[WoD] Sesja VLa

Tydzień temu.

[ILUSTRACJA + ILUSTRACJA]

Szeryf pochylił się nad zwłokami. Jego pulchna postać obeszła już trupa trzykrotnie, lecz nie powiedział ani słowa. Stojący z tyłu Nosferatu nie próbował mu przeszkadzać. Po drugiej stronie stołu, na którym ułożone zostało truchło, widziałeś odzianą w futrzany szal i niepotrzebnie krzykliwą wieczorową suknię Lady Nadię, wspartą na ramieniu Roberta Gontarczyka, któremu nadmierna czułość malkavianki wyraźnie była nie w smak.

Obejrzałeś się wokół magazynu. Po twojej prawej, przy zaimprowizowanym stoliku stał niejaki Richard Kozub, ślązak z dziada pradziada. I jedyny Starszy Tremere w okolicy. Badając okrwawioną dokumentnie koszulę, jeszcze przed momentem znajdującą się na zwłokach, mruczał ezoteryczne wersety. Urwał, wsadzając dwa palce do ust, po czym westchnąwszy, oparł się o stolik. Przez moment miałeś wrażenie, że faktycznie zadrżał, jego chude ciało, wstrząśnięte jakby spazmem... żalu? Dyskretnie otarł oczy, spojrzał na ciebie, kiwając głową, potwierdzając to, czego się obawiałeś. Wreszcie odwrócił się, podchodząc do stołu, na którym leżał nieboszczyk. Nieboszczyk w zaawansowanych stadium rozkładu, z odciętą głową i wieloma ranami ciętymi i kłutymi.

- Bez wątpienia. Krew należy do księcia Amadeusza Kantego. A to są jego doczesne szczątki. - rzekł lekko łamiącym się głosem Richard. Słysząc to, Gontarczyk odepchnął od siebie lekko wiszącą mu u ramienia Nadię. Obie harpie przyjęły tę wiadomość ze względnym spokojem, zwłaszcza Lady Nadia Awdiejewa, o której chodziły ploty, że łatwo się wzrusza. Starszy Tremere cofnął się i zajął miejsce po twojej lewej stronie, nieco z dala od stołu.

Szeryf, niski i pulchny człowieczek, podobny nieco do wątłego i niziutkiego Richarda, przemaszerował wokół stołu, obserwując bacznie wasze reakcje. Był Toreadorem, nosił lokalne nazwisko - Antoni Riedel. Jego kontrowersyjne metody zaprowadzania porządku dawały mu posłuch wśród młodszych członków wampirzej społeczności - posłuch graniczący z obawą. Dysponował jednak bystrym i przenikliwym umysłem, a jak się domyślałeś, był bardzo ambitny.
- Naszego księcia spotkała Ostateczna Śmierć. - wypowiedział głośno. Gdyby spojrzenie drugiego Toreadora, Gontarczyka, mogło zabijać, szeryf padłby trupem na miejscu.
- Bez wątpienia został zamordowany. Kto jest sprawcą, ustalimy niebawem. Niech go Bóg ma w opiece, gdy go już znajdziemy, a znajdziemy na pewno. - podjął znowu, po chwili - Wobec stanu bezkrólewia nie możemy pozostać obojętni. Należy czym prędzej zdecydować o jego następcy. Póki zagadka śmierci nie zostanie rozwiązana, a nowy Książę wybrany, będę sprawował tymczasowy patronat nad sprawami miasta. Książę Kanty nie wyznaczył żadnego Seneszala, nie wskazał swojego sukcesora, natomiast pana, panie Kozub... - zwrócił się do stojącego obok ciebie Tremera - Pan jest zwyczajnie zbyt krótko z nami, by zachować stabilność Camarilli w obecnej sytuacji. Czy ktoś chciałby coś dodać? - zakończył patrząc na zebranych - harpie, Richarda, również ciebie, który byłeś obecny wyłącznie ze względu na fakt, że dzieliłeś ze zmarłym księciem klan.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Marek stał z założonymi rękoma do tyłu bacznie obserwując ciało księcia. Od czasu do czasu poprawiał okulary na nosie. Zabójstwo księcia niosło ze sobą wiele konsekwencji. Dla Camarilli akurat nie najlepsze. Spojrzenie na Antoniego jednak pozwalało mieć nadzieję, że nie zapanuje chaos. Chaos, który jest domeną Sabatu. A to mogło się tylko i wyłącznie źle skończyć. Potrzeba było solidnej i mocnej ręki by teraz wszystko utrzymać w ryzach. Riedel dzięki swoim metodom zapracował na miano takiego, co taką rękę posiada.

Zabójstwa królów, książąt, papieży, kapłanów, magnatów czy innych szanowanych i wpływowych ludzi to nieodłączna część historii. A jak powszechnie wiadomo historia lubi się powtarzać. Jedną z metod odnajdywania prawdy jest wykluczanie kolejnych ewentualności. Ciało księcia mogło dać wiele wskazówek.
- Czy mógłbym przyjrzeć się bliżej księciu? - zapytawszy podszedł bliżej stołu skupiając uwagę na rany. Co prawda na medycynie sądowej znał się w znikomym stylu, ale książę zabity został konwencjonalnymi metodami co mogło dać kilka wskazówek co do jego śmierci.
Po chwili oględzin patrząc na rany zaczął mówić.
- Jak widzimy, nasz szanowny książę zginął z bliskiej odległości a to sugeruje nam wiele rzeczy. Mianowicie, największy nasz chętny na taką ofiarę, Sabat, nigdy by do księcia nie doszedł choćby na rzut kamieniem. Straż by o to zadbała, bo chyba książę samotnie na spacery nie chodził? - zapytał retorycznie robiąc kilka kroków wokół stołu - Idąc dalej, mamy tutaj wiele ciosów. Sugeruje to, że książę dostrzegł nadciągające niebezpieczeństwo i próbował się bronić. Nie stracił przecież głowy, a następnie poczęto zadawać rany, prawda? - zrobił kolejnych kilka kroków, przelotnie spojrzał na obecnych - Idąc tym tokiem myślenia przychodzi na myśl, że był to ktoś z wewnątrz. Powiedzmy ze straży. Ktoś podszyty pod jednego z ludzi księcia, bo nikomu zdrady wprost zarzucić nie możemy. Ktokolwiek to był, był blisko księcia, a to oznaczało, że mu ufał. To jednak wciąż za mało. Jedna osoba szybko zostałaby wyeliminowana, tym bardziej, że nie udało jej się zabić księcia jednym ciosem. W rachubę wchodzi raczej większa liczba podejrzanych - kolejne kilka kroków - Kolejna sprawa to rozmiar ran. Logicznym jest, że sztyletem czy krótkim mieczem głowy się nie utnie. Tak samo szponami. Warto zatem byłoby się przyjrzeć osobnikom z większymi broniami białymi w posiadaniu - odszedł od ciała kierując się w stronę, z której przyszedł - No i kwestia ostatnia: świadkowie. Są jacyś? Co wiadomo o okolicznościach śmierci księcia? - skierował to pytanie do szeryfa.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
- Cieszy mnie twoja chęć do pomocy w śledztwie. - odezwał się Riedel - Księcia znaleziono w jego własnym domu. Miejsce zostało już zabezpieczone, moi ludzie się tym zajęli. Nie było żadnych śladów włamania, jednak widać było, że książę walczył z napastnikiem. Świta, ghule, sługi księcia - wszyscy zostali bestialsko wymordowani. Nie wykluczam, że książę sam wpuścił napastnika, ponieważ mu ufał. Dlatego też wszyscy jesteście podejrzani.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Kwestię o podejrzenia skwitował skinięciem głowy - Wracając do sprawy księcia. Teraz tym bardziej wiemy, że był to ktoś zaufany i wyklucza to sabatników. Co więcej, osób musiało być więcej, gdyż zakładając, że nasz zbrodniarz jest mistrzem walki bronią białą musiałby też być mistrzem akceleracji, aby sobie sam poradzić, lecz wtedy nie doszłoby do walki bezpośredniej, ale na pewno doszłoby do strzelaniny. Napastnik lub ich grupa nie wyszedłby tak, jakby nigdy nic się nie stało. To była szybka akcja, musiała być, by nikt nie zdążył nawet zorientować się co ich uderzyło...- podrapał podbródek i zadał jeszcze jedno pytanie - A nagrania? Nie wierzę, aby apartament księcia nie był monitorowany.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
- Panie Mińkowski, przekracza pan granice swoich kompetencji. - spojrzał na ciebie surowo Gontarczyk - Nadmierna gorliwość może świadczyć o chęci przykrycia własnej winy. Harpie będą nadzorować działania Szeryfa, jeśli o to się pan martwi.
- Zostaw. Oni wiedzą co robią. - położył ci rękę na ramieniu uspokajająco Richard.

[ILUSTRACJA]

Dzisiaj.

Poprzedni tydzień nie był dla ciebie łagodny. Ostateczna Śmierć księcia spowodowała nieprzyjemne sytuacje w całej Camarilli. Szeryf okazał się być niezłym organizatorem, ale zbyt wiele osób miało mu coś za złe, żeby zaakceptować go jako permanentne zastępstwo. Z drugiej strony, wielu podobał się jego sposób zarządzania i z całą pewnością był niezłym kandydatem na księcia. Kto jednak miał o tym zadecydować? Starsi? Obywatele? Wiedziałeś, że na tronie zasiądzie ten, który będzie dysponował największą potęgą, czy to własną, czy wniesioną przez jego sojuszników. Niestety, na razie nikt jednoznacznie nie mógł pochwalić się prawem siły.

Cała rzesza rozmaitych osób rościła sobie mniejsze lub większe prawo do tronu. Dyplomatyczne rozmowy trwały już cały tydzień, lecz nic z tego nie wynikało. Co więcej, nie miałeś czasu przejmować kto-kogo-jak i z kim. Po śmierci swojego ojca Richard Kozub kompletnie się rozsypał. Ty zaś musiałeś doprowadzić go do jakiego takiego stanu, by mógł jako starszy reprezentować powagę klanu Tremere. Bardziej też od polityki interesowało cię śledztwo - ale od jakichkolwiek informacji zostałeś całkowicie odcięty, jakby to nie była twoja sprawa. Może i nie była, ale klan był szczerze zainteresowany przyczyną zgonu ich najstarszego członka w regionie. Niestety, dostęp do postępów śledztwa mógł zdobyć jedynie Kozub albo ktoś polecony przez niego - a apatyczny i posmutniały wampir kompletnie nie wykazywał ochoty do grzebania w śmierci jego ojca. Byłeś bezradny do tego stopnia, że posłałeś do Warszawy z prośbą o pomoc. A właściwie zrobił to Kozub, lecz twoimi rękami - bo sam nie zdołałby wykrzesać z siebie tyle inicjatywy.

- Panie, delegaci przybyli. - do głównego pomieszczenia domu, należącego do Richarda, w którym i ty chwilowo pozostawałeś, wszedł sługa - jeden z kilku, na jakich pozwolił sobie Richard.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Zaprowadź i ugoszcz ich w salonie. Zaraz się tam pojawię wraz z panem Richardem - Po wydaniu polecenia Marek skierował swoje kroki ku prywatnemu pokojowi pana domu. Od kiedy stary tremere jest w rozsypce rzadko opuszcza pokój. Zapukał dyskretnie, lecz stanowczo - Panie Richardzie, przyjechali delegaci - rzekł czekając na jakąś reakcję.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
Drzwi się otworzyły i wyszedł z nich wampir, którego kiedyś znałeś, lecz teraz niemal nie mogłeś w nim dopatrzeć dawnego pewnego siebie i stanowczego starszego. Wyprostował się przed tobą, stając się trochę mniej niski niż zazwyczaj. Jego czarna marynarka nie leżała na nim tak dobrze jak zazwyczaj, a niedopięta koszula sprawiała, że zamiast promieniować autorytetem wydawał się być mały i wątły.

- Przyjechali, więc trzeba ich godnie przyjąć. - uśmiechnął się smutno. Nie zazdrościłeś mu tego, że zginął jego ojciec, ale jego rozpaczy nie potrafiłeś zrozumieć - Prowadź. - rzekł, zupełnie jakby to był twój dom, nie jego.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
-Chwila...Nie tylko godnie przyjąć trzeba gości, ale i godnie wyglądać, jak na włodarza domu przystało - młody tremere szybko dopiął sprawnie koszulę starszemu i poprawił na nim marynarkę - Teraz możemy iść - stwierdził rzuciwszy ostatnim okiem na gospodarza. Idąc na dół poprawił również na sobie garderobę - Pan przodem - powiedział szeptem, gdy już mieli wejść do salonu.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
Gdy dopiąłeś mu koszulę, coś jakby w nim pękło.
- To oburzające. - spojrzał na ciebie, wzrokiem jak dawniej - Naprawdę do tego doszło? Wybacz, że musiałeś to oglądać. Ech, czuję się jak starzec. Wybacz tę chwilę słabości. Jesteś lojalnym Tremere. - rzekł, poprawiając już samodzielnie marynarkę.

Do salonu wszedł pierwszy już bez twojej pomocy. Przy oknie stał szczupły, wysoki mężczyzna z brązowymi włosami związanymi w kucyk. Miał ostre rysy twarzy i był ubrany w całości w czerń, jak wielu starszych Tremere. Jego dopasowana marynarka lśniła nowością, podobnie nieskazitelnie wypastowane buty. Po drugiej stronie stała kobieta, oparta niedbale o ścianę. Wyglądała jak jego kompletne przeciwieństwo, miała na sobie nieco wytartą na łokciach skórzaną kurtkę, zwykłe dżinsy i oficerki. Mimo nocy, nosiła przyciemnione okulary. Dwie rzeczy mieli wspólne - oboje mieli włosy związane w kitkę i oboje roztaczali wokół siebie aurę bezwzględnego profesjonalizmu.

- Witam, nazywam się Marcus Diehl, a to Joanna Marchlewska. Zostaliśmy tu przysłani z Warszawy, panie...? - odezwał się mężczyzna, witając się z Richardem, który również mu się przedstawił. Kobieta spoglądała na was bacznie, lecz trudno było odgadnąć jej nastrój przez okulary.
- Przybyliśmy na wezwanie jako delegaci. - podjął Diehl gdy usiedliście - Ja sam niedawno wróciłem z Niemiec, a pani Joanna została oderwana od swoich zwyczajnych obowiązków. Czy mogliby nas panowie wprowadzić w sytuację?

Richard skinął ci przytakująco. Chociaż nie orientowałeś się zbyt dobrze, z całą pewnością wiedziałeś więcej od niego.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Po formalnym przedstawieniu się Marek wskazał gościom by usiedli na sofie samemu usadawiając się na wygodnym fotelu - Sytuacja jest prosta na pierwszy rzut oka, ale problematyczna, gdy mocniej się jej przyjrzeć. Zamordowany został tutejszy książę Amadeusz Kante, wiekowy Tremere, ojciec pana Ryszarda. Stało się to niespełna tydzień temu. Tymczasową władzę stanowi szeryf Antoni Riedel z klanu Toreador. Na czym polega problem zapytacie? Problem jak poważny, gdyż obecnie znajdujemy się w kręgu podejrzanych. Odcięto nas od wszelkich informacji na temat śledztwa - zrobił krótką przerwę jakby to co miał powiedzieć było niedorzeczne - Śledztwa, które jest skutecznie przedłużane i ktoś z Camarilli ma najwyraźniej bardzo dobry powód ku temu - westchnął ciężko - Mamy związane ręce. Będąc w kręgu podejrzanych, co jest oczywiście niedorzecznością, nie wiele możemy uczynić by zbadać sprawę śmierci księcia. Co więcej, obawiam się, że gdybyśmy próbowali obejść zakaz, mogli by nas oskarżyć o próby zacierania śladów i dowodów co w najlepszym wypadku skutkowałoby wygnaniem z miasta - teorię o chęci wrobienia Ryszarda w zabójstwo swojego ojca w ramach odwiecznej walki ojciec-syn pozostawił dla siebie- Wezwaliśmy was tutaj wierząc, że wasz profesjonalizm pozwoli nam po pierwsze: dowiedzieć się na jakim etapie jest śledztwo i po drugie: wykluczycie nas z tego przeklętego kręgu podejrzanych. Zdecydowanie pomogłoby nam to w dalszym, własnym dochodzeniu - zakończył spoglądając na zebranych.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
- To będzie moje zadanie. - odezwała się kobieta, oparta nadal o ścianę w luźnej pozycji - Rada życzy sobie, żeby morderstwem Tremere zajęli się Tremere. Jestem spoza, jak mówicie, kręgu podejrzanych, więc przejęcie śledztwa to formalność.

- Widzę, że jesteście dość małostkowi. Cóż, nie dziwi mnie to, mieszkacie na prowincji. - rozpoczął Diehl - Utrata księcia oznacza destabilizację regionu. Utrata księcia Tremere oznacza utratę wpływów. - ciągnął, ale Kozub przerwał mu gestem dłoni.

- Sytuacja polityczna jest beznadziejna. Owszem, nie orientowałem się w tym zbytnio, ale morderstwo księcia nie ma sensu. - skinął na swojego sługę, by przyniósł mu konkretną teczkę z gabinetu - Nikt w rejonie nie ma wystarczającej władzy, żeby sięgnąć po tron. Nie rozumiem dlaczego ktoś to zrobił... Ale z pewnością nie chodziło o przejęcie władzy. Co nie zmienia faktu, że pretendenci się rzucą na tę okazję.

Sługa przyniósł teczkę i położył przed swoim panem. Tremere wyciągnął z niej kilka zdjęć poważnych wampirów z miasta.

- To jest zmarły książę Kanty. A to Antoni Riedel. Jest aktualnym szeryfem i p.o. księcia, ale jest dość powszechnie uważany za okrutnika. Dobry zarządca, ale jeśli chce zostać księciem, ma przed sobą długą drogę.
Wskazał na mężczyznę w szarym garniturze od Armaniego.
- To z kolei jest Jan Nowacki. Ventrue, aktualny książę Zabrza, Gliwic i Bytomia. Wydaje mi się, że chciałby zunifikować terytoria obu księstw, ale jest świadom różnic. Prawdopodobnie będzie chciał usadzić na tronie swojego syna ale to nie jest pewne. Kilkadziesiąt lat temu zgodził się oddać tron Katowic Tremere w wieczne posiadanie. Trzeba mu to będzie przypomnieć.
Wskazał kolejne zdjęcia, okropnego Nosferatu ze strasznie pomarszczoną twarzą i modnie ubraną, rudą kobietę.
- Księżna Sosnowca, Dominika Artner i Bogusław Tendaj, książę Jaworzna. Trudno powiedzieć w jaką grę będą grali. Z potencjalnych kandydatów pozostaję ja, syn księcia Kantego, ale nikt nie bierze mnie poważnie. Jestem naukowcem, nie politykiem, nie mam ambicji, żeby zostać księciem. Być może komuś będzie się podobać moja postać na tronie. Ach i jeszcze... - wyciągnął zdjęcie Gontarczyka - Tego Toreadora nie mogę rozgryźć. Wydawałoby się, że powinien popierać Riedla jako swojego współklanowca, ale tego nie robi. Wydaje mi się, że sam chce kandydować - jest jedną z dwójki Harpii, ale ta druga jest niegroźna.

- Do tej listy należy jeszcze dodać mnie. Otrzymałem polecenie, aby w razie wątpliwości i trudnosci samemu przejąć urząd, chociaż w jak najbardziej pokojowy sposób. Wobec tego będę potrzebował waszych usług, aby zapewnić sobie swobodę działania. - rzekł Marcus, a gdy skończył, wtrąciła się Joanna.
- Ja również będę potrzebować przewodnika. Jest was dwóch. Myślę, że sami potraficie zdecydować, który z was jak przysłuży się klanowi.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Widok zimnego i zdecydowanego Ryszarda radował niebijące serce Marka. Nareszcie widział go takim, jakim powinno się widzieć Starszego. Władczego, mówiącego twardo i stanowczo. To była bardzo przyjemna odmiana od tego co widywał ostatnio po śmierci księcia.
- Z mojej strony mogę posłużyć jak przewodnik po mieście. Zaznajomiłem się z topografią miasta będąc sporo w ruchu przed tym wstrząsającym wydarzeniem - powiedział po czym dodał po chwili - Praca jako taksówkarz nie powinna wzbudzić niczyich podejrzeń. Co do zakwaterowania to są dwie opcje albo na mieście lub tutaj w zależności od decyzji pana Ryszarda. Nie wiem jedynie czy to nie będzie to podejrzane. Wydaje mi się, a nawet jestem przekonany, że przez pierwsze dni dom był pod obserwacją. Chyba jednak doszli do wniosku, że nic ciekawego tutaj nie zobaczą i wycofali się.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
- Ostrzeham, że to pewnie nie będzie tylko praca jako taksówkarz. - Joanna przysiadła się po twojej stronie stołu. Marcus i Richard rozmawiali już o polityce i nadchodzącym walnym zebraniu Starszych, na którym Kozub miał umieścić delegata - Może być agresywnie i konfliktowo. Przyjechałam tu rozwiązać problem, więc jeśli masz się za mną wlec jak smark za dzieciakiem to lepiej sobie odpuść. Masz jakąś broń?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Spodziewam się, że niestety spokojnie nie będzie... - powiedział nie ukrywając zniechęcenia. Był historykiem, nie strzelcem wyborowym czy wojem - Mam i umiem strzelać - odpowiedział Joannie. W rzeczywistości posiadał broń lekką, z której nauczono go strzelać, gdy mieszkał w Linz. Daleko mu jednak było do profesjonalisty.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
- Niech będzie. Na początek zawieź mnie do Elizjum, albo gdziekolwiek można o tej porze spotkać tego szeryfa. Chcę się za formalności zabrać jak najprędzej. - rzuciła władczym tonem, gestem żegnając Diehla - Znasz się na śledztwie? Być może będę potrzebować ciebie do czegoś większego niż szoferowanie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Znam się - odparł szybko Marek zarzucił na siebie letni płaszcz. Poszedł również po broń do swojego pokoju. Upewnił się, że jest zabezpieczona, a magazynek pełny. Schował ją z tyłu za spodnie. Wziął klucze do auta i pośpiesznie pożegnał się z Ryszardem.
W garażu stały dwa auta. Jedno należące do Ryszarda i było to nowy Ford Mondeo. Straszy wożony był nim na oficjalne posiadówy. Rzadko z niego korzystał, ale prezentować się przecież jakoś musiał. Drugie auto należało do Marka i był to Volkswagen Passat rocznik 2005. Zanim dostąpił zaszczytu dołączenia do Tremere woził się również volkswagenem, ale golfem. Pozostał wierny marce, gdy starszyzna uznała, że nowy członek klanu potrzebuje lepszego pojazdu. Zatem miał czarnego volkswagena i choć nowy nie był, jeździł sprawnie i bez problemów.
Po chwili Marek i Joanna znaleźli się w aucie i byli w drodze do Elizjum.
- Znam się na tyle na ile pozwoliła mi moja profesja. Nie było to szukanie ludzi, a szukanie źródeł historycznych i tym podobnych rzeczy. Obie czynności mają jednak wspólny mianownik, a i czasem podobny system działania - zakończył skupiając się na drodze.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
Jechaliście wąskimi, krętymi uliczkami, z których większość była jednokierunkowa. Po piętnastu minutach kluczenia dotarliście na miejsce, parkując wewnątrz dużej kamienicy. Brama była strzeżona przez ciecia w niepozornym kubraczku, ale wiedziałeś, że to jeden z najlepszych ghuli-strażników jakich miało miasto. Albowiem Elizjum zajmowało całą taką kamienicę, oficjalnie oznaczoną jako siedziba sporego wydawnictwa. Owszem, wydawnictwo tam było - dochód z niego zapewniał środki na utrzymanie Elizjum - ale nie zajmował aż takiej przestrzeni.

- Słuchaj. Ja idę załatwić przejęcie sprawy u szeryfa. Jeżeli masz być przydatny wejdź tam i porozmawiaj z harpiami. Liczę na to, że przedstawisz mnie we właściwy sposób i zyskasz ich poparcie dla mojej akcji i obecności. Harpie są siłą Cmarilli, musimy się z nimi liczyć. Zrozumiałeś? To twoje pierwsze zadanie. - powiedziała Joanna, wysiadając z samochodu.

Weszliście przez główne wejście, a następnie korytarzem przeszliście do głównej sali. Kilka obywatelskich głów podniosło się, obserwując nowe twarze. Wskazałeś Joannie drogę do gabinetu Księcia, a sam zobaczyłeś, że przy stoliku, tylko we dwójkę, siedzi Nadia Awdiejewa i jej kompan, Gontarczyk. Popijali z wolna zimną krew z kielicha i zauważyłeś, że Gontarczyk bardzo pilnuje, by Nadia przypadkiem nie sięgnęła po jego srebrny puchar.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Mińkowskiemu nie trzeba było dwa razy powtarzać co ma robić. Gdy już weszli do Elizjum Marek po odprowadzeniu Joanny do szeryfa podszedł do harpii.
- Witam, panno Nadio... - zgodnie z zwyczajem przywitał się najpierw z kobietą - ...panie Robercie. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam państwu? - zapytał dając tym samym do zrozumienia, że chciałby się dosiąść.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
Gontarczyk wskazał ci miejsce, zwykle rezerwowane dla petentów i interesantów. Oczywiście, wiedziałeś o tej dwójce wszystko, co mogłeś wiedzieć. Gontarczyk był Toreadorem, mieszkającym w tym mieście od dawna, dużo dłużej niż ty. Ponoć bardzo nie lubił szeryfa, chodził takie plotki, ale nigdy tego nie okazywał otwarcie i zazwyczaj kierował się tym, czym wszystkie harpie - własnym interesem. Wiedziałeś, że nie ma właściwie żadnych pomocników, ghuli ani sojuszników, a jednak nikt nie chciał zająć jego eksponowanego stanowiska... i nie wiedziałeś dlaczego. Nadia, z drugiej strony, była harpią tylko z tego powodu, że nikt nie wytrzymałby z nią dłużej, gdyby miała być obywatelką - Gontarczykowi za to jej obecność nie przeszkadzała, przynajmniej nie na tyle, by się jej pozbyć. Nadia była Malkavianką, przemienioną przedwojenną gwiazdą operową. Wiedziałeś też, że jej szaleństwo przybrało kuriozalną formę. Harpia była święcie przekonana, że umrze, i to niebawem. Była pewna tego, że odejdzie z tego padołu łez w przeciągu dni, może tygodni. Zachowywała się, jakby już z dawna się z tym pogodziła, ale każda noc była dla niej dramatem rozstania z życiem. Wśród Camarilli panowała zasada. Prosta podpowiedź, która była dawana za darmo każdemu neonacie. Nigdy nie gryź po lady Nadii. Jeszcze nie dowiedziałeś się dlaczego, ale wszyscy, którzy popełnili ten błąd gorzko tego potem żałowali.

- Słuchamy, Marku. - melodyjnie odezwała się śpiewaczka.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Marek usiadł wygodnie odchylając głowę ku rozmówcom. Postanowił przejść do sedna sprawy.
- Nie chcę zajmować państwu wiele czasu, więc przejdę od razu do rzeczy. Ta kobieta, która przyszła ze mną to Joanna Marchlewska. Została wynajęta z zewnątrz przez nas do pomocy w wyjaśnienie okoliczności śmierci Księcia oraz znalezienia zabójcy. Pan Riedel z pewnością jest bardzo zajęty polityczną zawieruchą co utrudnia śledztwo. Zapewniam, że Joanna to w pełnej klasie profesjonalistka i doskonale wie co robi. Nie mniej wasza wola współpracy bardzo by jej i nam pomogła. Wszakże wszyscy chcemy dorwać mordercę, a im stanie się to szybciej tym lepiej dla całego miasta - w czasie małej przemowy spoglądał to raz na Nadie to Roberta choć większość uwagi poświęcał drugiej personie.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja VLa - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...