Nie jest tajemnicą, że George R. R. Martin kompletnie nie zna się na grach komputerowych, a branża elektronicznej rozrywki stanowi dla niego taką niewiadomą jak dla nas umysł Littlefingera. Cóż, niejednokrotnie podkreślał on swoją niewiedzę w tej dziedzinie, a także generalnie nie ma obowiązku orientować się, kto rozdaje tutaj karty i jakie studio gwarantuje odpowiednią jakość adaptacyjną jego autorskim światom. Nie musi przecież wiedzieć wszystkiego i nie ulega wątpliwością, że mistrzowi jesteśmy w stanie wybaczyć wiele. Jednakowoż jakaś osoba z jego sztabu agentów powinna mieć pojęcie, co w trawie piszczy i szeptać mu do ucha dobre rady, jeżeli chodzi o udzielanie praw do marki, bo inaczej nieskazitelne uniwersa zaleje fala bylejakości oraz totalnej żenady.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że pierwsza fala tandety właśnie nadciąga, aby bezlitośnie zatopić marzenia miłośników Westeros o klimatycznych wirtualnych przygodach i mrocznych cyfrowych intrygach.
Wybaczcie, ale nie mogę wykrzesać z siebie absolutnie żadnych pozytywnych uczuć, że powstaje przeglądarkowa gra MMORPG oparta na „Pieśni Lodu i Ognia”. Nie po spektakularnej porażce, jaką był „Battlestar Galactica Online”. Tytuł, który zamiast ciekawie rozwinąć świat z niewyobrażalnym potencjałem, obecnie plasuje się gdzieś pomiędzy niższymi stanami średnimi i opiera się na jednej uświęconej zasadzie „płać, płać, do jasnej cholery płać!”. Oczywiście, to wszystko pod płaszczykiem darmowości i wolnego wyboru. Choć muszę otwarcie przyznać, że w pewnym sensie podziwiam kreatywność firmy BigPoint oraz studia Artplant w kwestii mnogości sposobów, mających za zadanie obedrzeć gracza ze wszystkich oszczędności. Nie mam żadnych wątpliwości, że ten magicznym duet to samo uczyni z „Grą o tron”, która skupia znacznie więcej pasjonatów niż kosmiczna wojna Cylonów z ludźmi.
Szkoda. Oprócz standardowego marketingowego bełkotu oraz kilku obrazków, wiemy tylko tyle, że gra powstaje, a jej zamknięte beta testy planowane są na jesień 2012 roku. Ponoć więcej informacji mamy poznać w przyszłym tygodniu, podczas imprezy Game Developers Conference, ale sęk w tym, iż… nie jestem tym kompletnie zainteresowany, mimo że uwielbiam Westeros i jego podły zapach dworskich intryg.
Wiem, to strasznie dziecinne oceniać coś przed ujawnieniem pierwszych konkretnych informacji, lecz naprawdę nie wydaję mi się, aby BigPoint nagle zmienił swoje nieczyste zagrywki i stał się uosobieniem branżowych cnót. W takie cuda przestałem już dawno temu wierzyć.