No cóż, tak przynajmniej zapowiada Peter Molyneux, szef Lionhead Studios. Jak tu nie kochać tego faceta? Największemu bajarzowi i mitomanowi branży elektronicznej rozrywki, absolutnie nie przeszkadza to, że obecnie żaden gracz nie bierze jego słów na poważnie, szczególnie po gorzkim rozczarowaniu ostatnim projektem – „Fable III”. O nie... w wywiadzie dla serwisu CVG utyskuje na swoje niezrozumiane dziecko i kreśli przed nami iście arkadyjską wizję jego spadkobiercy. To będzie prawdziwa ambrozja, kamień milowy i „Święty Graal” gier komputerowych.
„Wina [za niespełnienie nadziei pokładanych w ‘Fable III’] leży tylko po mojej stronie, ludzie pracujący nad tym projektem odwalili kawał dobrej roboty. Po ciepłym przyjęciu ‘Fable II’ moje oczekiwania były bardzo wygórowane. Planowanie nowej gry okazało się jednak wysoce problematyczne.
Zdaję sobie sprawę, że ‘Fable III’ nie był zbyt nowoczesną grą, ale musimy iść dalej. Kluczowym atutem uniwersum ‘Fable’ jest to, że nie ma żadnej innej produkcji w tym stylu. Nie widzę niczego złego w grach FPS, lecz nie oszukujmy się, są tym czym są – ich wartość zależy od tego, co aktualnie wysadzą w powietrze. Natomiast do naszych walorów należy olśniewający, uroczy i dramatyczny świat, który zmienia się na naszych oczach.
Mam już bardzo jasny koncept, jaką ścieżką podąży seria ‘Fable’ w przyszłości. Próbując pozostać dyplomatycznym – jestem przekonany, że cokolwiek byśmy nie zrobili z tym uniwersum, zadziwimy graczy niespotykaną jakością. Jeżeli nadal będziemy dążyli aktualną drogą, nie stworzymy po prostu kolejnego ‘Fable’, lecz coś, co wyróżnia się w każdym aspekcie – najlepszego z najlepszych – pod względem technologii, dramatyzmu oraz narracji.” – zapowiada Peter Molyneux.
Powodzenia, choć nie wierzę w ani jedno słowo. Gdybym otrzymywał złotówkę za każdą niespełnioną obietnicę „złotoustego” Petera, to pisałbym tę informację ze słonecznych Karaibów, popijając przy tym drogiego drinka z palemką, a nie odmrażając sobie pośladki w pewnym „dzikim kraju” nad Wisłą.