[WoD] Sesja VLa
- To często zależy od sytuacji. Zazwyczaj nikt nie ma ochoty na pogawędki, a on również nie szuka kontaktu, więc często nie odpowiada wcale. Obserwator to nie dobra wróżka z bajki. Równie czesto dziala przeciwko Rodzinie jak jej pomaga. Czyli cholernie rzadko. Zazwyczaj tylko obserwuje sytuację. Sporadycznie przed czyms ostrzega, nigdy się nie zdarzyło, żeby pomógł gdy go o to poproszono. To raczej łącznik obcego państwa niż sojusznik.
- Rozumiem - potwierdził Marek po czym odrzekł - Zabieram się zatem do roboty. Udam się do sanktuarium, napiszę list i oddam go pod wskazaną skrzynkę. Miejmy nadzieję, że długo z odpowiedzią nie będziemy musieć czekać - po tych słowach skierował swą uwagę na Kozuba - Mogę z mistrzem na słowo? Nie zajmie to długo - zapytał.
- Oczywiście. - Richard zamienił jeszcze dwa słowa szeptem z Niemcem i wyszedł z tobą na krużgankowy korytarz nad opustoszałą salą główną. Bezowocny przebieg obrad musiał zabić morale harpii, wymiatając wszystkich regularnych bywalców z Elizjum. Jedynie pani Nadia krążyła niczym widmo, widocznie w napadzie histerii, poszukując frenetycznie jakiegoś niezidentyfikowanego przedmiotu pomiędzy bibelotami rozłożonymi na rzeźbionych komodach.
- Coś cię dręczy? Ja wiem, Marchlewska, ale to pewnie nie twoja wina. Znajdziemy ją, twoja gościnność nie dozna uchyby, a w razie niepowodzenia blamaż spadnie na mnie.
- Coś cię dręczy? Ja wiem, Marchlewska, ale to pewnie nie twoja wina. Znajdziemy ją, twoja gościnność nie dozna uchyby, a w razie niepowodzenia blamaż spadnie na mnie.
Marek chwilę milczał - Marchlewska, owszem, jest kwestią ważną, lecz blamaż pozostawiłbym w mojej kwestii, Mistrzu. Wstyd spadający na mniej ważnego członka rodziny przynosi mniej wstydu jej całej, dlatego nie proszę o żadne łaski, a rozsądną karę, o ile obwieszczę hiobową wieść. Postaram się jednak z całych sił nie zapeszyć. Rodzina jest najważniejsza. W dodatku mam już nawet możliwe źródła informacji oprócz Obserwatora...lecz też nie o tym chcę porozmawiać - wziął głębszy wdech - Informacje, odnośnie zabójcy nie otrzymałem za darmo. Ten bibliotekarz nie zażądał co prawda pieniędzy, lecz czegoś w jego walucie. Odpowiednią księgę, która zaspokoiłaby jego gusta. Po przemyśleniu zaproponowałem ""Infinitum turpis Vita - Nocte de Mali" z racji przede wszystkim, ogólności księgi oraz tym, że nie ujawnia ona żadnych tajemnic naszego klanu. Informacje zawarte w niej nie dadzą mu żadnej przewagi, ani nikomu kto by ją posiadł. Ma wartość kolekcjonerską - schylił głowę - Proszę mi jednak wybaczyć zuchwałość, lecz nie było czasu by się konsultować i jeśli uraziłem Mistrza bezczelnością w gospodarowaniu nieswoim to proszę o wybaczenie i zrozumienie sytuacji w jakiej się znalazłem - czekał na odpowiedź, a być może i cios. W dodatku miał cichą nadzieję, że na tą chwilę jest zbyt ważny, by go mocno ukarać co mogło uratować mu zadek. Przynajmniej do czasu zakończenia sprawy.
Trudno. Informacja warta swej ceny mam nadzieję. Książkę zawsze można odtworzyć albo odkupić, zresztą to i tak pośledni tytuł. Najważniejsze, że wiesz gdzie szukać. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że ta historia dopiero się zaczyna. A swoją drogą, wcalebym się nie zdziwił gdyby Szczury wiedziały coś o zaginięciu Joanny, zwłaszcza jeśli Sabat na z tym coś wspólnego. Więc gminna niesie, że ich kontakty nie ograniczają się do Camarilli. - skrzywił się z pogardą wampir.
- Dowiedzieliśmy się dużo o zbójcy zatem uważam, że jest warta swojej ceny - odpowiedział zadowolony, że nie usłyszał nic potencjalnym ukróceniu go o kończyny czy czymś podobnie miłym, po czym kontynuował- Zatem mamy 3 opcje: Obserwatora, Bibliotekarza i Nosferatu. Z czasowego punktu widzenia pierwsza opcja wydaje się być najmniej atrakcyjna. Do bibliotekarza z kolei i tak muszę się udać by "zapłacić", więc i od niego pierwsze bym się czegoś dowiedział. Powstaje jednak jeden problem. Ponownie trzeba będzie zapłacić, lecz teraz mogę tę kwestię rozważyć z Mistrzem. Czy posiada Mistrz jakaś księgę, którą można poświęcić w zamian za informacje? - zapytał na niezbyt zadowolonego Mistrza. Nie popierał on polityki Nosferatu. Jeśli uznać, że w świecie wampirów nikomu nie można ufać, to Szczurom ufa się szczególnie najmniej.
Pomyślmy. Ten cały bibliotekarz musi znać się na rzeczy, skoro takie informacje sprzedał za Nocte Mali. Tamten tom jakoś zniosę, a co jeszcze mógłbym oddać... Może Necronomicon Al-Hazreda? To i tak fałszywka. O, wiem. Zaproponuj mu Malleus et Aegis - maleficia insolentia est. Jeśli musisz. - Dodał ponuro. - zapewne u szczurów najwięcej dowiesz się od ich przywódcy, Zeflika. O ile obrady się nie wznowią, widziałeś, że jest jednym z elektorów. Ewentualnie mógłbyś poszukać jakiegoś pomniejszego szkaradka, ten może być do wyjawienia cennych informacji.
Wyszedłeś z pomieszczenia z głową pełną sprzeczności. Spolegliwość twojego mistrza, władcza postawa Niemca, brakująca pani detektyw... Wyglądało na to, że uporządkowany i poukładany świat wampirzych intryg w drastyczny sposób zmierza ku radykalnym zmianom, poprzedzonych okresem kompletnego chaosu. Niebezpieczna, groźna wręcz sytuacja, która sprzyja jednak wzlotom jak i upadkom. Dotychczas jasno widziałeś, że ani ty ani mistrz nie znajdujecie się na drodze wiodącej do sukcesu i zamiast gromadzić zyski dla siebie trafiliscie pod komendę przyjezdnego, który w razie sukcesu miał spić całą śmietankę. Z drugiej strony, gdybyście okazali nielojalność, Prawdziwa Śmierć czekała na przegranych. W całym tym chaosie uderzyło cię jedno spostrzeżenie. Od kilku nocy nikt nie sprawował władzy - realnej władzy, bo niesubordynacja wśród wampirzej szlachty wobec interreksa była widoczna jak na dłoni. Jeśli Sabat zabił księcia i miał atakować, nie było lepszego momentu.
A jednak nad głową nie gorzał dach, a do uszu zamiast świstu kul i ostrzy trafiały tylko szepty knowań.
Być może to wszystko gra? Być może to wszystko prawdziwa Maskarada, za którą stał... no właśnie, kto? Komu mogłaby się opłacać ta sytuacja, w której być może wszyscy będą przegrani? Jaka może być stawka, by ryzykować całą katowicką Camarillę?
Schodząc po schodach zobaczyłeś Zeflika, który odbierał od ghula - portiera swoją broń, trawiony w intrygujące, misterne wzory rewolwer o śmiertelnie dużym kalibrze, kontrastujący z jego odpychającą fizjonomią. Ubrany tak, by nie wyróżniać się z tłum zwykłych ludzi, schował armatę w fałdy podkoszulka za 30 złotych, kiepsko kryjącego nabrzmiały brzuch. Zarzuciwszy na plecy wytartą, dżinsową kurtkę szwedkę, wyszedł, kolebiąc się lekko.
O Zefliku chodziły różne pogłoski. Jedni po cichu zarzucali mu koszachty z Sabatem i niezależnymi, ale nigdy niczego nie udowodniono. Inni twierdzili, że jest diabolistą, ale szeryf wystosował kiedyś oficjalne oświadczenie, jakoby zarzuty te były puste, a sprawa zamknięta przed co najmniej stu laty. Oczywiście adepci Nadwrażliwości wiedzieli, że to prawda, lecz trzymali język za zębami i nie grzebali w temacie. W końcu Gontarczyk również był diabolistą, za co odbył okrutną pokutę, nie wiedziałeś jaką dokładnie.
- Och, jakże te obrady źle wpływają na moje samopoczucie. Głowę dam, że długo nie pociągnę. Gdy już zmienię się w pył, posadźcie dla mnie frezje w ogrodzie i starajcie się opłakać mnie godnie. Och, moje biedne trzewia, jeszcze parę dni i pożegnam ten padół łez... - histeryzowała po raz setny pani Nadia, której usłużny ghul bez śladu znudzenia masował kark, podawszy puchar świeżej krwi - Czuję słabość, czuję jak nadciąga. Może to tej nocy, kto wie? Powiedzcie moim dzieciom, aby... - dalej nie miałeś sił, Nadia, chociaż była faktycznie leciwa, nie przyjmowała do wiadomości, że Ostateczna Śmierć nie jest kwestią czasu. Wieść gminna nakazywała trzymać się z dala od jej terenów łowieckich, a plotki niosły historie o potwornych chorobach, jakie ta kobieta rozsiewała za każdym ugryzieniem.
Noc była chłodna, choć młoda.
A jednak nad głową nie gorzał dach, a do uszu zamiast świstu kul i ostrzy trafiały tylko szepty knowań.
Być może to wszystko gra? Być może to wszystko prawdziwa Maskarada, za którą stał... no właśnie, kto? Komu mogłaby się opłacać ta sytuacja, w której być może wszyscy będą przegrani? Jaka może być stawka, by ryzykować całą katowicką Camarillę?
Schodząc po schodach zobaczyłeś Zeflika, który odbierał od ghula - portiera swoją broń, trawiony w intrygujące, misterne wzory rewolwer o śmiertelnie dużym kalibrze, kontrastujący z jego odpychającą fizjonomią. Ubrany tak, by nie wyróżniać się z tłum zwykłych ludzi, schował armatę w fałdy podkoszulka za 30 złotych, kiepsko kryjącego nabrzmiały brzuch. Zarzuciwszy na plecy wytartą, dżinsową kurtkę szwedkę, wyszedł, kolebiąc się lekko.
O Zefliku chodziły różne pogłoski. Jedni po cichu zarzucali mu koszachty z Sabatem i niezależnymi, ale nigdy niczego nie udowodniono. Inni twierdzili, że jest diabolistą, ale szeryf wystosował kiedyś oficjalne oświadczenie, jakoby zarzuty te były puste, a sprawa zamknięta przed co najmniej stu laty. Oczywiście adepci Nadwrażliwości wiedzieli, że to prawda, lecz trzymali język za zębami i nie grzebali w temacie. W końcu Gontarczyk również był diabolistą, za co odbył okrutną pokutę, nie wiedziałeś jaką dokładnie.
- Och, jakże te obrady źle wpływają na moje samopoczucie. Głowę dam, że długo nie pociągnę. Gdy już zmienię się w pył, posadźcie dla mnie frezje w ogrodzie i starajcie się opłakać mnie godnie. Och, moje biedne trzewia, jeszcze parę dni i pożegnam ten padół łez... - histeryzowała po raz setny pani Nadia, której usłużny ghul bez śladu znudzenia masował kark, podawszy puchar świeżej krwi - Czuję słabość, czuję jak nadciąga. Może to tej nocy, kto wie? Powiedzcie moim dzieciom, aby... - dalej nie miałeś sił, Nadia, chociaż była faktycznie leciwa, nie przyjmowała do wiadomości, że Ostateczna Śmierć nie jest kwestią czasu. Wieść gminna nakazywała trzymać się z dala od jej terenów łowieckich, a plotki niosły historie o potwornych chorobach, jakie ta kobieta rozsiewała za każdym ugryzieniem.
Noc była chłodna, choć młoda.
Zeflik, kiedy wyszedłeś, otwierał kluczykami drzwi swojego co najmniej pięcioletniego Forda Escorta. Nie miał przy sobie ochrony ani nawet ghula-szofera. Nie wydawał się specjalnie zainteresowany twoim wyjściem za nim. Być może wynikało to z wyrachowania, ale żeby go złapać musiałeś odpuścić dyskrecję i zmusić się do podbiegnięcia.
Nie pozostało mu nic innego jak właśnie podbiec. Inaczej mu "zwieje".
- Panie Zeflik! - krzyknął za nim podbiegając kawałek - Przepraszam, że niepokoję, ale miałby pan chwilę? Nie zajmę wiele czasu - Marek postarał się o odrobinę kulturalności, choć nie było o nią mu łatwo. Szczur był Szczurem. Nawet jeśli ważnym.
- Panie Zeflik! - krzyknął za nim podbiegając kawałek - Przepraszam, że niepokoję, ale miałby pan chwilę? Nie zajmę wiele czasu - Marek postarał się o odrobinę kulturalności, choć nie było o nią mu łatwo. Szczur był Szczurem. Nawet jeśli ważnym.
Szczur zatrzymał się w pół kroku, obrócił się w twoja stronę stojąc przy otwartych drzwiach escorta. Uśmiechnął się nieładnie, nie byłeś pewien czy celowo, czy była to pochodna jego nadzwyczajnej szpetoty.
- Jeśli chodzi o twoja zagubioną koleżankę, to niestety nie nie zbyt wiele pomóc. Poprzedni książę był dobry dla mnie i moich braci. Nie myśl, że dzięki temu stanę się popychadłem twojego nowego niemieckiego zarządcy. - rzucił zaczepnie- Mogę ci za to pokazać dotychczasowe efekty działalności Żeni Rozpruwacza. Lista ofiar jest dość długa, złożona głównie z sabatników, choć znalazło sięna niej kilku głosniejszych członków grupy Chujka, a nawet jeden z moich podopiecznych. Marchlewskiej na niej nie ma.
Zeflik wyciągnął organizer, na którym widniała zapisana drobnym maczkiem lista nazwisk.
- Domyślam się, że twój przyjaciel antykwariusz nie potrafił nic o niej powiedzieć, a przynajmniej usilnie tak twierdził, parszywy kolaborant?
- Jeśli chodzi o twoja zagubioną koleżankę, to niestety nie nie zbyt wiele pomóc. Poprzedni książę był dobry dla mnie i moich braci. Nie myśl, że dzięki temu stanę się popychadłem twojego nowego niemieckiego zarządcy. - rzucił zaczepnie- Mogę ci za to pokazać dotychczasowe efekty działalności Żeni Rozpruwacza. Lista ofiar jest dość długa, złożona głównie z sabatników, choć znalazło sięna niej kilku głosniejszych członków grupy Chujka, a nawet jeden z moich podopiecznych. Marchlewskiej na niej nie ma.
Zeflik wyciągnął organizer, na którym widniała zapisana drobnym maczkiem lista nazwisk.
- Domyślam się, że twój przyjaciel antykwariusz nie potrafił nic o niej powiedzieć, a przynajmniej usilnie tak twierdził, parszywy kolaborant?
Taka informacja zasadniczo miała dwa oblicza. Pierwsze takie, że nie spotkała ją (najprawdopodobniej) ostateczna śmierć. Druga taka, że (najprawdopodobniej) została porwana przez (najprawdopodobniej) Sabat. Wyczuwając pewnego rodzaju pogardę w głosie Zeflika postanowił odpowiedzieć w podobnym tonie.
- Owszem. Nie należy on do pomocnych i przycisnąć go na swoim podwórku to ciężka sprawa. Aż dziw, że Sabat się nim jeszcze nie zajął.
- Owszem. Nie należy on do pomocnych i przycisnąć go na swoim podwórku to ciężka sprawa. Aż dziw, że Sabat się nim jeszcze nie zajął.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, daj mi znać. Lubiłem starego księcia, traktował dobrze mnie i moich pobratymców. Rozwiązanie zagadki jego śmierci byłoby dobre dla nas wszystkich.
Paskudny mężczyzna wsiadł do swojego samochodu i nie czekał na twoje pożegnania. Widocznie miał ważniejsze sprawy niż ty - albo chciał ci dać do zrozumienia, że jego zapewnienie o kooperacji nie powinno być traktowane poważnie.
Paskudny mężczyzna wsiadł do swojego samochodu i nie czekał na twoje pożegnania. Widocznie miał ważniejsze sprawy niż ty - albo chciał ci dać do zrozumienia, że jego zapewnienie o kooperacji nie powinno być traktowane poważnie.
Marek przytaknął i odprowadził wzrokiem odjeżdżające auto Zeflika. Przynajmniej jednego się dowiedział. Joanna żyje. A przynajmniej nie zginęła. Choć na ile mógł być tego pewny? Teraz kwestia jej odnalezienia. O to spróbuje dopytać się bibliotekarza, gdyż to był jego kolejny cel. Najpierw jednak musiał udać się do rezydencji, by wziąć tomy dla lasombry, oraz by napisać list do Obserwatora w razie braku kooperacji ze strony tego pierwszego. Tremere odszedł z miejsca w kierunku drogi głównej, by tam złapać taksówkę.
Odszedłeś z miejsca dumając nad Zeflikiem i tym, gdzie leży jego lojalność, Joanną i gównem, w które się wpakowała. Kiedy ją poznałeś miałeś wrażenie, że potrafi o siebie zadbać. Co takiego musiało się stać, że zniknęła Tremere, ponoć ekspert od takich problemów jak wasze?
W roztargnieniu wpadłeś na młodzieńca, który odburknął coś do ciebie nieuprzejmie i poszedł w stronę Elizjum. Zignorowałeś go, ostatnio traciłeś rachubę hołoty, w ciągu dekady potrafiło się ich pojawić dwóch, nie sposób było tego spamiętać. Nigdy nie rozumiałeś dlaczego stary książę to tolerował. Bez znaczenia.
Złapałeś taksówkę, każąc śmierdzącemu papierosami taryfiarzowi zawieźć się do schronienia swojego mistrza. Poczułeś lekkie ukłucie głodu, a potem wibracje telefonu.
Joanna.
W roztargnieniu wpadłeś na młodzieńca, który odburknął coś do ciebie nieuprzejmie i poszedł w stronę Elizjum. Zignorowałeś go, ostatnio traciłeś rachubę hołoty, w ciągu dekady potrafiło się ich pojawić dwóch, nie sposób było tego spamiętać. Nigdy nie rozumiałeś dlaczego stary książę to tolerował. Bez znaczenia.
Złapałeś taksówkę, każąc śmierdzącemu papierosami taryfiarzowi zawieźć się do schronienia swojego mistrza. Poczułeś lekkie ukłucie głodu, a potem wibracje telefonu.
Joanna.