Poczujesz smak przygody, mówili. Poznasz egzotyczne światy, obiecywali. Za mundurem kosmiczne panny sznurem, zapewniali. Ekscytująca wyprawa dla prawdziwych twardzielów, pragnących zaśmiać się w twarz niebezpieczeństwu i zatańczyć ze zdradziecką dziewką fortuną! Ha, pewnie mieli rację, ale oczywiście zapomnieli wspomnieć o malutkim, zdawałoby się nieistotnym, aneksie napisanym drobnym druczkiem. Mój tyłek należał teraz do Republiki, na dobre i złe, o każdej porze dnia oraz nocy.
O ile codzienną musztrę, nadpobudliwego i zakompleksionego generała czy tych egoistycznych sodomitów z mieczami świetlnymi (...że niby nie zależy im na kredytach i potędze... ha, ha, ha... dobre sobie, to po co im ta święta wojna?), dało się jakoś przetrzymać, to cofnięcie przepustki świątecznej uznałem jako potwarz. Zdrada, sromota i Coruscant! Gdzie się podziała złota wolność szlachecka, która gwarantuje mi karpia, kolędowanie i obrastanie w tłuszcz? Ja płacę terminowo podatki i nigdy nie podniosłem ręki na władze! Domagam się swoich praw, a nie gumowatej konserwy zmieszanej z posoką tych imperialnych drani!
Ech... ponoć nie mieli wyboru – rebelia na Balmorrze, zgnilizna korupcji tocząca Coruscant, fala skrytobójczych ataków na Nar Shaddaa, anarchia na Alderaanie. Niezły bajzel i ktoś go musi w końcu kiedyś posprzątać.
Sytuacja jest tak napięta, że naczelni stratedzy donoszą, iż konflikt wybuchnie wcześniej niż się spodziewaliśmy, bo już 20 grudnia – równocześnie na wszystkich kontynentach. Oczywiście, ja i mój oddział zostaniemy wysłani na pierwszy front walki i damy popalić tym mrocznym dysydentom. Tak mocno, że będą o tym pisać w kronikach! No... bo jak nie my, to kto?
Natomiast w domu czeka soczysta wiązanka, bliskie spotkanie trzeciego stopnia z patelnią i ciche dni. Zaczną się krępujące pytania i niesprawiedliwe wyrzuty, zamiast powitań godnych bohaterów i traktowania z szacunkiem protektorów międzygalaktycznego pokoju. No, ale taka jest nasza dola i nikt nie mówił, że będzie łatwo.