Zieeew… Kolejny dodatek do „Fallout: New Vegas”, który przejdzie bez echa? W naszym kraju z pewnością, gdyż Cenega Polska nie kładzie jakiegoś specjalnego nacisku na promocje postapokaliptycznych rozszerzeń i więcej pieniędzy wydaje miesięcznie na ekspres do kawy niż na faktyczny marketing dzieł Obsidian Entertainment. Daleki jednak jestem w tym przypadku do winienia rodzimego dystrybutora, bo tam, gdzie wchodzi zysk nie ma miejsce na sentymenty. DLC w naszym kraju nie są jakoś szczególnie popularne, o czym może zaświadczyć polski oddział Electronic Arts, który w pewnym momencie przestał lokalizować swoje mini-dodatki, a tajemnicą poliszynela jest fakt, dlaczego tak uczynił.
Inna sprawa, że sam Obsidian wyraźnie robi te całe rozszerzenia na „pół gwizdka” i jest zajęty innymi sprawami. Rozmienia swój tytuł na drobne na mocy jakiegoś tajnego cyrografu z Bethesdą, który każe im zszywać poćwiartowane kawałki swojego dziecka, wycięte wcześniej z rozmysłem. Ani to apetyczne, ani moralne, więc trudno się dziwić, że Cenega nie chce jakoś specjalnie nagłaśniać tej chorej makabreski i przykładać do niej ręki. Przynajmniej starczyło im przyzwoitości, aby uczynić te rozszerzenia kompatybilne z polską wersją gry. W końcu zawsze znajdzie się kilku pasjonatów, którzy z nadzieją, będą oczekiwać sytej uczty, a trafią na porąbaną orgię z biletem do psychiatryka w jedną stronę. Na tym też da się przecież zarobić...
Czy „Old World Blues” wniesie cokolwiek do krajobrazu pięknego Nowego Vegas i czy jest jakikolwiek sens informowania o nim? Nie mnie oceniać, ja jestem tylko posłańcem.