Wypadałoby naświetlić tę kwestię czytelnikom, którzy czytając tytuł tej informacji, robią zdziwione miny i drapią się po policzku z zafrasowania stanem psychicznym jej autora.
Otóż, kilka miesięcy temu twórcy serii „The Elder Scrolls” postanowili rzucić nietypowe wyzwanie swoim fanom, którzy z niecierpliwością odliczali dni do premiery „Skyrim” i tak się szczęśliwie złożyło, że spodziewali się dziecka w okolicach 11 listopada. Zadanie polegało na tym, aby nadać noworodkowi imię „Dovahkiin”, co oznacza w języku polskim „Smocze Dziecię”. Nagroda? Klucz do platformy Steam, który da dostęp do dosłownie każdej gry sygnowanej nazwą ZeniMax/Bethesda – z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości – na całe życie.
Początkowo wszyscy brali ten koncept z przymrużeniem oka i traktowali go jako intrygującą ciekawostkę uatrakcyjniającą nudną zimową niedzielę. Jedni byli zniesmaczeni, inni rozbawieni, a następni kręcili z niedowierzaniem głową. Przez kolejne miesiące sprawa przycichła i wydawało się, iż nikt nie jest zakręcony niczym korkociąg, aby nazwać tak swojego syna czy córkę. Grzeszny oraz sceptyczny lud nie wiedział jednak, że starożytne zwoje nie kłamały i dziecię spokojnie rozwijało się w łonie matki.
Tak, moi mili, ktoś wątpił w fanatyzm maniaków komputerowych gier fabularnych? To było jasne, że pośród 3,5 milionowej rzeszy graczy, znajdą się dostatecznie zdeterminowani rodzicie, którzy podejmą rękawicę rzuconą przez Bethesdę. Dovahkiin przybył na ziemię jako zwiastun nowej karty w historii ludzkości i jedyna osoba, która potrafi zgładzić mrocznego smoka Alduina (o ile ten zdecyduje się nawiedzić nasz glob).
Dovahkiin Tom Kellermeyer narodził się w ostatni piątek, około godziny 18 czasu pacyficznego. Szczęśliwi rodzice, Megan oraz Eric, zgarnęli nagrodę i szacunek potentatów z Rockville. Należy zaznaczyć, że w specjalnym oświadczeniu podkreślili, iż nie zrobili tego z chęci wygrania potencjalnych przywilejów, lecz zwyczajnie pragnęli, aby ich dziecko posiadało unikalne imię (mają również córkę, którą też nazwali niezwyczajnie – Kyari).
Oczywiście, Bethesda zdaje sobie sprawę z problemów, jakie może wywołać ten dość nietypowy koncept, dlatego też wystarczyło, żeby rodziciele dostarczyli dowód, który potwierdził nadanie imienia Dovahkiin w dniu narodzin. Kiedy stosowne dokumenty pojawiły się na biurku Todda Howarda, zadanie zostało zaliczone i firma nie zamierza wnikać, czy w najbliższych dniach Kellermeyerowie zdecydują się na „małą podmianę”. Czyn dokonano, słowo się rzekło – sprawa zamknięta.
W gruncie rzeczy Dovahkiin nie brzmi tak źle, a skoro szczęśliwe małżeństwo chciało nadać nieszablonowe imię swojemu synowi, to według mnie taki wybór jest niezgorszy – na pewno lepszy niż Apple, Brooklyn, Kal-El czy inny szalony pomysł hollywoodzkich gwiazd, który nie budzi ogólnoświatowego zgorszenia. Dodajmy do tego możliwość błyskawicznej zmiany po potwierdzeniu autentyczności. Jakby na to nie patrzeć, szare Tomki muszą posłusznie lecieć do sklepu i płacić niemałe pieniądze za produkcje chłopców z Rockville. Ech… taki nasz marny los.
Pochwalacie czy potępiacie ten pomysł?