmy, że to ma być wpis w stylu "mój kochany pamiętnioczku...", zatem:
ekhm,
Mija właśnie pierwszy rok mojego renesansu RPGowego. Kiedyś grałem całkiem sporo - a to trafiło się mistrzowanie w D&D 3. e., a to jako gracz biegałem i tarzałem się po błocku Warhammera 2e. - ogólnie było "fajno". Aż do czasu - w końcu perturbacje życiowe wysiudały mnie z hobby, sprawiły, że zacząłem zajmować się pierdołami pokroju: "urządź sobie życie", czy czymś równie nudnym. Lata mijały, a ja co najwyżej grałem w protezy (zwane cRPG) pokroju "Legenda: Ręka czegoś tam" czy "Nie jestem dedekiem i jestem bardzo mhoczny Age". W końcu jednak przyszedł rok 2012, a dokładniej jego zmierzch, kiedy postanowiłem powrócić do grania - jakoś tak w grudniu poznałem Wiktula, który wciągnął mnie do swojego WoDziarskiego kolektywu, potem w styczniu poznałem Krzemienia, w wyniku czego znów zacząłem napieprzać diabły mieczem, później jeszcze przyszedł Świderek i jego Pathfinder... i tak w końcu odkryłem, że miesięcznie rozgrywam sześć sesji RPG. Łał, nawet w czasach młodości nie miałem takiego przerobu.
W tym roku (łącznie z grudniem ubiegłego) rozegrałem:
- ok. 30. sesji w D&D 3.5 (chyba łącznie 32, ale nie dam sobie łapki uciąć).
- ok 20. sesji w WoDa
- ok. 10-12. sesji w Pathfindera
- ok. 10. w Flameworld (taki indias RPG w fazie betatestów)
- 6. w D&D 4e.
- 4. w Zew Cthulhu 6 e.
- 3. w playtest D&D Next
- 2. w Dragon age RPG (system fajny, tyko mg fujara )
- 2. w Batmana (na zasadach przerobionego WoDa)
- 1. w Earthdawn
Sam muszę przyznać - sporo tego. W przyszłym roku odpadnie mi D&D 3.5, WoD. i gdzieś w marcu/kwietniu Pathfinder. Mam zamiar dalej grać w D&D 4e. (pewnie przez większą cześć przyszłego roku), jak i testować Flameworld. Chciałbym też poprowadzić Numenerę, 13th Age;a (póki co podręczniki do nich zajęte są "szlachetnym zadaniem agregacji kurzu na półce"), no i największą premierą przyszłego roku - czyli D&D Next. Ta ostatnia chyba ukradnie mi hobby.
Ot, to takie moje podsumowanie i przyszłoroczne plany. Może ktoś z was ma jakies pytania, tudziez też chce się pochwalić jakimś podsumowaniem? Jeśli tak, to zapraszam
ekhm,
Mija właśnie pierwszy rok mojego renesansu RPGowego. Kiedyś grałem całkiem sporo - a to trafiło się mistrzowanie w D&D 3. e., a to jako gracz biegałem i tarzałem się po błocku Warhammera 2e. - ogólnie było "fajno". Aż do czasu - w końcu perturbacje życiowe wysiudały mnie z hobby, sprawiły, że zacząłem zajmować się pierdołami pokroju: "urządź sobie życie", czy czymś równie nudnym. Lata mijały, a ja co najwyżej grałem w protezy (zwane cRPG) pokroju "Legenda: Ręka czegoś tam" czy "Nie jestem dedekiem i jestem bardzo mhoczny Age". W końcu jednak przyszedł rok 2012, a dokładniej jego zmierzch, kiedy postanowiłem powrócić do grania - jakoś tak w grudniu poznałem Wiktula, który wciągnął mnie do swojego WoDziarskiego kolektywu, potem w styczniu poznałem Krzemienia, w wyniku czego znów zacząłem napieprzać diabły mieczem, później jeszcze przyszedł Świderek i jego Pathfinder... i tak w końcu odkryłem, że miesięcznie rozgrywam sześć sesji RPG. Łał, nawet w czasach młodości nie miałem takiego przerobu.
W tym roku (łącznie z grudniem ubiegłego) rozegrałem:
- ok. 30. sesji w D&D 3.5 (chyba łącznie 32, ale nie dam sobie łapki uciąć).
- ok 20. sesji w WoDa
- ok. 10-12. sesji w Pathfindera
- ok. 10. w Flameworld (taki indias RPG w fazie betatestów)
- 6. w D&D 4e.
- 4. w Zew Cthulhu 6 e.
- 3. w playtest D&D Next
- 2. w Dragon age RPG (system fajny, tyko mg fujara )
- 2. w Batmana (na zasadach przerobionego WoDa)
- 1. w Earthdawn
Sam muszę przyznać - sporo tego. W przyszłym roku odpadnie mi D&D 3.5, WoD. i gdzieś w marcu/kwietniu Pathfinder. Mam zamiar dalej grać w D&D 4e. (pewnie przez większą cześć przyszłego roku), jak i testować Flameworld. Chciałbym też poprowadzić Numenerę, 13th Age;a (póki co podręczniki do nich zajęte są "szlachetnym zadaniem agregacji kurzu na półce"), no i największą premierą przyszłego roku - czyli D&D Next. Ta ostatnia chyba ukradnie mi hobby.
Ot, to takie moje podsumowanie i przyszłoroczne plany. Może ktoś z was ma jakies pytania, tudziez też chce się pochwalić jakimś podsumowaniem? Jeśli tak, to zapraszam
Opinie są pozytywne, a co do spisania wrażeń - wybacz, nie mam czasu pisać, gram przecież
Krótko mówiąc - adrenalina, współpraca, możliwość wcielenia się w bohatera, ryzyko, i jeszcze raz powtórzę najważniejsze - adrenalina