Kurze gratuluje występu w telewizji!!
Szkoda, że zamiast pokazać prawdziwego wokalistę wrzucili jakiś dziwny kolesi do teledysku.
[Dodano po 18 dniach]
Zacznijmy od tego, że żyję raczej aktywnie. Przynajmniej 3 razy w tygodniu odwiedzam siłownie czy gram w kosza itp. Dziś na siłowni pierwszy raz widziałem jak sztanga rozcięła komuś łuki brwiowe. Podkreślam oba. Cała sytuacja zaczęła się od dwóch koksów, ludzie co mają ramiona grube jak ja udo i zjedli tablice Mendelejewa z dwa razy, kładą się na ławkę. Zaczynają skromnie z 50 kilo. Wyciskają głośno sapiąc. Każdy wie, że bez sapania i dziwnych dźwięków minus 15 do siły. Mija seria i zmiana Koks B kładzie się pod ciężarem. Poprawia uchwyt. Dźwiga. Upuszcza sobie na głowę. Teraz zaczyna się komedia. Gdyby ktoś nie wiedział, to krew z łuków brwiowych leje się strasznie i bardzo ciężką ją zatamować ale nie o tym... wywiązał się dialog.
Koks B: Urwał! Miałeś mnie asekurować!
Koks A: Poje! Tam było, urwał, 50 kilo. To jakbyś małą loszkę podnosił.
Koks B: No i co. Locha to locha!
I tu krew spływa na oczy naszego bohatera a ten zaczyna płakać niczy skrzywdzony wieloryb...
Koks B krzyczy: Urwał! Umieram! Urwał mózg mi wypływa!
Koks A: Pomocy kolega umiera!
I obaj zaczynają biegać z czego pan B przy okazji zaczął. Instruktor szybko przebija się do koksów i stara się im wytłumaczyć, że powinni wezwać karetkę...
Koks A: Ebać kartkę! B dawaj przez okno i na parking! Do szpitala. Ratujemy twój mózg!
Jak zawołał tak zrobił, obaj wyskoczyli przez okno na parking i ruszyli biegiem w stronę auta. Koks B oczywiście przewrócił się bo jak tu biec jak "mózg" wypływa ci z czaszki. Jego kolega dzielnie po niego wraca i taszczy te 140 kilowe ciało do swego BMW, by odjechać z piskiem opon.
Nie muszę chyba wspominać, że od chwili gdy Koks B rozpłakał się, ja jako współczujący człowiek, zacząłem się śmiać. Ich profesjonalizm, spokój no dosłownie brak słów. A może to sterydy wyżerają tak głowę albo to ja jestem jakiś inny i nie wzruszają mnie już takie sytuację. Potem w szatni zastanowiłem też się ile on miał szczęścia bo gdyby sztanga spadła by mu na zęby to dorobiłby się zapewne nowego pseudo "szczerbaty" nie mówiąc o tym, że nie pękły mu kości twarzoczaszki. Może wzmocnione wielokrotnymi uderzeniami. No nic. Pewnie już ich nie spotkam na siłowni

' Facet tak z 140 no może 120 kilo żywych mięśni a beczał jak dziecko... no komedia.