Ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że Piranha Bytes usunęła się w cień po sierpniowych targach Gamescom, albowiem od wspomnianej imprezy na próżno było szukać jakichś konkretniejszych nowin związanych z „Risen 2: Dark Waters”. Całkiem możliwe, że takie zachowanie spowodowała pewna aura rozczarowania, która nagle pojawiła się wokół projektu.
Zamiast ekscytującego i świeżego materiału, otrzymaliśmy prezentację skupiającą się w głównej mierze na nudnym ganianiu po cukierkowej wyspie (gdzie się podział mroczny klimat, który wprost wylewał się ze zwiastunów?!), drętwym systemie walki i Sztucznej Inteligencji wołającej o pomstę do niebios. Natomiast z zapowiedzi krytyków, którzy mieli szansę spędzić trochę więcej czasu przy tej produkcji, nie wiało tropikalnym optymizmem – raczej dało się wyczuć coś pomiędzy flautą a chłodnym pesymizmem.
Nie można jednak wiecznie chować się po kątach czy nabierać wody w usta, jeżeli chce się zawojować serca miłośników wirtualnych przygód i podbić światowe rynki. Dlatego też, po kilkumiesięcznej nieobecności, „Piranie” postanowiły wpuścić wszystkich zainteresowanych za kulisy prac nad „Risen 2” i pochwalić się, jak powstawał świat ich najnowszego dziecka osadzonego w pirackich klimatach. Czy ta krótka wycieczka uspokoi i odegna troski zaniepokojonych graczy niczym dobra butelka rumu?
Trzeba przyznać, że wygląda to interesująco – zarówno pod względem swobody, jak i podejścia (całkiem słuszne założenie, że nie powinno się tworzyć rozległego świata, jeżeli potem nie ma się go czym wypełnić). Niestety, nadal odnoszę wrażenie, że wiatr we włosach i smak pirackiej przygody poczują tylko gracze, którzy pokochali pierwszego „Risena”. Reszta fanów komputerowych gier fabularnych raczej spędzi większość czasu w kajucie, walcząc z chorobą morską. No, ale skoro twórcom odpowiada taki układ, to chyba nie należy ich za to krytykować.