Wilkołak [Runda 2]

- Tak naprawdę, to jedyne co niepokoiło i zastanawiało w zachowaniu Hubrisa, to jego skupiona obserwacja.... zdradzająca niepokój... Głos chrabiny delikatnie się urwał w zamyśleniu, kiedy patrząc w okno beznamiętnie przeczesywała palcami pasemko swoich kruczo czarnych, prostych włosów, odgarniając je z porcelanowo białego policzka. - Pozostaje mi jedynie żałować, że nie wystarczyło mi spostrzegawczości, by zobaczyć kto tak skupiał na sobie uwagę człowieka do którego śmierci i Ja się przyczyniłam. Potencjalna ofiara.... czy oprawca... Dokończyła przygaszonym tonem wpatrując się w czarne tiule przyozdabiające jej stalowo szarą suknię.

[Dodano po 21 minutach]

- Tak naprawdę, to jedyne co niepokoiło i zastanawiało w zachowaniu Hubrisa, to jego skupiona obserwacja.... zdradzająca niepokój... Głos chrabiny delikatnie się urwał w zamyśleniu, kiedy patrząc w okno beznamiętnie przeczesywała palcami pasemko swoich kruczo czarnych, prostych włosów, odgarniając je z porcelanowo białego policzka. - Pozostaje mi jedynie żałować, że nie wystarczyło mi spostrzegawczości, by zobaczyć kto tak skupiał na sobie uwagę człowieka do którego śmierci i Ja się przyczyniłam. Potencjalna ofiara.... czy oprawca... Dokończyła przygaszonym tonem wpatrując się w czarne tiule przyozdabiające jej stalowo szarą suknię
Stała tak z solami trzeźwiącymi pod nosem, patrzyła na zbiorowisko. Usiadła, bo znów jej się słabo zrobiło, od tych dyrdymałów chrabinowskich przede wszystkim.
- Widzicie teraz, co się dzieje, gdy bezpodstawnie kogo oskarżacie! Chrabina Jedi Master i Tig zbyt szybko wyrwali się z głosem przeciwko Hubrisowi, który na Tiga życie nastawał. Czyżbyśmy mieli prawdziwych podejrzanych?
Popieram jaśnie panią Sazanke. Zachowanie Tig'a jest dziwne.
- Cóż miałem począć? - Tig koił swą głowę, bolącą po minionym dniu, lecz spojrzenie miał trzeźwe i skupione. Zdjął maskę, ukazując kurze łapki przy zmrużonych lekko oczach; nie potrzebował jej widać, gdy sam był nie w sosie. Czy trzeba było tłumaczyć jego nastrój? - Panie Wiktulu, dziękuję za tę postawę, jakże zrównoważoną.. Ja sam teraz nie jestem prędki do oskarżeń. Drogie panie, drodzy państwo.. Droga Sazanko, jaka mogła być moja reakcja na oskarżenie doktora Hubrisa? Gdybym tylko wiedział, że to on jest owym cudotwórcą, o którym się mówiło, gdybym zadbał lepiej o to, by przedstawić sobie więcej znakomitych gości.. Me serce zbytnio ciągnie ostatnio do zabaw, niż poważnych rzeczy. Dziś nie będę wesołkiem, tak jak nie byłem nim wczoraj, gdy świętej pamięci doktor postawił swą diagnozę, która tak tragicznie zwróciła się przeciw niemu. Gdybym wiedział!
Łyk herbaty przerwał mu na moment..
- Gdybym wiedział, kim jest doktor Hubris, a mianowicie że nie jest nikim innym, jak doktorem Hubrisem, tym doktorem Hubrisem, nie odbiłbym jego ciosu. Wiedziałem, że riposta może okazać się nazbyt silna, lecz nie mogłem poddać się temu oskarżeniu bez odpowiedzi. Gdyby tylko pan doktor cofnął je, ja także cofnąłbym swe krzywdzące słowo, jak mu to sugerowałem - czyżby niedostatecznie wyraźnie? Lecz teraz stało się, a ja nie chcę dalszego przelewu krwi. Pani Sazanko, panie Morttonie.. Jakkolwiek niezmiernie żal mi śmierci doktora, bez którego nasze szanse przeżycia maleją tak niepokojąco, nie był przecież tym zagadkowym medium, tą.. Wyrocznią, by mieć pewność mojej domniemanej przypadłości. Opierał się na przypadku.. Lecz jeśli nie chodzi o jego autorytet, chcecie zaś - wybaczcie mi to podejrzenie! - pomsty za jego życie, uderzcie we mnie. Ja sam na razie nie wskażę nikogo. Bo i jak mogę powiedzieć coś i być pewnym, że znów nie zginie niewinny, lub, co gorsza, ostatnia osoba mająca większą niż zwykły człowiek przewagę nad koszmarem, który nas ogarnia? Chcę jedynie przestrzec ciebie, droga chrabino Jedi Master, byś także zwróciła większą uwagę na swe słowa. Cóżeśmy zrobili?
Urwał, wpatrując sie jasnymi oczyma w swą herbatę.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

- Tak zwana mowa trawa, jeśli można wtrącić. - Zbliżyła się nieco, wcześniej już słuchając rozmowy. Spojrzała na Tiga - Tak najłatwiej chyba powiedzieć. Gdyby pan wiedział, że to był doktor Hubris, to by pan wycofał zarzuty. Ale pan nie wiedział. Tak jest najłatwiej oskarżać. I widzi pan, do czego to doprowadziło?
Przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Odstawiła tacę na pobliski stolik. Kątem oka zerkała na Wiktula.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


- Czy to samo powiedziałaby pani doktorowi Hubrisowi? - zapytał krótko Tig. - Nie sądziłem, że jest wilkołakiem, nie oskarżyłem go o to. Odciąłem się tym samym, czym on chciał usiec mnie.. Poza tym czekałem cały czas, aż cofnie swe złe słowo, abym mógł bezpiecznie cofnąć własne. Nie chciałem niczyjej śmierci. Gdyby Chrabina poparła oskarżenie doktora, nie byłoby dla mnie pocieszające słuchanie państwa z zaświatów.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

[ @Mortton - przez "nie głosujących" miałem na myśli tych, którzy oficjalnie nawet nie spasowali, tylko tyle Ale to nie jest chyba teraz istotne, przynajmniej nie dla mnie].

Słuchał owych "wyjaśnień" z założonymi na piersi rękami. Pokrętne, zaiste, ale jeszcze bardziej dziwne wydały mu się "chrabiny" pana Mastera. Cholera, sam byłby zrezygnował teraz, gdyby mógł... Ale poprzednio nie odważył się pójść za intuicją i kosztowało to życie człowieka, teraz nie popełni tego samego błędu.
- Monsieur Tig, nie powiem, że przekonał mnie pan w pełni... Ale pan Jedi Master wydawał mi się jeszcze bardziej podejrzany, a swoją paplaniną tylko te podejrzenia umocnił. Zaryzykuję więc i wskażę na niego.
Fakt, odruch Tiga można w zasadzie uznać za w pełni uzasadnioną reakcję... Tylko w takim razie, dlaczego hrabina od razu wskazała Hubrisa, bez konkretniejszych dowodów? Czasem mimo wszystko lepiej spasować. Dlatego też, być może właśnie Jedi Master jest osobą podejrzaną.
Popieram przedmówców. Jedi Master
- Jeżeli pan nie sądził, że pan Hubris jest wilkołakiem, to nie rozumiem pańskiego podejścia. Wskazał pan na niego, żeby się odegrać? A nie łatwiej było spróbować wytłumaczyć? Porozmawiać? Postarać się, żeby zmienił swój głos? - pokręciła głową nieco zszokowana postawą Tiga. - Jak tak można? W głowie mi się to nie mieści.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Na balu obecny był także szarmancki cudzoziemiec w barwnej masce egzotycznego ptaka, jeden ze specjalnych gości królowej. Dzień wcześniej wolał nie wypowiadać się na temat wstrząsających wydarzeń mających miejsce wśród gości, nareszcie jednak ciekawość i chęć zasmakowania prawdziwych emocji wzięły górę. Nadto, zaczynał odczuwać niepokój, czy i jego nie czeka równie marny los, jak co niektórych uczestników maskarady.
— Zastanawia mnie, dlaczego śmierć musiał ponieść doktor. Ten człowiek jako pierwszy ważył się wysunąć oskarżenie i do tej pory nie wiemy, czy było bezpodstawne. Jegomość, którego nazwał wilkołakiem był wszakże jednym z tych, którzy go zabili. Gdy wczoraj spędzałem noc z pewną piękną dworką miłościwie nam panującej, uzmysłowiłem sobie, że z Hubrisem mógł skontaktować się ów znany wizjoner, który wskazał mu, kto ukrywał za maską potworną naturę. To jednak tylko hipoteza, za pomocą której staram się dociec przyczyn działań doktora.
Hrabina również nie jest bez skazy. Jest wcale prawdopodobne, że może być wilkołakiem, w pierwszej kolejności obstawiałbym jednak Tiga. Nie wykluczam jednak zmiany zdania.
Spojrzał na postać, która prawdopodobnie tej nocy odczuje ciężar oskarżenia o likantropię. Istotnie, było w niej coś niepokojącego..
Zaraz jednak zwrócił się z powrotem do Eni.
- Proszę mi wybaczyć - powiedział, prostując się i pocierając twarz. - Co ma pani na myśli, mówiąc "odegrać się"? I czy to nie ja podszedłem doń, zacząłem rozmowę, której on sam zresztą nie podjął?
"I czy to moja wina, że pchał ręce za dekolt tamtej kobiety", chciał jeszcze dodać, lecz sam czuł niechęć względem podobnego mówienia o zmarłym w obecności dam.
- Moje działanie okazało się tragiczne w skutkach i nie mam nic więcej na swoje usprawiedliwienie, pani Eni. Chciałbym jednak na razie zamknąć ten wątek, nie zaprowadzi nas bowiem do odkrycia krążącej wśród nas bestii, póki nie uda się potwierdzić obaw doktora. Tymczasem.. - poszukał wzrokiem czajniczka - czy nie miałaby pani, lub ktokolwiek ze zgromadzonych, ochoty na herbatę? Ta jest wyśmienita. Przypuszczam, że bardzo zdrowa przy dyskusjach tej wagi.
Znów spojrzał na Jedi Master. Na razie wstrzymywał się od głosu.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Głowa chrabiny opadła bezwładnie, spotykając się z pędzącą ku niej z rozmachem dłonią. Klasyczny "facepalm" rozniósł się echem po sali.
- Ludzie, czy wy się słyszycie? - zapytała nie kryjąc sarkazmu. - Facet naopowiadał, że bardzo mu przykro, że nie wiedział, że się spił - bo przecież bardzo boli go głowa - i nie wiedział co robi... - załamała ręce w geście rezygnacji. - Czy TO naprawdę jest dla państwa wystarczająca linia obrony? Wystarczająca, żeby dać mu się przekonać na zabicie kolejnej niewinnej osoby?? Posłuchajcie co mówi Eni. Jak taki bełkot, jaki zaprezentował Tig może wam wystarczyć? Posłuchajcie, co mówi Mortton, który co chwilę zmienia zdanie. Gdy tylko Tigowi zaczęło grozić odkrycie, natychmiast zmienił głos na mnie. - westchnęła ciężko, kręcąc głową. - Widzę, że mój los jest przesądzony, a przynajmniej po części. Co ma rozstrzygnąć o mojej racji? Rzut monetą? Cztery głosy tu, cztery tam, orzeł - powiesicie mnie na lampie?? Marną widzę tu szansę, żeby ktoś się odważył zmienić teraz głos, nawet jeśli go przekonam, bo zaraz go okrzyknął wilkołakiem i mordercą. Ale biorę to na siebie, byleby znalazł się jeszcze jeden odważny, który potrafi używać mózgu. "Bardzo mi przykro", jak Boga kocham... - parsknęła jeszcze raz z niedowierzaniem, powtarzając bełkoty Tiga.
Facet co "naopowiadał", że nie wiedział o tożsamości doktora, facet który nie powinien twierdzić, że przykro mu z powodu śmierci niewinnego, facet który jako jedyny na sali popił więcej niż powinien by zachować światłość umysłu, facet, który wskazuje teraz kolejne niewinne osoby, nie oddając głosu, założył ramiona na piersi.
Zaraz czyż to nie Chrabina właśnie wraz z nim pomagała w pacyfikacji doktora? Nie chcemy nieprzemyślanych działań, ale to nie Mortton w tej chwili robi najbardziej ostry zwrot.
- Mogę zapytać o herbatkę z hibiskusem, jeśli pani sobie życzy, Chrabino.


//edit: usunąłem wzmiankę o głosowaniu Morttona, moja pomyłka.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Słuchając tego nocnego kryminału dla ubogich uniósł lekko maskę i otarł spoconą twarz.
- Pięknie, po prostu pięknie. - powiedział bardziej do siebie, niż do reszty. - Osiołkowi w żłobie dano, w jednym mistrza obiektywizmu-dżentelmena, w drugim raptusa-transwestytę, k*wa mać, jak to powiedział poeta... - nabrał powietrza, by powiedzieć teraz głośno i wyraźnie to, co ze złości i strachu ściskało mu bebech. - Drodzy panowie, tudzież panie, słucham od świtu, tak jak reszta, owych bełkotów i wykrętów. I nie wiem, co o tym myśleć, dla mnie jesteście po jednych pieniądzach. - spojrzał i na Mastera "Chrabinę" i na Tiga. - Jak na mój skromny umysł owa przedziwna zgodność obydwu w pierwszym głosowaniu i ta sprzeczka teraz, gdy obaj jesteście ustawieni pod ścianą, to bardzo marna farsa dwóch cwanych morderców. Na pewno mnie oberwie się jutro za to, co teraz powiem... Ale najpierw powiem, a potem pewnie oberwę. Słucham, co mówi Tig, który nie przekonał mnie wcześniej do końca, choć jeszcze mniej przekonała mnie "chrabina". Jednak prosta, acz trafna uwaga mademoiselle Eni, druga, równie trafna uwaga o zmieniającym poglądy jak chorągiewka Morttonie... No i owa demonstracyjna "bezstronność" nakłaniają mnie, do innej decyzji, monsieur Tig. - spojrzał na adwersarza, potem po obecnych, na koniec na Jedi "Chrabinę". - A "Chrabina" niech ma na względzie, że jeśli stawia swoją głowę za ten głos i ewentualny ostracyzm, który mnie spotka, to bardzo chętnie za tę głowę chwycę i urwę, jeśli tylko jeszcze zdążę, gdy ta decyzja okaże się błędna. Jeśli istotnie monsieur Tig nie jest tym, kim się wydaje od początku i od roli kogo tak nieprzekonująco się odżegnuję, to już nic mnie nie przekona, żebym głosował jutro na kogokolwiek innego, niż Jedi Master, choćby miała od tego zależeć moja własna głowa.
- Tak to zwykle brzmi, gdy się mówi prawdę, a mało kto wierzy - uśmiechnął się Tig, zakładając na powrót maskę. Następnie ukłonił się Jedi Masterrr..owi.
- Jestem teraz w bardzo podobnej sytuacji co wczoraj, Chrabino. Cztery głosy przeciw pięciu, lecz i ja dołożę swój przeciw tobie. Nie zamierzam się już tłumaczyć. - uśmiechnął się szerzej, "otarł" delikatnie łzę swej maski. - Mój język nie jest stworzony przede wszystkim do mówienia, jak się zdaje.
- Morttona zdążyłem poznać wcześniej - dodał jeszcze, nim doszło do czynów. - To dobry człowiek. Zrobicie, jak uważacie, jednak nie sądzę, by trzeba było się go czepiać. A teraz, drodzy państwo..

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Pokręcił głową i westchnął zrezygnowany.
- Monsieur Tig, pozostaje mi tylko oprzeć się na tych szczątkach faktów, które dotąd mamy, a przedstawiają się one - przynajmniej dla mnie - w następujący sposób. Po pierwsze, tylko wy dwoje głosowaliście na Hubrisa, który a) był niewinny b) był doktorem c) wskazywał na pana, monsieur Tig, jako podejrzanego. Po drugie Mortton, który wcześniej wstrzymywał się od głosu, choć sugerował najpierw pana, potem Mastera, gdy zaistniała szansa na remis w głosowaniu. Tak samo w pierwszym głosowaniu, gdy mieliśmy słowo przeciw słowu, "chrabina" rozstrzygnęła kwestię swym głosem. Może idę za daleko w swej chałupniczej kryminalistyce, ale to wszystko pozwala sądzić, że przynajmniej z jednym z was, jeśli nie z oboma, jest coś bardzo nie tak. Głosowanie na kogokolwiek z waszej dwójki wiąże się dla nas z wysokim, 50% ryzykiem błędu... ale zarazem wtedy będzie jasne, że drugi jest tym, kogo szukamy. Wiem, ohydne, wyrachowane obliczenie, ale w tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, by przetrwać. A dzięki któremuś z was nie mamy już Czuwającego, który zmniejszyłby nam to ryzyko. - zakończył ironicznie, mając już serdecznie dość tego wszystkiego.
Koniec dnia. ;p Postaram się w ciągu godziny napisać podsumowanie. Wybaczcie opóźnienia, miałem bal absolutoryjny. ;p

[Dodano po 14 minutach]

(Historyjka... będzie. Wiedzcie jednak, że za sprawą szczęścia, umarł dziś Wilkołak! Oraz Evrina - zwykły człowiek.)

Linczowanie:

Tig (4)
Jedi Master (4)

Głos Wiktula jest nieważny, ponieważ nie "odczerwienił" swojego pierwszego głosu na Jedi Mastera. W losowaniu wypadło, że umarł dziś Jedi Master.

Zabójstwo wilkołaków:

Evrina

Nie głosowali:

Brak

[Dodano po 10 godzinach]

Powiedzmy, że dziś nie będę podliczał dnia - chyba postanowiliście nie udzielać się ze względu na brak historyki. Na przyszłość - ich ewentualny brak nie przeszkadza w niczym, są one tylko dodatkiem do gry.

Także dziś do 24 i w ciągu dnia jutro możecie sobie swobodnie tu gadać. ;p
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
- Masz za swoje, bestio. Jest już jasne, czemu tak chętnie pomagałaś czy tam pomagałeś w linczu na doktorze..
Tig nie zdążył zmyć krwi z rąk, gdy dowiedział się o śmierci Evriny.
- I co teraz? - burknął. - Mam może nie mówić, że szkoda? - Żal mu było rudej piękności. Rozglądał się za nową maską, tamta roztargała się paskudnie.

Zastanawiał się, kto jeszcze chowa dwie tożsamości, dwie twarze, obie z żywych tkanek. Wilkołaki mogły głosować za zabiciem Jedi Mastera, gdy widziały, że i tak już się nie uratuje.. Lecz nie było takiego momentu, większość czasu to Tig był na celowniku.
- Pani Sazanka, pan Mortton.. - mruczał do siebie, myśląc i z roztargnieniem w oczach oglądając znalezioną maskę wilka. - Po ich głosach sypnęły się oskarżenia w stronę tej całej dziwnie wymawiającej się Chrabiny. Znów pan Mortton, nieszczęsna Evrina.. i pan Wiktul, który sam staje się podejrzany. Eni i Strateks przyłączyli się do tego, przy czym pani Eni nie wzbudza moich podejrzeń. Tylko Sazanka, Strateks i Wiktul byli tak niezdecydowani w swoich głosach, przy czym ci dwaj ostatni najusilniej zaznaczali, że i Tig, i Jedi Master widzą im się kandydatami na wilkołaki. Pani Sazanka wydaje się w porządku, uderzyła we mnie od razu i bez wahania - skinął głową wymienionej z ostrożnym uśmiechem - bez zbędnych komplikacji. Panie Wiktulu, ufam, że nie zmieni pan teraz nagle zdania i nie stwierdzi, że oboje z Jedi Masterem należymy do tego wilczego pomiotu.
- Panie Strateks - kończąc rozważania, posłał mu w powietrzu maskę wilka, tak by mógł ją złapać - Jestem niemal pewien, żeś jedną z przyczyn ostatnich nieszczęść.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

← Wilkołak
Wczytywanie...