Jechałaś sobie spokojnie na wozie do Waterdeep razem z dwójka towarzyszy, którą poznałaś ma poprzednim przystanku. Pierwszym z Twoich towarzyszy był krasnolud Ronar, który jak się dowiedziałaś handluje różnymi wyrobami kowalskimi. Oczywiście opowiadał Ci czym dokładnie podczas poprzedniej rozmowy ale była ona tak nudna, iż uznałaś, że nie jest to warte zapamiętania. Sam Krasnal był dobrze zbudowany i miał czarną długą brodę. Co ważniejsze był dość życzliwy dla Ciebie i zgodził się na wspólną podróż do miasta. Jego kompanem zaś był niziołek który zwał się Selin. Niebieskooki i brązowowłosy był dość wesołym kompanem znającym sporo żartów.
Irita słyszałaś ten dowcip! Było trzech kras...
Zaczął spokojnym głosem gdy przerwał mu Ronar.
Nie kpij z mych bra...
Coś grzmotnęło i naglę wóz się przechylił nieco do tyłu lecz nie wywrócił. Krasnal szybko zeskoczył z nie go by sprawdzić co się stało.
Kurwa Mać! Psia krew wzięła koło.
Powiedział grubym głosem i zaczął oglądać uszkodzenie.
Drugi raz w tym miesiącu. Selin Zrobił byś coś z tym wozem!
Cóż... Dziwny to obrazek, żeby elf z krasnalem w jednej kompanii jechał, zwłaszcza biorąc pod uwagę te słynne stereotypy mówiące o zwalczaniu się dwóch ras. A przecież... przecież pewne miasto swe imię otrzymało właśnie na cześć elfa i krasnala, których połączyło uczucie!
No i ŁUP. Cudownie. Żeby to szlag... Pewnie to z powodu mojej wagi.
Zażartowała [bo przecież szczuplutka była, no...] i poszła w ślad za krasnalem, by też szkodę obejrzeć. W sumie kij wie po co, skoro magiem była, na wozach się z pewnością nie znała... khrm. Fakt, mógłby coś z tym zrobić.
Zgodziła się z krasnalem.
Zeskoczyłaś z wozu i spojrzałaś na to co się stało. Faktycznie lewe tylne koło odpadło i właśnie krasnolud mu się przyglądał. W tym czasie niziołek odpowiedział na Twoją uwagę, choć bardziej tłumacząc się przed krasnoludem niż przed Tobą.
Ronar ale ja sprawdziłem, nie moja wina, że się urwało. Co teraz zrobimy?
Krasnal który zaczął oglądać urwane koło po chwili milczenia odrzekł.
Na brodę Moradina, ośka się pękła... trzeba by ją czymś zastąpić. Koła oba sprawne ale ta ośka jest za krótka na nasz wóz.
Ty zaś miałaś dziwne wrażenie, że ktoś was obserwuje.
Odgarnęła szybkim ruchem grzywkę, jak zwykle wpychającą się jej do oka. No... to ostudziła jej zapędy, odsyłając ja na właściwe miejsce. Zaś wrażenie bycia obserwowanym... cóż, przyjemne to to nie było. Bądź co bądź, niczego po sobie nie dała poznać, no, z wyjątkiem irytacji, którą można było wytłumaczyć pękniętą ośką. Wóz sam z siebie nie jedzie, mam rację? Zawsze można na konia wsiąść i pojechać poszukać kogoś... kompetentnego, który zechce się tym wozem zająć. Lub spróbować poszukać czegoś, co ośkę zastąpi.
Odeszła na kilka kroków, celem rozprostowania kości, tudzież przeciągnięcia się swobodnie. A przynajmniej tak się mogło zdawać, że to było rzeczywistym celem... Tak naprawdę manewr ten miał służyć dyskretnemu rozejrzeniu się.
Tak, trzeba będzie czegoś poszukać co nam ośkę zastąpi.
Powiedział Ronar spoglądając na Ciebie po czym dodał.
Rozejrzyjcie się za jakimś cienkim drzewa, albo długim kijem takim jak to. Nie odchodźcie jednak za daleko od szlaku.
Pokazał Ci i niziołkowi ośkę, żebyście wiedzieli czego szukać.
Odeszłaś by się rozejrzeć i w tym czasie usłyszałaś jak ktoś odbiega z krzaków przy szlaku i biegnie w głąb lasu. Mignęły Ci jedynie humanoidalne kształty ale ciężko powiedzieć co to mogło być, gdyż zniknęło szybko za drzewami. Las był dość gęsty lecz dominowały w nim póki co drzewa liściaste. Nie wydawał się też ponury czy groźny, a przynajmniej nie w tym miejscu.
Czyli jej się nie zdawało, że kogoś, albo coś widziała... niedobrze. To... nie wróżyło raczej nic dobrego, choć równie dobrze mógł to być jakiś ciekawski dzieciak z pobliskiej wioski... o ile w ogóle gdzieś tu była jakaś osada. Miejcie oczy i uszy szeroko otwarte.
Rzekła, zniżając znacznie głos ta, by tylko jej towarzysze mogli to zrozumieć. Nie jesteśmy tu sami. Widziałam coś, albo kogoś... obserwowało nas, lecz uciekło Kto wie, czy nie ma tu tego więcej?.
Westchnęła cicho, wchodząc jeszcze na wóz, by zgarnąć z niego swój kijaszek. Na wszelki wypadek. Prócz niego miała jeszcze sztylety przy pasie i noże w rękawicach, więc... pozostaje nadzieja, że nie będzie musiała tego używać. I jeśli jej towarzysze nie miel nic do dodania, jeśli nie zechcieli się naradzić, to... poszła za tym czymś, uważnie szukając śladów, jeśli w ogóle były. Tak, tak... za drzewkiem też patrzyła. I daleko od szlaku odchodzić nie miała zamiaru, co to to nie. Więc jeśli ślady [o ile są] prowadziłyby za daleko, to po prostu by zawróciła.
Zabrałaś swoje rzeczy z wozu i ruszyłaś w stronę krzaków gdzie widziałaś ową istotę. Krasnal bez wahania po twoich słowach dobył topór. a zrobił to nad wyraz zręcznie. Chwycił go oburącz i bacznie zaczął się rozglądać lecz od wozu jeszcze nie odszedł. Po chwili usłyszałaś jego gruby głos lecz nieco ściszony.
Mały idź z długouchą się rozejrzeć. Ja zostanę jakby to byli bandyci i chcieli dobrać się do naszego wozu. Bądźcie ostrożni.
Niziołek jak tylko zobaczył w którą stronę zmierzasz ruszył za Tobą. W swoich małych dłoniach miał dwa sztylety, które właśnie wyciągnął. Szedł powoli i spokoje rozglądając się. Weszłaś za krzaki lecz nie dostrzegłaś tu żadnych istot. Widziałaś kilka połamanych gałązek, ale poza tym innych śladów nie było ani na poszyciu leśnym ani w okolicy drzew. To co tu było pomimo swojej szybkości zręcznie zniknęło gdzieś w głębi lasu.
Nie oponowała przeciw towarzystwo niziołka, właściwie to nawet lepiej we dwójkę iść niż samej chodzić i ryzykować, że to owe coś wyskoczy znienacka... W milczeniu wskazała Selinowi połamane gałązki, bezgłośnie dając mu do zrozumienia, że to właśnie dzieło tego tajemniczego czegoś. Niech sam się potrudzi, może niziołcze oczy dostrzegą więcej, niż jej własne. Lepiej się trzymaj blisko, nie chciałabym cię z oczu zgubić.
Mruknęła jeszcze i skupiła się jedna na szukaniu drzewka, zachowując jednak czujność. Cóż... pewne priorytety wypada mieć, a znalezienie zastępstwa dla ośki zdawało się być ważniejsze. Zresztą, szukać kogoś, kto nie zostawia śladów?
Powiedział nerwowo niziołek.
Minęło kilkanaście minut gdy wraz z niziołkiem skończyliście przeglądać miejsce w którym widziałaś to "coś" co zniknęło w lesie. W tym czasie nikt się nie pojawił, ani na szlaku ani w Twojej okolicy. Nie zauważyłaś nikogo poza przebiegającym królikiem i ptakami ćwierkającymi na drzewach.
Nie mogę znaleźć żadnych śladów ale też nie bardzo się na tym znam...
Rzekł niziołek po oględzinach miejsca które wcześniej Ty oglądałaś. Jednym słowem nic nie znaleźliście, a gdy już mieliście wracać na szlak poczułaś po raz kolejny to dziwne uczuciem jakby ktoś Cię obserwował. Gdy spojrzałaś na krasnoluda zauważyłaś, że ten trzyma cały czas topór i rozgląda się dookoła najwyraźniej bezskutecznie.
Cóż, pech, jak to się mawia. Jeśli drzewka nie znajdą, to faktycznie ktoś będzie musiał się na koniu wybrać, w poszukiwaniu jakiejś dobrej duszy, która pewnie za opłatą raczy pomóc. Pewnie by przeszła jak gdyby nigdy nic po prostu na drugą stronę szlaku, by tam poszukać odpowiedniej ofiary na ośkę. Ale nie, znów to uczucie! Niemalże zębami zazgrzytała... Cóż, pozory wypada zachowywać, nie? Toteż wyszła na szlak i zagadnęła krasnala, siląc się na lekki ton. Zdążyłes już kogoś tym toporem pociachać? Bo siebie pewnie jeszcze nie uszkodziłeś, na zbyt zdrowego wyglądasz.
A i tak, chyba nie muszę mówić, że znowu się dyskretnie rozglądnęła, szukając tego... czegoś? No, może nie tak dyskretnie, bo dorzuciła jeszcze z irytacją, której udawać nie musiała: Gdzie bym nie spojrzała, to nie widać odpowiednich drzewek. Tyle drzew, i ani jednego przydatnego!
Odpowiedział chłodno krasnolud po czym na Twoją uwagę wtrącił.
Psia mać! Na pewno coś znajdziemy ale jeszcze trzeba być uważnym. Nie chce, żeby nas zaskoczyli. A ośkę naprawimy, jak trzeba będzie to się drzewo zetnie i obrobi.
Rozglądałaś się dokoła lecz nie widziałaś nikogo i niczego. Las żył swoim życiem nie zważając na nic. A drzewka nie znalazłaś bo ciężko się skupić na szukaniu patyków jak gęsia skórka na szyi się robi. Po chwili wrócił niziołek i wzruszył ramionami po czym dodał.
Zobaczę, za drzewkiem z drugiej strony jak nie będzie nic sensownego trzeba będzie wejść głębiej w las. A tego bym nie chciał robić.
Wiatr przemieścił się szlakiem, a liście na drzewach zaszeleściły. Czy złowrogo? Może.
Niestety, ma.
Zgodziła się z krasnalem, krzywiąc się z niesmakiem. Wzdrygnęła się lekko, najwyraźniej zapuszczając się zbyt daleko w swych domysłach tyczących się tajemniczej pary oczu. Ehh... Zaczęła nawet rozważać, czy nie dać temu czemuś do zrozumienia, że zdają sobie sprawy z jego obecności. I żeby wyłaził bądź uciekał, gdzie pieprz rośnie, bo ich cierpliwość jest na wykończeniu. A jak mag się wkurzy, to wesoło może nie być. Też bym wolała tego uniknąć, Selin.
Mruknęła, wydrapując w ziemi bliżej nieokreślony znak swym kosturem. Zapewniam, nic magicznego się w nim nie kryło... Cóż, jeśli niziołek poszedł, to ona też za nim podąży. Samego go nie puści przecież...
Idźcie szukać tego kija, im szybciej znajdziemy tym szybciej się stąd zbierzemy.
Powiedział krasnolud. Niziołek już wszedł w krzaki, a Ty powoli ruszyłaś za nim. Miałaś już zejść ze szlaku gdy za swoimi plecami usłyszałaś gruby acz nieco wystraszony głos krasnoluda.
Kurwa! Kto tu jest! Niech wyjdzie i się pokaże.
Gdy się odwróciłaś zauważyłaś go w pozycji bojowej z szeroko rozstawionymi nogami, zaś pod jego nogami leżał sporej wielkości kij, który mógł się nadawać na ośkę. Ty zaś spostrzegłaś w pobliskich krzakach ponownie jakieś stworzenie człekopodobne, a przynajmniej humanoidalne. Cóż jednak to było? Nie wiedziałaś, gdyż krzaki zasłaniały cała postać.
[Dodano po 22 godzinach]
[NPcuje turkę]
Nie!
Usłyszałaś melodyjny głos dobywający się gdzieś z krzaków po stronie gdzie wcześniej widziałaś intruza. Po chwili zaś usłyszałaś odpowiedź krasnala.
Kijami we mnie rzucasz? Wyjdź! Pokaż się kimkolwiek jesteś. Miej odwagę spojrzeć mi w moje oczy!
Szybkim krokiem znalazłaś się przy swoim towarzyszu zerkając to na kij, to na niego, to gdzieś w krzaki.
Zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się temu kijaszkowi. Zerknęła też na krzaki... Khm. Spróbuję go dopaść, może się uda zobaczyć, kto to jest...
Szepnęła cicho do krasnala i odwróciwszy się, zniknęła w gęstwinie, nawołując jeszcze niziołka. Ot, dla pozorów. Obojętnie, czy Selin odpowiedział na wezwanie czy nie, jak najciszej poczęła zmierzać tam, gdzie dostrzegła to dziwne coś. I chyba nie muszę dodawać, że próbowała podejść nie tyle cicho, co i niezauważenie?
Usłyszałaś odpowiedź z krzaków i po chwili sama weszłaś w inne. Zamierzałaś obejść jegomościa, który się przed wami ukrywał ale najwidoczniej on próbował zrobić to samo z wami i tak niefortunnie się stało, że wasze spojrzenia się spotkały. Ujrzałaś dziwne stworzenie, które zamiast nóg miało kopyta, ale tylko jedną parę. Było dwunożne... jego czoło zaś zdobiły rogi poza tym twarz i resztę ciała miało ludzkie... Satyr, stał przed Tobą w jednej dłoni trzymając kijek nadający się na ośkę, zaś w drugiej jabłko.
Zatrzymała się, zaskoczona tym widokiem. Gdyby jej celem było skrzywdzenie delikwenta, to pewnie z miejsca palnęłaby go swym drągiem. Ale nie... Tylko zacisnęła mocniej palce na kosturze, przyglądając się istocie i przez dłuższą chwilę nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Cóż... Nieczęsto się widuje takie istotki. I ten, biorąc pod uwagę jej wiek, uznaję, iż o satyrach coś wie. Więc jej zdziwienie nie było ukierunkowane na samą istotę dowcipnisia... Ładnie to tak przyprawiać podróżników o zawał serca?
Odezwała się, gdy w końcu jako tako ogarnęła sytuację. A i ten, wspominałam, że miała melodyjny głos? Tylko, w tej chwili stracił swą miękkość i niemalże drewno można nim było rąbać...
Niemal w tym samym czasie przemówiliście do siebie. Zaś ty również spostrzegłaś zdziwienie na twarzy satyra ale jego riposta była dość szybka... i objawiła się w słowach. Głos miał melodyjny i bardzo przyjemny dla ucha.
Nawet się nie zdążyliśmy poznać, a już siedzimy razem w krzakach!
Po chwili zobaczyłaś jak wykonuje zamach ręką i rzuca w Twoją stronę jabłko, które delikatnie wznosi się ku górze by zacząć opadać w twoim kierunku.
Khym, właściwie na ripostę mi to to nie wygląda, bowiem... nie miała nic wspólnego z tym, co wcześniej powiedziała. No i jakoś tak dwuznacznie to zabrzmiało...
Wyciągnęła rękę, by złapać jabłko. Wyglądało smakowicie, więc czemu miałoby na ziemię spaść i się poobijać? Ale nie, kęsa jeszcze nie ugryzła... jeszcze nie. Siedzenie razem w krzakach, gdy jest się w lesie, jest chyba naturalne, nie?
Odparła już nieco łagodniej, zaś zdziwienie powoli już odpływało z jej twarzy.
Usłyszałaś lekki chichot, który był dość radosny po czym odpowiedź na swoje wcześniejsze pytanie i ponownie śmiech.
Owszem!Po prostu nie spodziewałem się, że się przestraszycie. A on - wskazałem w stronę brodatego - trząsł się jak galareta!
Satyr poprawił łuk po czym ruszył w Twoja stronę trzymając podobny kijek, jak ten który widziałaś przed nogami krasnoluda. Właśnie, Khazad. Usłyszałaś donośny głos ze szlaku, który od razu rozpoznałaś.
Irita! Jesteś tam? Rozmawiasz z kimś?
Stwór był już niemal przy Tobie choć szedł powoli i naturalnie. Wyciągnął rękę z kijkiem by Ci go wręczyć.
Nie przestraszyć się w lesie, gdzie potencjalny drapieżca, niekoniecznie mam tu na myśli zwierzynę, jest rzeczą chyba niemożliwą. Pomijam osoby, które żyją w lesie i znają każdy jego dźwięk...
Westchnęła cicho, przekrzywiając nieznacznie głowę i przyglądając się swemu rozmówcy. Miedziana grzywka zsunęła się, szykując się do "ataku" na oko... Nie, skądże, na księżycu wylądowałam! I do samej siebie gadam!
Odkrzyknęła krasnalowi, trochę tak jakby sarkastycznie. Właściwie, powinna była chyba normalnie odpowiedzieć na te pytania, w końcu... mógł się martwić. Zaraz! Co z niziołkiem?! Wyparował? Ale.. jeszcze się tym nie zajęła. Jeszcze...
No i problem, jak wziąć tego kija. W jednej dłoni jabłko, w drugiej- jej własny kijaszek. Hm... Jabłko powędrowało do kieszeni płaszcza, więc już mogła spokojnie odebrać patyka... Dlaczego?
W tym jednym słowie zawarła przynajmniej dwa pytania. Ot, pewnie dowiedzieć się chciała, dlaczego zechciał im pomóc,i dlaczego.. w tak niekonwencjonalny sposób, przyprawiając niemalże o zawał serca.