Sesja kami

Miasto Wspaniałości, o tak! Waterdeep. Największa znana metropolia w Faerunie. Wiesz czemu je tak nazywają. Wiesz to bardzo dobrze. Ono pozwala Ci pławić się w luksusie i bogactwie. Nigdzie indziej na świecie nie znajdzie się tak wielu naiwnych szlachciców jak tutaj. Bogaczy, rządnych przygód i na tyle naiwnych by pozbyć się swojej sakiewki ot tak. Czy można wymarzyć sobie lepsze miejsce dla utalentowanej złodziejki?

Leżysz na ogromnym łożu w jednej z wielkich rezydencji w dzielnicy przeznaczonej dla arystokracji. Jedwabna pościel jest taka przyjemna w dotyku i miła. Po takiej nocy jesteś wypoczęta i zrelaksowana. Czas jednak wrócić do pracy. Odwracasz się na bok i widzisz swoją ofiarę. Leży i smacznie chrapie obok Ciebie. Jeden ze szlachciców... próbujesz przypomnieć sobie jego imię ale po chwili dajesz spokój wszak nie jest to takie istotne, jak to co leży na szafce przy łóżku. Widziałaś jak to odkładał wieczorem i do rana nawet nie ruszyło się o cal... ale już niedługo. Pękata sakiewka pełna srebrników i dwa pierścienie, jeden z diamentem, a drugi z rubinem uśmiechają się do Ciebie. Jacy Ci mężczyźni są naiwni... wszyscy co do jednego. Słońce powoli wstaje.

W pokoju pojawiają się pierwsze promienie słoneczne... jest zatem wczesny ranek. Sam pokój oświetlony wygląda znacznie lepiej niż wczorajszego wieczoru. Znajduje się tu solidne biurko i kilka szafek zapełnionych książkami. no i to łóżko z Baldachimem na którym leżysz. Kilka lamp oliwnych jest porozstawianych w różnych miejscach. W dzień jednak nie ma to znaczenia, gdyż dwa duże okna zapewniają odpowiednie oświetlenie.
Odpowiedz
Uśmiechnęła się i przeciągnęłą ziewając i mrucząc. Zerknęła na osobę obok, ale nie przywiązywała mu zbyt dużo uwagi. Niby omiotła spojrzeniem pokój, ale tak na prawdę chciała określić odległość od świecidełek. Chociaż czy było to mądre? Poświęcać się dla małego pierścionka? Niewiele pamiętała z poprzedniej nocy - wino uderzyło szybko i mocno, jak nie w nią. Zawsze przecież była odporna na diabliki w napojach... Brwi zsunęły się w próbie przywołania wydarzeń poprzedniego wieczora, wiedziała, że byli w teatrze... ale co dalej?

Rozejrzała się po podłodze unosząc nieco na łóżku. Ubrania wciąż tam były, dobrze. Nasunęła sobie kołdrę na głowę i zsunęła w dół łóżka. Ustami i dłonią po raz kolejny doprowadziła go poza granicę zmęczenia zapewniając sobie tym samym kolejne dwie godziny jego snu, a sobie szansę na obejrzenie domu...Chyba, że miała dokładne "rozkazy" dotyczące tego, co ma ukraść, skąd i ile.

Słońce wspinało się po niebie Waterdeep, a Jelo wysuwała się z łóżka i ogarniała swoje rzeczy i ukryte w nich bronie. Była cicha jak noc.
Odpowiedz
Niewiele pamiętałaś z poprzedniej nocy... teatr i alkohol, a potem sypialnia. Cóż to był dobry wieczór i wygodne łoże. Nie miałaś nic ukraść konkretnego w zasadzie nie musiałaś nic kraść. Po prostu to był jeden z Twoich wolnych wieczorów. Okazja jednak się nadarzyła bo błyskotki, które zauważyłaś na początku i na które zerknęłaś jeszcze raz mogły być dość sporo warte. I zapewne były. Diamenty i rubiny nie leżą ot tak na ulicy i mało kogo na nie stać. Po kilku chwilach ogarnęłaś się zupełnie, pozostało tylko jedno pytanie co dalej?

Z ulicy dochodziły pojedyncze odgłosy także nie byłaś jedyną osobą która właśnie wstała. Słońce powoli i sukcesywnie wdzierało się do pomieszczenia oświetlając je tańczącymi płomienia. Zapowiadał się piękny dzień.
Odpowiedz
Cóż, może jeden z gorszych dni, cykl miesięczny pewnie miał dużo z tym wspólnego... Wysunęła się zupełnie z łóżka. Aby zmienić smak w ustach dopiła wino, które stało na stoliku na środku pokoju. Założyła halkę i spódnicę, któa wyglądała jak otwarty parasol, a na wierzch gorsecik, który na szczęśćie dało się zawiązać z przodu. Suknia gustowna, w jasnym odcieniu pomarańczu, oczywiście kradziona. Zaczesała kasztanowe włosy w imitację koka poprzedniej nocy i zaczęła sprawdzać, czy nie zgubiła nożyków do rzucania, które radośnie wszyła w spodnie szwy gorsetu. Wszystkie były na miejscu.

Och! Pończochy! Przeklinała zakładając je i żałowała, że nie założyła ich jako pierwszych. Buciki na obcasikach wzięła do ręki.

Podeszła do łóżka i kucjnęła przed paniczem jak-mu-tam-było by sprawdzić, czy wciąż śpi. Kucając musnęła dłonią precjoza leżące na szafce niedaleko łóżka.
Odpowiedz
Szlachcic chrapał smacznie i nawet nie drgnął gdy przy nim przykucnęłaś. Twarz miał przystojną i młodą, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Obie dłonie trzymał pod poduszką a spał w niemal embrionalnym położeniu. Cóż... zbyt męskie to to nie było... Widać matka go nie kochała za młodu, a może i inne powody były takiego zasypiania. W to jednak zagłębiać się nie będziemy. Wszystkie łaszki oczywiście znalazłaś tam gdzie je zostawiłaś zeszłej noy także z tym problemu nie było. A imię... zaraz, zaraz... Are? Areris? coś takiego po głowie Ci chodziło ale pewności nie miałaś.
Odpowiedz
Na bogów, musiał być przystojny!

Zerknęła na pierścionki i zaraz ich nie było. Jej też nie, powoli kierowała się ku drzwiom. Suknia szeleściła lekko, ale niezbyt. Kroki Jelo natomiast ciche były jak mgła. Płynnym ruchem schowała łup za dekolt gorsetu. I nie oglądała się, choć troszkę chciała. Ale tylko troszkę. Ściskało ją w dołku, że musi zostawić bogatego przystojniaka, ale cóż, takie jej życie. Fajnie było, a teraz spadaj maleńki, chociaż była od niego młodsza o kilka mocnych lat.

Chędożeni, jeszcze imię chłopaka jej oddali, żeby na zawsze miała wyrzuty! Wiadome, że nie będzie... Zaśmiała się w duchu.
Odpowiedz
Znalazłaś się po chwili przy drzwiach. Dość dużych i ładnie zdobionych, godnych szlacheckiej sypialni. Zrobione były z białego drewna a zdobiła je miedzianka klamka. W kilka uderzeń serca później stałaś na korytarzu... Ach! to nieszczęsne wino, którędy teraz?! Miałaś dwie drogi do wyboru albo w lewo albo prawo. Obie zatrącały w tym samym kierunku ale zakręt po lewej stronie był jakieś kilka metrów bliżej ciebie. Rezydencja musiała być dość duża ale to już wywnioskowałaś po obejrzeniu sypialni. W oczy rzuciły Ci się liczne obrazy przedstawiające sceny batalistyczne oraz pojedynczych ludzi. Najbliżej Ciebie znajdował się obraz przedstawiający siwego mężczyznę w rynsztunku bojowym. Był dość przystojny pomimo wieku, zaś jego spojrzenie było dumne i wyniosłe. Pod obrazem znajdował się napis:
Alaundo Fedris 1300 - 1356
Na ścianach znajdowały się świeczniki oświetlające korytarz na którym się znalazłaś, nie było tu żadnych okien lecz drzwi do poszczególnych pokoi. Dokładnie trzy drzwi na każdej ze ścian.
Odpowiedz
Klamka była zimna w jej dłoni. Na tyle, że niemal gryzła w skórę. Nacisnęła ją jednak i wyszłą z pokoju. Drzwi zaciągała za sobą powoli, aby pozwolić oczom powoli przyzwyczaić się do mroku. Spojrzała w prawo i lewo, spokojnie, nasłuchując odgłosów, miała nadzieję, wciąż śpiącego domu. Po chwili mogła podziwiać wiszące na ścianach ogromne obrazy. Zatrzymała wzeok na wiszącej niedaleko podobiźnie mężczyzny. Zginął. Hm... Skinęła mu głową, ot z szacunku.

A teraz, w lewo, czy w prawo. Zerkęła na obraz poszukując jakiejś podpowiedzi. W lewo. Poszła zatem.
Odpowiedz
Gdy skręciłaś w lewo minęłaś jeszcze dwa obrazy które przestawiały: pierwszy szarżę kawalerii na uciekających piechurów, a drugi rycerzy z emblematami gryfa walczącymi z grupą orków i goblinów. Za zakrętem dostrzegłaś kolejny korytarz. Tu jednak ściana po lewej stronie miała okna, a dokładnie cztery. Zaś ściana po prawej dwoje drzwi prowadzących do jakiś pokoi. Na końcu korytarza znajdowały się okrągłe schody które prowadziły do góry i na dół. Na korytarzu panowała cisza i nikt się jeszcze nie kręcił. Zapewne szlachetnie urodzeni domownicy tej rezydencji jeszcze smacznie spali. Do twoich nozdrzy dochodził jednak przyjemny zapach jakieś pieczeni, który wędrował sobie po tym korytarzyku. Przypomniało Ci się, że w sumie jesteś dość głodna.
Odpowiedz
Haha, obrazy. Ich treść wydawała się nieco bardzo nakładać na obecną w willi sytuację. Jelo co prawda nie była goniona, ale uciekała przed czasem. Wolała nie spędzić tu za dużo czasu, znaczy w budynku.

Wyjrzała przez jedno z okien. Czy zobaczy ulicę? Czy będzie miała jakiś punkt odniesienia? Rozejrzała się przez okno dość dokładnie, w każdą stronę, nawet w górę.

Korciło ją, by zajrzeć, co skrywało się za drzwiami, ale na prawdę, spieszyło jej się troszkę... Ciekawość kocia będzie musiała zostać niezaspokojona. I tak ciążyły jej w dekolcie skradzione rzeczy, mimo, że nie było ich tak dużo. Pierwszy raz osoba, któą okradła całowała ją, patrzyła jej ufnie w oczy, uśmiechała się do niej nie spodziewając się ewentualności kradzieży.

Chyba się, kurwa, starzeję... Pomyślała przygryzając wargę. Przez uderzenie serca chciała wracać, oddać rzeczy i poprosić, by sprowadził ją do bramy, lub zaaranżował powóz, a do czasu jego pojawienia się zostać w łóżku z jego miękkimi ustami i dłońmi. A z drugiej strony jedzenie tak pachniało! Ooooooooooch!

A co jak nie znajdzie drogi do wyjścia? Co jak umrze z głodu w jednym z korytarzy?

Próbowała usinie przypomnieć sobie którędy szła poprzedniego wieczoru. Bo szła, prawda?
Odpowiedz
Za oknem dostrzegłaś sporej wielkości ogród ciągnący się ze dwieście stóp aż po krzaczasty wysoki żywopłot. Gdy spojrzałaś w lewo ujrzałaś za żywopłotem uliczki, zapewne tam było wyjście. Zaś spojrzenie w prawo ukazało Ci kolejny ogród oddzielony od pierwszego również żywopłotem. Na tym rozciągającym się przed oknami rezydencji znajdowała się fontanna w kształcie jakieś ryby z której pyska tryskała woda w górę. Było tu kilka ławek i rzędy kwiatów o różnych kolorach. Dostrzegłaś też dwoję starszych ludzi spacerujących po jednej z alejek na środku ogrodu. I jakiegoś mężczyznę, który przystrzygła żywopłot. Zdałaś sobie też sprawę, że jesteś na drugim piętrze budowli a nad tobą jest już tylko dach i być może strych ale pewności nie miałaś.

Nie mogłaś sobie dokładnie przypomnieć jak trafiłaś do rezydencji ale byłaś pewna że nie szłaś tym korytarzem, gdyż wcześniej ogród Ci się nie rzucił w oczy. Zapachy były coraz mocniejsze i przyjemniejsze. Poczułaś jak burczy Ci w brzuchu.
Odpowiedz
Uśmiechnęła się widząc majaczącą za zielonym płotem obietnicę ucieczki. Przyłożyła dłoń i policzek do okna, bo może tak zobaczę więcej, choć wiadomo, że przez szkło się nie przeciśnie, ani nie wygnie go na zewnątrz. Zauważywszy spacerowiczów, zniknęła za ścianą, wyszła z pola widzenia, jakby któeś z nich chciało spojrzeć na budyek. Pewnie dziadkowie, choć może i późni rodzice, skoro to arystokracja... . Z lekką tęsknotą spojrzała na drogę już przemierzoną. Zostało tam ciepłe łóżko, ciepłe ciało mężczyzny, poduszka, któa z pewnością odegna zmęczenie i znużenie... Pokręciłą głową i potarła dłonią oczy. Głowa zaczynała boleć, dzień właśnie rozerwał ostrymi pazurami ochronną tarczę negacji wokół jej śpiącego umysłu. Kac. Pamiętając umiejscowienie drogi za płotem z ociąganiem skierowała się w stronę schodów i zgodnie z prawami fizyki wybrała drogę w dół. Wygodniejszą.

Pewność zbagatelizowała wzruszeniem ramion. Nie widziała ogrodu, bo patrzyła na niego, a może nawet go całowała. A poza tym było ciemno.

Założyła butki, ale szła na palcach asekurując się ścianą i przesuwając po niej dłonią. Starała się również nie pochylać zbytnio głowy, na wypadek nagłego pogorszenia samopoczucia.
Odpowiedz
Korytarza minęłaś spokojnie i pewnie. Tu również na ścianach wysiały obrazy przedstawiające jakiś przodków zapewne rodziny owego szlachcica z którym spędziłaś noc. Gdy dotarłaś do schodów zadałaś sobie sprawę, że właśnie stąd dochodzi ten przyjemny zapach jedzenia. Ruszyłaś kamiennymi schodami w dół w miarę cicho i spokojnie. Do twoich uszu zaczęły docierać głosy i dźwięki. Jakieś dwie kobiety rozmawiały we wspólnym, co prawda nie słyszałaś o czym dokładnie ale obiły Ci się o uszy słowa: "Śniadanie" i "Ta stara jędza". Zbliżałaś się nieubłaganie do pomieszczenie skąd dochodziły te głosy.
Odpowiedz
Tak tak, obrazy pól bitwy, najlepszy sposób na wystrój domu w stylu macho. Na kolejne nie zerkała wcale. Ileż można... No bo z początku były ciekawe, ale jak to już trzecia ściana, na której wiszą... Rany!

Szła zatem w kierunku głosów, dobrze. Może one pomogą mi wydostać się z tego domu... Szła na dół, skręcającymi się w wieżę schodami. Liczyła wyjścia na korytarz udając się w pachnący dół. Jedno piętro i drugie. Powinna być na parterze. Wyszła z "klatki" schodowej i rozejrzała się wokół. Starała się również ustalić źródło, z którego dochodziły "śniadania" i "stare jędze".

Grunt, to zachowywać się naturalnie. A to przecież umiem. Ziewając przeciągnęła się, a następnie wyszła na korytarz.
Odpowiedz
Jak się okazała kuchnia była zaledwie piętro niżej. Mogłaś zobaczyć zza rogu owe kobiety, które przed chwilą rozmawiały, a teraz układały coś na talerzu. Jakieś apetyczne ptasie mięsko.

Za chciało im się przepiórek.

Powiedziała jedna z kobiet do drugiej. Obie skupione były na tym co robią. Pytanie czy idziesz dalej w dół próbując pozostać niezauważona czy masz może inny plan.
Odpowiedz
Zawsze jeszcze można było wymknąć się przez okno na parterze i ogród, a potem wzdłuż żywoplotu na ulice. I zrobiłaby to pewnie, gdyby nie suknia i te inne głupoty. Fakt, wyglądała ładnie, ale nie czuła wygody.

Westchnęła głęboko, upewniła się, że skradziona biżuteria nie odznacza się wybrzuszeniem na piersi i wyszła zza winkla uśmiechając się serdecznie ale normalnie. Starała się również sprawiać wrażenie nieco zagubionej.
Odpowiedz
Bezceremonialnie wyszłaś za winkla co wywołało nie małą konsternację na twarzach służących. Oczywiście Twoja suknia i reszta ubioru wskazywała na to, że należysz zdecydowanie do innej grupy społecznej niż panie, które właśnie szykowały posiłek. Zapadła jednak niezręczna cisza dzięki czemu mogłaś się przyjrzeć kobietą. Pierwsza i zarazem starsza miała lekko siwe włosy i liczne zmarszczki na twarzy. Oczy miała niebieskie i dość zmęczone. Druga młodsza miała włosy błąd i mogłaś stwierdzić, iż jest młodszą wersją starszej pani. Obie ubrane były biało-szare ubranie robocze. Zapewne obowiązujący strój służących w tym domu. Był on dość wygodny i luźny, a zarazem skromny.
Milczenie przerwał piskliwy głos starszej kobiety tak jakby mówiła na wydechu...

Eeeeee.... a Panienka Co tutaj robi? Za chwilę podamy śniadanie w salonie.

Najwidoczniej zdarzyło się młodemu szlachcicowi przyprowadzanie kobiet do tego domu bo zdziwienie u obu Pań zniknęło po chwili zaskoczenia jakie wywołałaś.
Odpowiedz
Jednym słowem służki, wiedziała co i jak, bo nieraz pracowała w zastępstwie tej czy innej. Jednak w tym domu z niższego szczebla społecznego jeszcze nie "występowała" i raczej będzie musiała uważać. Zresztą jak i z każdym innym domem, choć służbie rzadko kiedy spogląda się na twarz, prędzej na ręce.

O, czyli coś je łączyło - niebieskie oczy. Jelo uśmiechnęła się lekko, przyjaźnie.

- No włąśnie, śniadanie w salonie... - Zabrzmiała na zmartwioną. - Widzicie, moje panie, bardzo chciałabym tego uniknąć. Rozumiecie, dzień się robi, nie ma mnie w domu, ojciec jest z tych porywczych... - Skuliła się nieco. Na buzię wylał się grymas bólu. - O wiele lepiej byłoby dla mnie, gdybym mogła udać się do domu i zasiąść przy śniadaniu z ojcem, w czystych ubraniach. - A nie pachnących obcym domem, winem i dobrą zabawą.

Z punktu widzenia służek Jelo była bardzo skromną dziewczyną. Nie mówiłą głośno, głos nie zmieniał natężenia i nawet głowę nieco miała pochyloną, jakby to one były od niej ważniejsze. A może grała...
Odpowiedz
Kobiety spojrzały po sobie rzucając porozumiewawcze spojrzenia. Po chwili młodsza powiedziała delikatnym głosem.

Panienka nocowała u panicza. Tak, zdecydowanie bezie lepiej jeśli odprowadzę Panienkę do wyjścia. Już kiedyś była awantura podczas takiego śniadania i lepiej żeby się nie powtórzyła bo Pani tego domu jest nieznośna. Wypuszczę Panienkę przez wejście dla służby to nikt nie zauważy. Tak, będzie bezpieczniej i... lepiej dla wszystkich, a już na pewno dla Panienki. Proszę za mną.

Do rzekłszy odwróciła się na pięcie i ruszał wzdłuż lady. Teraz swobodnie mogłaś przyjrzeć się kuchni. Było to dość spore pomieszczenie w którym mieszało się wiele przyjemnych zapachów. Od pieczonego chleba przez mięso aż po zapach różnorakich ziół. Było tu kilka drewnianych stołów sięgających do pasa lecz nie wiele krzeseł w zasadzie cztery w koncie pomieszczenia. Ponadto trzy piece różnej wielkości i coś co za pewno było rożnem albo kominkiem. Z pomieszczenia były trzy wyjścia. Pierwszym dostałaś się ty drugie było na ścianie po prawej, zaś trzecie w ścianie naprzeciwko prowadziło schodami w dół. Drewnianymi a nie kamiennymi jak to którym tu weszłaś. Na stole leżało świeże pieczywo i przyrządzone ptactwo. Do tego w pucharkach przygotowane były zioła choć jeszcze nie zalane wrzątkiem. W jednym z pieców piekł się chleb zaś na palenisku stał kociołek w którym najpewniej grzała się woda. Całkiem przyjemna była ta kuchnia.
Odpowiedz
Na zewnątrz skromna, a w środku odprawiała taniec szczęścia z przytupem.

- Dziękuję. - Odpowiedziała grzecznie i poszła za młodszą z kobiet. Przechodząc koło starszej uśmiechnęła się jeszcze raz i za chwilę jej nie było.

Ale znalazła się w kuchni. Och, co za zapachy, kolory! Jak wspaniale! Przechodząc podkradła kilka plasterków pomidora i papryki i wrzuciła je do buzi. Pożarła również odrobinkę mięsa i kilka listków sałaty. W ramach deseru poczęstowała się truskawką w śmietaie i kilkoma winogronami. Właściwie nie było widać jej ręki, poruszała się tak szybko. Niby nic się nie działo, a Jelo już gryzła skradziony kąsek. Zawód widocznie miała we krwi, a krew nie woda. O wiele lepiej kradła, niż udawała szlachciankę. A może znów pozwalała się ponieść? Może tu mogła wyrzec się restrykcji, które nakładały na nią homonto sztywnych zasad, regół i sposobu zachowania. Może tylko w kuchni mogła zapomnieć o dulszczyźnianej moralności arystokratycznej?

- O rany, to jest cudowne! - Złapała służkę za rękę i zatrzymała w miejscu. - To jedzenie, wy to przyrządzacie co rano? Napewno nie chciałabyś pracować u mojego ojca? Podwoi płacę, jakąkolwiek tu dostajesz. - Uśmiechnęła się do dziewczyny, nieco śmielej. Nie puszczała również jej ręki wiedząc, że sama się nie wyrwie ze strachu przed... no właśnie, przecież po wysoko urodzonych spodziewać się można wszystkiego.
Odpowiedz
← Sesje FR

Sesja kami - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...