Sesja Ati

Mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złotą monetę.
- Weź to - wręczył ci nominał - i gnaj co tchu do alei rzemieślników. Stoi dam podmurowany dom z jednym oknem i okutymi, hebanowymi drzwiami. Zapukaj siedem, a potem cztery razy. Otworzy ci brodaty jegomość, któremu powiesz, że Wirtuoz potrzebuje go natychmiast w tym miejscu. Jeśli sprawisz się szybko i przyprowadzisz prosto tutaj, dostaniesz lepszą zapłatę. - wyjął z kieszeni kolejne dwie złote monety i pokazał ci je. - A teraz pędź i nie zatrzymuj się dla nikogo.
Złapała monetę i wyszła z karczmy. Chwilę zastanawiała się co mężczyzna rozumie jako "szybko". I właściwie jak ona znajdzie aleję rzemieślników? W końcu przyśpieszyła kroku rozglądając się mało głowy nie ukręcając w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.
W nieoczekiwanym przypływie olśnienia [nazwijmy je zaskakująco dobrym rzutem na Inteligencję ] doszłaś do wniosku, że do Alei Rzemieślnikó dojdziesz niechybnie z rynku, do którego prowadzi kilka ulic i uliczek. Docierasz tam biegiem, poszukując tabliczek z nazwami, lecz to oznaczone są jedynie w miejscowym języku. Wokół dostrzegasz tylko kończących pakowanie się kupców.
Harfa. Może coś z Harfą? Zaczęła sięrozglądać niemal panicznie, czując, że czas jej się kończy.
W świetle latarni nie widziałaś żadnych specjalnych symboli, a i na odczytanie obcojęzycznych napisów musiałaś się wysilić. Jednak po pospiesznym okrążeniu połowy rynku dostrzegłaś mały symbol harfy wyryty na tabliczce z nazwą jednej z uliczek. Pobiegłaś nią i dość szybko natrafiłaś na dom opisany przez człowieka z tawerny. Zapukałaś zgodnie z zaleceniem. Początkowo nic się nie działo, potem jednak drzwi uchyliły się może na centymetr, tak, że nie widziałaś nawet czy ktoś za nimi stoi.
- Wirtuoz potrzebuje cię natychmiast z w karczmie! - wyrzuciła z siebie, bojąc się, że za chwilę zapomni, co miała powiedzieć, jednocześnie wskazywała ręką kierunek, w którym, jak sądziła, znajdowała się owa karczma.

[Sory za zwłokę, ale miałam pierwszy rzut egzaminów ]
Posłyszałaś gwałtowny szelest płaszcza, dźwięk czegoś zsuwanego ze stołu i przez szparę w drzwiach jednym płynnym ruchem wyszedł, czy też wypłynął, wysoki mężczyzna w długim czarnym płaszczu i ciemnej szacie z kapturem.
- Prowadź. - polecił krótko, zatrzaskując drzwi.
Szliście bardzo szybko, "Wirtuoz" sadził kroki tak długie, że czasem musiałaś truchtać. Wytężałaś pamięć i nogi jak mogłaś, by możliwie najszybciej trafić na miejsce. Dlatego też nagłe szarpnięcie za kark było dla ciebie zaskoczeniem, gdy mężczyzna popchnął cię bez ostrzeżenia w prawo w pół kroku, złapał za ramiona gdy traciłaś równowagę i ponownie popchnął w przód, na ścianę jednego z domów alejki, w której się znaleźliście. Zamiast ściany jednak znajdowała się tam całkowicie niewidoczna wnęka, w której stanął wraz z tobą.
- Mamy ogon. - szepnął tak cicho, że nawet bicie własnego serca zdawało ci się głośniejsze. - Dwóch za nami, o jakieś pięć sekund, trzeci z drugiej ulicy, jakieś cztery sekundy po nich. Masz broń? - pytał równie szybko, jak szedł, choć w jego głosie nie słyszałaś ślady zasapania.
- Jesteś ślepy, czy tylko udajesz? - burknęła marszcząc brwi, jednocześnie poklepała się też po udach, gdzie w pochwach złowróżbnie błysnęły dwa ostrza. Dyskretnie też rozejrzała się za tymi domniemanymi ogonami.

[Wiktulku, kopnij mnie czasem na gadu, bo ja zapominam ciągle ']
[Za miarę Twego zapominania przyjmuję poziom zainteresowania grą ]

Wychyliłaś się i schowałaś od razu, gdy tylko w zasięgu wzroku mignęły ci dwie zbliżające się postacie. Sekunda - półtorej i obaj wpadli biegiem w zaułek, z obnażoną bronią. Twój towarzysz wypadł na nich z ciemności, natychmiast przygważdżając jednego do ściany i wrażając ostrze pod żebro, a potem odbijając atak drugiego, który obrócił się słysząc odgłosy walki. Zanim zdążyłaś się ruszyć twój kompan zadał cztery ciosy błyszczące w ciemności wirującą klingą. Chciał najwyraźniej skończyć drugiego przed przybyciem trzeciego. Nie zdążył. Trzeci ze "szpiegów" wyskakiwał właśnie zza rogu na jego plecy.
Wysunęła z fałdek materiału Orzech Celności i rzuciła go w stronę czającego się przeciwnika. To była chyba jedyna opcja na jaką mogła sobie pozwolić, bo chociaż potrafiła bardzo wyolbrzymiać swoje umiejętności, w praktyce wiedziała, że z wyszkolonymi szpiegami nie ma szans, była najzwyczajniej za wolna.
- Za [sałatą! XD] Tobą! - krzyknęła jednocześnie, mając na dzieje, że fioletowy pocisk zdezorientuje przeciwnika w wystarczającym stopniu.
Pocisk trafił w jego łeb z głuchym odgłosem, jakby czaszkę faceta wypełniała pustka. Głowa odskoczyła mu komicznie, zatoczył się i odwrócił odruchowo szukając strzelca. Zanim zdążył pomyśleć jak wielki był to błąd rozdarł noc krzykiem, gdy z jego bebechów wynurzyło się ostrze twego kompana. Zaraz potem on sam krzyknął boleśnie, gdy miecz drugiego z napastników przebił mu bark. Natychmiast jednak obrócił się przez drugi, wyrywając miecz z rany i po półobrocie zdejmując zamaszystym cięciem głowę z ramion przeciwnika. Ta odpadła gładko i potoczyła się po bruku, zatrzymując u twoich stóp.
Bardzo chciała zrozumieć co się właściwie w okół niej działo, ale z drugiej strony, przypomniawszy sobie swoją początkową nudę tylko wzruszyła ramionami do własnych myśli i przykucnęła przy pierwszym trupie, po czym rozpoczęła "szabrowanie".
Skoczyłaś do pasa - sztylet, papierowe zawiniątko złożone w kostkę, płócienny woreczek. Sakiewka? Nie, za miękki i za lekki.
Szarpnięcie za ramię.
- Nie ma na to czasu, chyżo! - ponaglił brodacz, podrywając cię z ziemi i zmuszając do biegu. Prawy bark opuścił bezwładnie i przy co drugim kroku syczał cicho przez zaciśnięte zęby.
Zgarnęła wszystkie drobne przedmioty, jakie udało jej się złapać i pognała za mężczyzną, przyciskając do piersi swój nowy dobytek.
Po szaleńczo - kalekim biegu dotarliście wreszcie na miejsce. Twój kompan wpadł do tawerny, niemal zabierając ze sobą drzwi, i ciężko opadł na krzesło.
- Wielkie nieba, coście... - zaczął twój zleceniodawca, podnosząc się od człowieka, którego mag zmiótł zaklęciem.
- Śledzili mnie, oberwałem dość paskudnie. - skrzywił się boleśnie. - Mów.
- Zaraz, najpierw mu pomóż. - "Wirtuoz" wskazał na nieprzytomnego towarzysza. - Dostał solidnie, ledwo dycha.
- Smoki? - zapytał zdumiony brodacz, otrzymawszy w odpowiedzi potwierdzające skinienie głową. Wstał krzywo i nachylił się nad rannym. - Nie zdążę mu pomóc, musimy stąd natychmiast zniknąć, a nie weźmiemy go ze sobą.
- Chyba go tu nie zostawimy? - zaoponowała kobieta. Obserwowałaś tę scenę zza sąsiedniego stołu, odpoczywając po biegu.
Czekając aż "dorośli" dokończą swoje sprawunki i przypomną sobie o obiecanej jej zapłacie, zaczęła przyglądać się przywłaszczonym przedmiotom. Szczególnie zainteresował ją ów lekki woreczek i papierki. Może i była mała, ale dobrze wiedziała, że magiczne przedmioty są znacznie cenniejsze niż zwykłe świecidełka i często przyjmują także niepozorne postacie. Dobrze znała też wartość informacji, a te, również lubiły skrywać się w niepozornych miejscach.
Obejrzałaś trofea. Sztylet - nic nadzwyczajnego, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Solidnie wykonany, prosty, bez ozdobników. Złożony w kostkę papier zawierał jakiś dziwny, ciemny proszek o nieokreślonym zapachu. W woreczku znajdował się bardzo cienko zwinięty rulonik z listem.
"Obserwujcie dom cały czas. Jeśli mimo wszystko nie wyszedłby, musi zginąć do północy. Po wykonaniu zadania zgłoście się do ostatniego domu na ulicy z miejską biblioteką, z zabitymi okiennicami. Tam pokażecie ten list i odbierzecie zapłatę."
Bez podpisu, bez innych oznaczeń.
- Nie, nie zostawimy go tutaj, nie możemy ryzykować. - ciągnęła się rozmowa. Człowiek z brodą wyjął swój sztylet i nachylił się nad nieprzytomnym.
- Cco?! Chyba nie mówisz poważnie? - próbowała protestować kobieta, ale przerwał jej twój zleceniodawca.
- Nie... Ma rację, zaraz wpadnie tu straż, a u nich też mogą mieć szpiegów. - powiedział grobowym głosem. - Panienko, oto twa zapłata. - położył na stole dwie duże, złote monety.
Skinęła głową, po czym wyciągnęła w stronę mężczyzny list.
- To was chyba zainteresuje. - mruknęła i rozejrzawszy się przelotnie po karczmie (próbowała ocenić, czy coś się zmieniło jakby dopiero teraz była przytomna).
Marszcząc czoło wziął z twej dłoni notatkę, przeczytał i podał kompanom.
- Uciekaj stąd jak najszybciej albo idź z nami, jeśli chcesz jeszcze zarobić. A może coś więcej. - polecił, a człowiek, którego tu przyprowadziłaś wbił sztylet w pierś nieprzytomnego kolegi. Ten westchnął głucho, wyprężył się i znieruchomiał, kobieta odwróciła twarz.
- Dużo zarobić? - łypnęła na mężczyznę, ściskając w dłoni zawiniątko z dziwnym proszkiem. Trochę nieobecnym wzrokiem wróciła do ich właśnie zmarłego kompana, jedyne co można było wyczytać z jej oczu to dziwną determinację i chłód, jakby jego śmierć jedynie ją zmobilizowała do działania.
← Sesja FR
Wczytywanie...