Sesja Ati
- Nie mam dużych potrzeb, ale czuję, że mogą wam się przydać moje umiejętności do poruszania się po mieście i otwierania zamków - mruknęła z delikatnym uśmiechem, a w jej oczach niespodziewanie pojawił się zawadiacki błysk, podobny do tego, które pojawiają się u starych poszukiwaczy przygód, wracających po wielu latach na szlak.
Wypadliście na portową aleję, roztrącając w biegu zawianych marynarzy. Strażnicy jednak nie dawali za wygraną, biegnąc tuż za wami.
- Za godzinę przy bramie! - krzyknął Wirtuoz, gdy dobiegliście do rozwidlenia i pociągnąwszy cię za skraj szaty skierował cię w lewo, w uliczkę prowadzącą w górę do miasta. Brodacz i kobieta pobiegli w dół, wzdłuż linii doków. Starałaś się utrzymać jak najbliżej mężczyzny, co nie było łatwe, gdyż ten biegł bardzo szybko i co chwila kluczył, zmieniając kierunek. Zatrzymaliście się w jakimś zapyziałym podwórzu, Wirtuoz stał przez moment, nasłuchując. Również dobiegły cię nieodległe głosy wykrzykiwanych komend i echo ciężkich butów.
- Do Siedmiu Piekieł... - zaklął mężczyzna i kopnął drzwi domu, przy których staliście. Te jednak wytrzymały.
- Zaraza... Otwieraj szybko! - syknął do ciebie, odwracając się w stronę uliczki. Spojrzałaś prędko na zamek - prosty, mosiężny, pewnie jednorzędowy, z dużym otworem na klucz.
- Za godzinę przy bramie! - krzyknął Wirtuoz, gdy dobiegliście do rozwidlenia i pociągnąwszy cię za skraj szaty skierował cię w lewo, w uliczkę prowadzącą w górę do miasta. Brodacz i kobieta pobiegli w dół, wzdłuż linii doków. Starałaś się utrzymać jak najbliżej mężczyzny, co nie było łatwe, gdyż ten biegł bardzo szybko i co chwila kluczył, zmieniając kierunek. Zatrzymaliście się w jakimś zapyziałym podwórzu, Wirtuoz stał przez moment, nasłuchując. Również dobiegły cię nieodległe głosy wykrzykiwanych komend i echo ciężkich butów.
- Do Siedmiu Piekieł... - zaklął mężczyzna i kopnął drzwi domu, przy których staliście. Te jednak wytrzymały.
- Zaraza... Otwieraj szybko! - syknął do ciebie, odwracając się w stronę uliczki. Spojrzałaś prędko na zamek - prosty, mosiężny, pewnie jednorzędowy, z dużym otworem na klucz.
Wystarczyło pięć ruchów i trochę siły, a zamek puścił. Wpadliście do środka, zatrzaskując drzwi za sobą. Wirtuoz przylgnął do nich, nasłuchując odgłosów ulicy. Usłyszałaś stłumione dudnienie, jakby grupa ludzi przebiegła w głębi ulicy. Twój towarzysz nie odkleił jednak ucha od drzwi, odzywając się jedynie bardzo cichym szeptem.
- Trzeba sprawdzić szybko czy lokatorów nie ma w domu. Gdzie się tego nauczyłaś? - odniósł się do twego sukcesu sprzed chwili.
- Trzeba sprawdzić szybko czy lokatorów nie ma w domu. Gdzie się tego nauczyłaś? - odniósł się do twego sukcesu sprzed chwili.
Wszystko ucichło, dobiegały was jedynie przytłumione odgłosy ulicy, wygłuszone głosy, ciche jęczenie domu, jak to zwykle w starym budownictwie... Widziałaś standardowe sprzęty, trochę bibelotów, niedokładnie poskładane papiery, lustro, dwie szkatułki na kredensie. Na parkiecie leżało kilka dywanów, nienowych, ale w dobrym stanie. Na kołkach przy wejściu wisiały dwa płaszcze podobnych rozmiarów, w tym jeden z kapturem, stały trzy schodzone pary butów.
Dostrzegłaś części bielizny zagonione pod kredens i komodę, bambosze stojące w nieładzie przy łóżku, jakiś mieszek wrzucony kopniakiem pod nie. Zeszłaś na kolana by sięgnąć pod łóżko po znalezisko, wsunęłaś się pod nie. Podłoga zaskrzypiała. Zmartwiałaś na ten dźwięk, z mieszkiem w ręku. Usłyszałaś głośne sapanie, a następnie łóżko wgięło się pod czyimś ciężarem. Kot, mraucząc z niezadowoleniem, zeskoczył na podłogę.
Podział się przy schodach, przy końcu korytarza, dokładniej rzecz biorąc przy umieszczonym tam oknie. Ponaglił cię gestem, wyszliście szybko, acz ostrożnie na dach sąsiedniego budynku. Był płaski, więc bez problemu oddaliliście się od domu grubasa i przycupnęliście na kolejnym, nieco bardziej stromym, z którego mieliście dość dobrą widoczność na dzielnicę portową. Jak dotąd ani śladu pościgu.
- Dobra nasza. - skwitował krótko Wirtuoz, rozglądając się wokół. - Nadal idziesz ze mną, czy może jednak wolisz mniej karkołomne rozrywki?
- Dobra nasza. - skwitował krótko Wirtuoz, rozglądając się wokół. - Nadal idziesz ze mną, czy może jednak wolisz mniej karkołomne rozrywki?