Sesja kami

Gdy przeszłaś przez kuchnię byłaś już niemal najedzona choć był to na wyraz szybki posiłek nie mający nic wspólnego z gryzieniem, a raczej połykaniem. Spróbowałaś co smaczniejszych potraw i gdy dotarłaś do schodów właśnie połykałaś ostatni kęs. Zaczęłyście schodzić schodami na dół gdy wygłosiłaś swoją propozycję, na którą młoda kobieta odpowiedziała.

Musiałabym porozmawiać z Mamą o tym. bo ona musiałaby zadecydować, ale gdzie w razie czego można Panienkę spotkać by dać odpowiedź?

Znalazłyście się przed drzwiami najprawdopodobniej wyjściowymi. Kobieta wyciągnęła klucz i wsadziła go do dziurki. Nie obróciła go jednak by otworzyć zamek, gdyż na odpowiedź. W korytarzu było dość zimno i mało przyjemnie w porównaniu do kuchni. Do tego pachniało stęchlizną albo jakimś grzybem. Cóż każda rezydencja ma swoje niemiłe sekreciki.
Odpowiedz
Może i faktycznie z gryzieniem nie miało to zbyt wiele wspólnego, ale jeśli kolejny posiłek znajdował się w planie na następny dszień to co się dziwić, że liczyło się wszystko, co dało się wrzucić do żołądka w danej chwili. A potrawy aż prosiły, żeby zostać z nimi dłużej, poznać się bliżej... Nie ma czego żałować. Chyba, że szybkiego przejścia przez kuchnię.

- Porozmawiam z ojcem zatem. Może spotkamy się za dwa dni, przy drzwiach, którymi właśnie mnie wypuszczasz, dobrze? - Zaproponowała lekkim tonem, prawie jakby nie przykładała wagi do wypowiadanych słów.

Poczuwszy zapach odchyliła się trochę w tył.

- A tam? Co się chowa? - Zapytała spoglądając to na dziewczynę, to w ciemność poniżej. Dłoń Jelo przesunęła się w dół z nadgarstka na dłoń służki. Właśnie ogarnęło ją ulubione uczucie związane z urodą dziewczyny stojącej przed nią. Złapała trochę mocniej, aby nie udało jej się uciec. W końcu teraz była arystokratką, a nie dziewczyną z równie niskiej półki społecznej, jak zawsze.
Odpowiedz
Dobrze zatem za dwa dni dam odpowiedź jak przybędziesz tutaj. A tam? Nic, nic, to zwykła spiżarnia.

Odpowiedziała kobieta po czym lekko się wystraszyła gdy chwyciłaś ją za nadgarstek. Zrobiła krok do tyłu tak, że zetknęła się ze ścianą po czym spojrzała w Twoje oczy. Na jej twarzy teraz malowało się przerażenie, jakby właśnie zrobiła coś złego i niestosownego. Czyżby za takie, rzeczy mieszkańcy tej rezydencji karali surowo.
Odpowiedz
- Spiżarnia, powiadsz... - Mruknęła, jak wygłodniały kocur. I właściwie gdyby nie płeć i małę uszy, to takowym właśnie była. Nie miała tylko pewności czy głód wołał za jedzeniem, czy za tamtą.

Jednak widząc jej spojrzenie coś zrozumiała. I nagle straciła apetyt. Puściła dziewczynę z lekkim... obrzydzeniem? No, można tak to nazwać.

- Otwieraj, czas na mnie. - Skinęła głową w stronę drzwi. Brzmiała na porządnie zirytowaną.
Odpowiedz
Wystraszona kobieta posłuchała twoich słów i otworzyła drzwi. Po chwili znalazłaś się na bocznej uliczce przy rezydencji. Był to ślepy zaułek więc tylko jedno wyjście z niego było. Nie pachniało tu najprzyjemniej bo w końcu kto by przejmował się wejściem dla służby. Tylko szlacheckie salony mają wyglądać dostojnie, a hołota? Srał ją pies. Spostrzegłaś trzy koty, które baraszkowały przy resztkach jedzenia wyrzuconych przez oko. Zapewne nie tylko koty pożywiają się przy domach szlacheckich. Jak jakiś bezdomnemu udałoby się tu dostać to miałby niezłą wyżerkę. Słońca tu prawie nie było i panował półmrok, gdyż ze wszystkich stron alejka była osłonięta budynkami. Na przeciwko było zapewne tylne wejście do drugiej rezydencji, wszak jak już zaśmiecać coś to wspólnie z innymi. Ciekawe czy mieszkańcy tych budynków wiedzieli jak wygląda to zaplecze... Do twoich uszu doszyły odgłosy jakiś rozmów z uliczki prostopadłej do tej na której sie znajdowałaś. Miasto budziło się do życia... no, może nie miasto ale ta dzielnica...
Odpowiedz
Dokładnie, srał ich pies. Zapomniało się jej chyba, że sama też należała do niższej klasy. A może byłą zła na dziewuchę i w złości przeklinała wszystko, do czego ślicznotka należała.

Teraz natomiast tzreba było iść, bo jeszcze za nią kto wyjdzie, że ma więcej wychodząc niż przychodząc. Hihi. Rozejrzała się, pokiciała na ktoy i potruchtała w stronę ulicy.

Znajdując się za winklem wyjrzała ostrożnie, czy nie natknie się na nikogo przebiegając przez pas trawnika widziany sprzed domu. Nidgy kurde nie wiadomo, przezorny zawsze ubezpieczony, strzeżonego Maska strzeże, upewniaj się nawet na pustej drodze i tak dalej. Wyjrzała szybko.
Odpowiedz
Gdy zbliżyłaś się za winkla mogłaś coraz wyraźniej słyszeć głosy dwóch mężczyzn rozmawiających o wczorajszej biesiadzie w jednej z tutejszych karczm. Kojarzyłaś ten przybytek i rzeczywiście nie należał do najznamienitszych ale biesiady były tam zacne zważywszy, że często krasnale tam przesiadywali. Gdy wyjrzałaś to zobaczyłaś, iż dwóch strażników pilnujących wejścia do domu w którym właśnie byłaś. Pewnie prywatna ochrona. Poza tym po ulicy przechadzało się sporo osób, a w oddali ujrzałaś nawet patrol strażników miejskich. Twoją twarz zaś dotknęły pierwsze promienie słoneczne, które już docierały do tego miejsca.
Odpowiedz
Nadstawiła ucha i przysłuchiwała się nie wyglądając po raz kolejny zza rogu. Chciała oszacować, czy panowie ją poznają, czy chadzają tam regularnie, czy to był ten pierwszy raz, czy znają innych tam bawiących wieczorami... Wybadać, jak mają dobrą pamięć, ile im trzeba do totalnego zalania, choć jeśli byli osiłkami, to pewnie w litry szła ilość... Fakt był taki, że jakby rozpoznali ją stamtąd tutaj... Za kiepsko się czuła, żeby się tłumaczyć, bała się, że nie wymyśli czegoś naprawdę dobrego...
Oparłą się plecami o elewację i przeklęła świecące słońce. Promienie odbijały się od budynku na przeciw i oślepiały zmęczone piciem oczy. Trzeba było zostać jeszcze jeden dzień, chociaż pewnie fizycznie nie dałaby rady. Panicz całkiem sprawny był w alkowie i żaden z niego nieśiałek czy pierdoła. Kondycję miałgodną pozazdroszczenia, choć nie lepszą od niej.
Pomysł! Zakradła się pod żywopłot, by zerknąwszy poprzez gałęzie i liście sprawdzić, czy dom sąsiedni też był chroniony. Ostrożnie i spokojnie.
Odpowiedz
Panowie raczej za częstymi gośćmi w tej tawernie nie byli a przynajmniej tak wynikało z ich rozmów. Inną rzeczą, która wynikła z ich rozmowy było wspomnienie wczorajszej imprezy. Mówili coś o licznej grupie krasnali, która rozpiła towarzystwo. Większość ludzi padła po kilku godzinach chlania włącznie z karczmarzem. Ci zaś pili dalej niezrażający się do niczego. Poszłaś w stronę żywopłotu ale był na tyle gęsty, że nie mogłaś nic zobaczyć. Próby przedzierania również spełzłyby na niczym. Gdy miałaś już odpuścić usłyszałaś znajomy głos szlachcica. Krzyczał.
Straż do mnie biegiem! Okradziono mnie!
Odpowiedz
No to nawet nie przekładała rąk przez gałęzie, skoro żywopłot był tak gęsty, bo pewnie poraniłaby ręce, a to mogłoby dziwnie wyglądać z parze z piękną suknią. Wróciła zatem pod mur domu i czekała na odpowiednią chwilę na wymknięcie się z posiadłości. Słuchała jeszcze kilka chwil tego, co mówili strażnicy, ale zaczynało jej się nudzić i słońce przyświecało coraz mocniej. Sięgnęła po kamyk, aby z jego pomocą odwrócić uwagę dwóch mężczyzn, ale...
- Kurwasz. - Szepnęła zakrywając dłonią usta. Myślałam, że będzie spał dłużej! Chędożony długodystansowiec...
I w momencie, kiedy drzwi za strażnikami frontu domu się zamknęły na dobre, odczekawszy kilka kolejnych uderzeń serca Jelo wydarła do bramki, na ulicę, a do pierwszego skrzyżowania starała się iść spokojnie, by nie wzbudzić podejrzeń. Potem przyspieszyła do szybkiego chodu i rozpuściła włosy, a jeszcze dalej zaczęła truchtać. Będąc w centrum biegła jak szalona. Biegła w stronę karczmy, w której wynajęła pokój. Na trzy dni, z góry. Karczmarz miał jej klucz.
Odpowiedz
Powoli odeszłaś od rezydencji i zniknęłaś za pierwszym skrzyżowaniem uliczek. Po drodze nawet minęłaś odział straży miejskiej i dopiero gdy odeszli kawałek dalej zaczęłaś truchtać. Spódnica nie jest wymarzonym materiałem do takich typów rekreacji stąd wiele spojrzeń przechodniów kierowało się w Twoja stronę gdy ich mijałaś. W końcu jednak stanęłaś zdyszana przed drzwiami swojej karczmy. nim jednak weszłaś próbowałaś złapać kilka głębszych oddechów.
Odpowiedz
Tak? Nie rozumiem konieczności, wszak zaraz będzie w swoim pokoju. Ale dobrze, odetchnęła raz i drugi zwolniwszy kilka kroków przed budynkiem by pchnąć drzwi i nie bacząc na nikogo odebrać klucz od karczmarza i zniknąwszy na piętrze po chwili mierzonej kilkoma krokami zamknąć za sobą drzwi swojego pokoju.
Odpowiedz
Czasem organizm sam wymusza od nas pewne reakcje toteż gdy odetchnęłaś weszłaś do karczmy. Jej właściciel od razu cię rozpoznał i bez zbędnych ceregieli wręczył Ci klucz. Po chwili zamykałaś drzwi do swojego pokoiku. Nie był on duży ani wygodny tak jak ten, w którym dziś spałaś. Miał maleńkie okienko i niewielkie łóżko oraz dwie szafki. Jedną dużą, drugą mniejszą przy samym łóżku. A przynajmniej tak pokój wyglądał wczoraj. Teraz ujrzałaś wywaloną szafę i porozrzucane Twoje rzeczy po całym pokoju. Łóżko również było wywrócone na drugą stronę. Zdecydowanie, ktoś sobie pozwolił na baraszkowanie w Twoim pokoiku. Czy coś zginęło? Ciężko powiedzieć na pierwszy rzut oka.
Odpowiedz
[Szlag, zmieniam typ narracji xD]

Im bardziej otwierały się drzwi tym bardziej otwierały się moje oczy. Cooo..? Cotusię-KURWA!-staaało? Niedowierzanie, wkurwienie, zwątpienie. Weszłam powoli do pokoju, przesunęłam nogą zagradzającą mi drogę szufladę i zamknęłam powoli drzwi. Oparłam się o nie i zjechałam w dół, na podłogę. Lekko mnie ta sytuacja podłamała. A może rozjuszyła, tylko nie miałam chwilowo siły się ruszyć? Spod drzwi obejrzałam wszystko powierzchownie, czy widziałam wszystkie rzeczy, których miejsca schowania pamiętałam z głowy: ubrania na zmianę, moje czarne spodnie, szare koszule, ciemnoszarą kamizelkę i buty do jazdy? No przecież wyrwę jaja karczmarzowi i zrobię z nich kolczyki. Wstaję powoli, zamykam za sobą drzwi i sprawdzam schowek pod deską podłogi w poszukiwaniu sakiewki z poprzednimi pamiątkami po okradzionych domach. Przy okazji przebiorę się, jeśli mam w co.
Odpowiedz
Ciuszki nie zniknęły Ci z wywróconej szafy. Także miałaś się w co przebrać. Jednak sakiewka z pamiątkami po włamaniach i bardziej cenne rzeczy musiały wywędrować razem z tym kimś kto się włamał do Twojego pokoju. Zauważyłaś, że ktoś kto właśnie Cię okradł bardzo się spieszył ale był dość skrupulatny w rozwalaniu tego co znajdowało się w pokoju. Zapewne nie chciał niczego przegapić. I nie przegapił.
Odpowiedz
Przebrałam się zatem. Zrzuciłam ze stłumioną radością butli, suknię, gorsecik i pończochy i wsunęłam się w ulubione czarne i szare ubrania. Zaplotłam włosy w warkocz. Od razu poczułam się jak ja. I pewnie też normalniej wyglądałam. Skradzione świecidełka schowałam w kieszeni. Na pasek nawlekam mój ulubiony długi sztylet i obwiązuję rzemień przyczepiony do czubka wokół uda. A teraz zrobię karczmarzowi piekło, niech się troszkę pogorączkuje, spoci i może opowie co nieco na temat wczorajszej nocy.
Zatem schodzę, zamykam drzwi do siebie i chowam kluczyk w kieszeni spodni. Będąc w sali głównej kieruję się do szynkwasu i klękam na stołku, aby móc wychylić się poza ladę.
- No to jak karczmarzu? Polej po kielichu, sobie i mi. - Macham na niego, żeby podszedł.
Odpowiedz
Przebrałaś się i po chwili byłaś gotowa do zejścia. Kilka chwil później wołałaś karczmarza. Mężczyzna mierzący około sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu i warzący ze sto kilo. Miał sporych rozmiarów bęben, a jego głowa powoli łysiała. Oczywiście ten nie ociągał się za bardzo w końcu chodziło o pieniądze i zapewne o darmowego drinka, na czyś koszt. Przywykł do tego, gdy ludzie chcą wyciągnąć od niego informację. Podszedł do lady spojrzał na Ciebie i uśmiechnął się lekko pytając.
Co podać konkretnego?
Wyciągnęła dwa kielichy i postawił na ladzie czekając na wybór trunku przez Ciebie.
Odpowiedz
- Na ziółka bym nie wołała, chyba że masz jakąś na nich gorzałkę.
Puściłam do niego oczko i uśmiechnęłam się lekko.
- Albo zrobimy to inaczej. Kto był w moim pokoju kiedy mnie w nim nie było? Wczoraj dokładnie, lub dziś nad ranem.
Odpowiedz
Spojrzał na Ciebie, jakby chciał Cię ocenić po czym wyciągnął flaszkę i polał jakieś brązowej Cieczy do kieliszków. Uśmiechnął się i wypił pierwszą kolejkę po czym odrzekł.

Jak kto? Nikt. Klucze mam tylko ja i Ty, a Ty swoje zostawiłaś u mnie. Nie wydaję, kluczy innym osobą, niż te które płaciły za pokój. Takie zasady mam. Duże miasto wymaga odpowiednich rozwiązań. A czemu pytasz? Jeszcze po jednym?

Wskazał na butelkę którą odstawił na ladę.
Odpowiedz
- Pomyśl jeszcze. Choć nie ukrywam, że wielce bym się ucieszyła, jakbyś sobie przypomniał. To dla mnie całkiem istotne. - Uśmiechnęłam się mrużąc oczy. Nie wyszło zbyt miło, ale z drugiej strony nie miało.
Wypiłam gorzałkę, bo co ma się wietrzyć. A potem położyłam na ladzie złotą monetę. Podsunęłam ją w stronę grubsza.
- To jak, może jednak ktoś się wprosił...
Odpowiedz
← Sesje FR

Sesja kami - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...