Sesja Hubrisa

Kalden w śluzie założył swój hełm. Podobnie jak twój kombinezon, jego strój mógł zostać zahermetyzowany i chronić również przed wirusami i bakteriami. Weszliście najpierw do laboratorium. Przy ścianach umieszczone były rozmaite narzędzia diagnostyczne, wirówki, spektroskopy i skanery, mikroskopy i sporo innych urządzeń, które nadają się bardziej do badań geologicznych niż medycznych. Drugie pomieszczenie za szybą było nieco większe. Ustawione w nim były łóżka chorych. Widziałeś, że pod trzema zakażonymi leżą koce izolacyjne z folii z tworzywa. Ich stan na pierwszy rzut oka był opłakany. W kącie, odgrodzony od tamtych parawanem leżał zamknięty w hermetycznym, metalowym pudle denat.

Zza tego właśnie pudła wyłonił się główny lekarz, volus, który ledwo wystawał znam niego głową. Powitał was uniesieniem dłoni w białozielonym skafandrze. Zza parawanu wychylił się człowiek w białym stroju hazmat. Wskazali na drzwi które nieco z boku łączyły laboratorium z salą chorych.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Raz przez jakiś czas przyglądał się izolatce z laboratorium. Widok chorych nigdy nie należał do najprzyjemniejszych widoków, a tutaj sprawa wyglądała wyjątkowo paskudnie. Gdy w końcu jednak przekroczyli śluzę od razu ruszył w stronę głównego lekarza. Mijając kolejne łóżka, mógł dokładnie przyjrzeć się chorym. W pewnym momencie zatrzymał się nawet, by sprawdzić odczyty z jednego z urządzeń diagnostycznych. Próbując postawić do tego sensowną tezę ruszył dalej z nadzieją, że volus rzuci nieco światła na tą sprawę. Bądź co bądź będzie to pierwsza osoba, kompetentna by udzielić jakichś przydatnych informacji.

- Nazywam się Raz' Rallen, a to Kalden. - przedstawił ich, gdy podchodzili do voluskiego lekarza. - Przysłano nas tu, abyśmy pomogli w znalezieniu leku na tą dziwną chorobę.

Pozwolił sobie rzucić okiem na człowieka, który gdzieś tam się krzątał.

- Czy moglibyśmy porozmawiać gdzieś na osobności? - nie lubił rozmawiać o kwestiach medycznych przy chorych, zwłaszcza, że jak na razie nie miał żadnych dobrych wieści, którymi mógłby się podzielić.
- Jestem Naxer, główny lekarz i szef sekcji medycznej. Tamten człowiek to doktor McFadden, specjalista medycyny ludzi. Cieszę się, że przybyliście, chociaż jesteście zbyt późno dla tego nieszczęśnika. - za nim człowiek zdjął hełm kombinezonu - Właśnie potwierdziliśmy, że cokolwiek to jest, nie przenosi się przez powietrze. Możemy mówić tutaj, jak pan widzi, jeden z pacjentów jest martwy, a pozostali w śpiączce farmakologicznej. Zbyt ryzykowne byłoby ich otrzymywać przytomnych w tym stanie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
To co usłyszał wcale go nie uspokoiło. - Po pierwsze chciałbym się dowiedzieć co wykazały analizy tkanek. Widoczne objawy bardziej przypominają chorobę popromienną niż rzeczywistą chorobę. Powiadomiono mnie także, że dotknięci tym fenomenem posiadali identyczne omamy wzrokowe. Czy przeprowadzono skan neurologiczny pacjentów?

Pozwoli pan, że skorzystam z terminalu? - powiedział wskazując na panel w kącie. - Chciałbym przejrzeć inne dane medyczne.
- Analiza tkanek pokazała postępującą ich metalizację. Miałoby to sens, gdyby to byli turianie, ale to ludzie. A mimo to ich komórki metalizują się w nieprzenikliwe, metaliczne zrosty. Jakby spawy w całym ciele. - odpowiedział volus - Omamy wzrokowe? Jeśli chodzi o tych "umarłych", to nie do końca tak. Ludzie twierdzą, że ich widzą. Nie wiem, czy ci do nich należeli, ale jeśli tak, to niedługo będę tu musiał zmieścić całą ludzką zmianę. Ich układ nerwowy wygląda dobrze, póki nie umierają. Potem trudno mi wyrokować o jego poprawności, gdy umarły tu człowiek miał wielki krzemowo-aluminiowy zrost w połowie mózgu, który rozwinął się dopiero po śmierci, ale jego powstanie było przyczyną zgonu. Domyślam się, że przyczyna metalizacji nie zależy od życia bądź śmierci chorego. Tak, jakbyśmy mieli do czynienia z bakterią rozkładającą zwłoki, która rozwija się w żyjącym organizmie - tylko próby na posiew metalizują się zanim coś na nich wyrośnie.
- Niepotwierdzony związek z chorobą. - wtrącił Kalden, który zaczął przeglądać karty pacjentów na terminalu - W życiu nie widziałem czegoś takiego. Zobacz sam. Galopująca metalizacja u gatunku, który nie magazynuje w organizmie metali. Niebywałe.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Coś tu nie gra... Krzemowy zrost w mózgu? metalizacja tkanek? To wcale nie musi być choroba... - Zaczął dokładnie przyglądać się próbkom przekazanym przez volusa - To tak jakby za życia zamieniali się w roboty. To wygląda raczej na sabotaż, a nie chorobę. Czy wasza kopalnia weszła w konflikt z jakąś antyludzką organizacją?. - To było jak na razie najsensowniejsze rozwiązanie, które przychodziło mu do głowy. Żadna znana mu choroba nie powodowała takich objawów, a przy obecnym postępie technologicznym coś takiego byłoby teoretycznie wykonalne przy użyciu nanobotów. - Muszę zrobić dokładną analizę.
- Antyludzką? - zapowietrzył się volus - To istnieją jakieś? Myślałem, że tylko ludzie są na tyle bezczelni, żeby tworzyć gatunkistowskie organizacje. Swoją drogą, nanoboty? Nie pomyślałem o tym. U turian podobne objawy powoduje zaawansowany syndrom metalozy rakokształtnej Sena-Gatixa, więc moje podejrzenia szły raczej w tamtą stronę.

- Ludzkie komórki nie zbierają ani 5% potrzebnych metali, żeby wirus Sena-Gatixa mógł je zaatakować. - Kalden skomentował, ściągając wyniki badań na poręczny holopad. Ludzki lekarz, na którego nawet nie spojrzał, nie skomentował.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Nie skomentował słów volusa. Rasizm istniał zawsze. Quarianie, jako twórcy gethów byli szczególnie dotknięci tym problemem. Gdziekolwiek pojawiała się Wędrowna Flota była traktowana jak zaraza, a sami quarianie byli traktowani przez innych jak złodzieje i żebracy. Nic zresztą dziwnego. Jeżeli nikt nigdzie nie chce przyjąć Cię do pracy, powoli kończą Ci się pieniądze. Brak pieniędzy oznacza głód, a co wtedy? Jedyną opcją na przeżycie pozostaje kradzież. Teraz uderzyło go ile miał szczęścia, że odnalazł zajęcie dla siebie, a nawet przyjaciela.

Rozmyślania te nie przeszkodziły mu jednak w pracy. Za pomocą skalpela wyciął kawałek tkanki, która uległa metalizacji. Ostrożnie umieścił ją na szkiełku, a następnie przeniósł pod mikroskop.

- No dobrze, przyjrzyjmy się temu z bliska... - powiedział przykładając maskę do okularu. Po kolei przełączał tryby widzenia, mając nadzieje, że natrafi na coś, co ostatecznie obali, lub potwierdzi jego teorię.
Beleczki metalicznego zrostu przypominały w wyglądzie gęstą kość albo połączenia nerwowe w mózgu. Powiększenie mikroskopu było zbyt małe, żeby móc zobaczyć ewentualne nanoboty, najlepsza dostępna rozdzielczość pozwalała ci rozpoznać kształty o wielkości mikrometra, może połowy. Nanoboty byłyby dla ciebie malutkimi kropkami, a takich pełno było w próbce i ich pochodzenie mogło być z pewnością organiczne.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Mikroskop ma za małe powiększenie. - powiedział ostatecznie odrywając się od niego. - Czy udało się ustalić jakim metalem pokrywa się ciało?

Tym razem zwrócił się do Kaldena. - Mógłbyś zbadać to połączenie w mózgu? Nie sądzę, żeby to był przypadkowy twór.

- Potrzebuję też pełnego zestawu badań dla innych ludzi pracujących w kopalni. Od zdrowych ustalimy jakie zmiany zachodzą w organizmie w trakcie inkubacji. - zwrócił się znowu do volusa.

- Czeka nas długi dzień. - powiedział na koniec bardziej do siebie. No cóż, z mikroskopem się nie udało, pozostała metoda chemiczna. Podszedł do terminalu i sterując mechanicznym ramieniem pobrał próbkę krwi ze zwłok jednego z chorych. Następnie pobraną krew przelał do probówki i umieścił w ultrawirówce. Hemoglobina ulegnie rozpadowi w procesie pozostawiając samo osocze. No i oczywiście nanoboty, które powinny wytrzymać wirowanie. Gdy wirowanie dobiegło końca porozlewał krew na szalki. Teraz pozostał problem metalu. Nie wiedział z jakiego konkretnie metalu zrobiono te nanoboty, o ile oczywiście tam były. Pozostało więc przeprowadzać reakcje aż do skutku. Jeżeli trafi w odpowiedni metal, próbka się odbarwi. Na wszelki wypadek sprawdził reakcje z metalem, który osadził się na skórze. Istniała pewna szansa, że roboty odtwarzały materiał z którego same były zbudowane.

[O co chodzi z organicznym pochodzeniem? Nanoboty o organicznym pochodzeniu?]
[Kropki na obrazie. Mogą być nanobotami, ale ich pochodzenie może być organiczne. Po prostu nie możesz stwierdzić, czy to nanoboty czy fragmenty czegoś, co ma prawo w takiej próbce być.]

Analiza krwi wykazała obecność dużych ilości żelaza, co wcale cię nie zdziwiło. Jeżeli komórki krwi ulegały samorozkładowi, żelaza w osoczu mogło być całkiem sporo. Oprócz tego, znalazłeś śladowe ilości kobaltu, co bardziej cię zaciekawiło. Nie byłeś ekspertem od ludzkiej fizjologii.

Lista odczynników, jakimi mogłeś testować hemicznie krew była raczej ograniczona, ale radziłeś sobie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Żelazo zostało odrzucone w przedbiegach. Łatwość z jakim ulegało reakcjom sprawiało, że nie sprawdzałoby się jako materiał na nanoboty. Część próbek odstawił do mieszadła. Zanim przereagują może minąć nawet kilka dni, ale lepsze to niż nic. Teraz zastanawiała go inna teoria. Usiadł sobie wygodnie na krześle przed mikroskopem i postawił pod nim szkiełko z krwią zdrowego człowieka. Następnie, przy pomocy konsoli ponownie pobrał krew od denata i ostrożnie sterując mechanicznym ramieniem dodał ją do zdrowej próbki. Z uwagą zaczął przyglądać się zmianom jakie zachodziły na szkiełku.

- Podobno górnicy zaczęli chorować po wykopaniu jakiegoś tunelu. - zapytał nie odrywając się od mikroskopu. - Czy dałoby radę zorganizować ekipę, z którą mógłbym dokładniej przyjrzeć się temu tunelowi? Chciałbym wziąć trochę próbek do analizy. Może tam znajdą się odpowiedzi z czym dokładnie mamy do czynienia.
- Myślę, że tak. - rzucił do Ciebie Kalden - Jeślibyś poszedł, wtedy ja zostanę i przepuszczę te próbki przez spektroskop geologiczny. Mają tutaj sprzęt do wykrywania rzadkich metali metodami niechemicznymi. To pewnie trochę potrwa, więc jak wrócisz będziemy mieć wyniki.

- Tak, myślę, że tak. Szczerze mówiąc, myśmy nie zbierali próbek, nie mieliśmy czasu pomiędzy ratowaniem tego nieszczęśnika a walką o wprowadzenie kwarantanny na stacji. Niedługo zaczyna się kolejna szychta, mogą zabrać naukowca ze sobą. - volus podszedł do interkomu i przez chwilę rozmawiał z kimś z ochrony.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Świetnie. - Raz zaczął już zastanawiać się co mu będzie potrzebne. Na pewno analizer cząsteczkowy, do zbadania składu powietrza, urządzenie wiertnicze do pobrania próbek ze skał i masa, masa probówek. Resztę powinien mieć wbudowane w omni klucz. Ostatni raz rzucił okiem najpierw na działające maszyny, potem na swój sprzęt i zwrócił się do volusa.

- To chyba wszystko. Gdzie mogę znaleźć sztygara? Chciałbym z nim porozmawiać przed wyruszeniem.
- Sztygar będzie czekał na dole. Musisz się pospieszyć, bo zmiana za chwilę będzie ruszać. Kolejka jedzie z dziesięć minut na dół, więc będziesz miał czas na rozmowy. - odpowiedział, programując twoją kartę tak, żeby korytarz wyraźnymi znakami zaprowadził cię na miejsce.

Faktycznie tak się stało. Podążając za strzałkami szybko trafiłeś do części górniczej, gdzie była gromada milczących robotników, połowę której stanowili ludzie oraz kilku sztygarów, nadzorujących ich zbiórkę i zjazd. Obok widziałeś posterunek straży, z której wyszli ochroniarze - głównie turianie i ludzie, w pełnym, bojowym ekwipunku. Ich obecność napełniła serca zebranych spokojem, chociaż strach nie zniknął całkiem. To po minach ochroniarzy widziałeś, że oni sami nie są pewni, czy nie powinni się bać - mieli ze sobą ekwipunek jakby wybierali się na wojnę. Za nimi, obok dowódcy, turianina w mundurze z dystynkcjami wytoczył się ogromny kroganin w ciężkim pancerzu.

- Te, doktorku! - machnął do ciebie ręką, przepychając się w twoją stronę.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Rozumiem, dziękuję. - Gdyby nie strzałki pewnie pogubiłby się w tym labiryncie korytarzy. Na szczęście jednak, dzięki zmodyfikowanej karcie cała podróż przebiegła w miarę płynnie. Widok tylu uzbrojonych osób był dość niepokojący. Instynktownie sprawdził, czy jego pistolet jest na swoim miejscu. Gdy tylko jego trójpalczasta dłoń poczuła metalową rączkę, która wystawała z kabury poczuł ulgę. Nie trwała ona jednak długo, gdyż tuż za dowódcą zauważył kroganina.

- Bosh' tet - zaklął pod nosem. Kroganie oprócz nieprzystępnego charakteru cechowali się wielką siłą i wielkim rozmiarem. Mieszanką, która Razowi w żaden sposób nie odpowiadała. Wziął dwa głębokie wdechy i ruszył w stronę turiańskiego dowódcy.

- Jestem Raz'Rallen. Mam towarzyszyć wam przy schodzeniu do kopalni.
- A ja nazywam się Takios i jestem tu dowódcą ochrony. Ze względu na wyjątkową sytuację w korytarzach przydzielam panu ochronę - tego oto kroganina, który jest częścią naszych sił. Będzie czuwał, żeby się panu nic nie stało, panie Rallen.

Słyszałeś jak sztygarzy dali sygnał, by wchodzić do kolejki. Gromada górników była spora, ale zza tłumu wyłaniał się rodzaj torowego tramwaju z miejscami wyłącznie stojącymi - akurat tak dużego, by pomieścić pracowników we względnym komforcie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Rozumiem - odparł nie do końca zadowolony. No cóż, stało się. Jedna rzecz, która go pocieszała to to, że jeżeli tam faktycznie coś jest to nie znał lepszego ochroniarza od kroganina. Podszedł do niego niepewnie i starając się brzmieć jak najbardziej pewnie powiedział. - Witaj, jestem Raz'Rallen. Rozumiem, że... - "zaraz mnie zabijesz" dokończył w myślach, gdy z bliska mógł przyjrzeć ogromowi kroganina. Potrząsnął głową. - Rozumiem, że zostałeś przydzielony do ochraniania mnie. Jak Ci na imię? - ostatnie słowa prawie wyszeptał.

Gdy tylko pojazd dotoczył się do przystanku załadował się do niego wraz z całą resztą. Podczas przejazdu mógł przyjrzeć się uważniej pancerzowi swojego nowego ochroniarza. Zastanawiał się, czy nie należał do którejś z band najemników.
- To dobrze rozumiesz, doktorku. Jestem Gormot. - odburknął ci kroganin, spoglądając na ciebie z połączeniem zniecierpliwienia i niesmaku. Najwyraźniej nie był zadowolony z tego, że musi pilnować skóry quarianina. Wasza reputacja jako wyjątkowo kruchych i wrażliwych wyprzedzała was wszędzie. Było to o tyle irracjonalne, że przecież byłeś medykiem i ostatnią rzeczą jaką bałeś się na polu walki była infekcja. Z drugiej strony wasza ewolucja nie uczyniła was tak delikatnymi jak asari czy salarian - wasze kości były grube i mocne, a narządy wytrzymałe, o czym przekonał się każdy, kto służył w drużynach quariańskich marines. Mimo wszystko, postronne rasy, które zwykle spotykały wyłącznie słabo wyekwipowanych młodzików na Pielgrzymce były głęboko przeświadczone o tym, że malutka dziurka w waszym kombinezonie oznacza dla was śmierć w męczarniach.

Jadąc oglądałeś pancerz kroganina. Był to ciężki przypadek krogańskiej czołgowatości. Ciężki pancerz czynił z żabola prawdziwy czołg, a zwisająca po bokach broń utwierdzała cię w przekonaniu, że gdyby postanowił was w tym tramwaju pozabijać, to nawet by się nie zmęczył. Z drugiej strony, nie widziałeś nigdzie ani znaków charakterystycznych dla Krwawej Hordy, ani też innej organizacji, którą potrafiłbyś rozpoznać. Właściwie, na jego pancerzu nie było żadnych napisów, symboli ani emblematów, które mogłyby ci nasunąć jakiekolwiek domysły na temat jego osoby.

- Dobra, gdzie wysiadacie? - zapytał voluski sztygar - Na tym poziomie z eksploracją, czy chcecie iść na przodki z potworami, co? - w przeciwieństwie do reszty załogi kolejki wyglądał na całkiem zrelaksowanego.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Westchnął głęboko. Kroganin po Twojej stronie może być równie niebezpieczny jak ten po przeciwnej. Miał tylko nadzieję, że Gormot cenił sobie podpisany przez niego kontrakt. Z zamyślenia wyrwał go voluski sztygar.

- Poziom z eksploracją. - Najpierw zbierze parę próbek, później ewentualnie zobaczy o co w końcu chodzi z tymi potworami.
← Sesja ME
Wczytywanie...