Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu Kinecta i innych tego typu kontrolerów ruchowych. Ostatnie czego pragnę po ciężkim dniu w pracy lub godzinach spędzonych na uczelni, jest robienie wygibasów przed telewizorem, gestykulując przy tym niczym naćpany raper. Chcę rozsiąść się wygodnie na moim obrotowym krzesełku, napić się czegoś mocniejszego i zrelaksować się, jak Bóg przykazał, przy jakimś dobrym cRPG. Jak mam ochotę pobiegać czy poćwiczyć, to wychodzę na zewnątrz albo idę na jakąś siłownię, a nie robię z siebie idioty przed monitorem. Mam nadzieje, że to tylko chwilowa moda i koncept ten umrze tak samo, jak te słynne wirtualne hełmy. Póki co, jestem skazany na to cudo i muszę o nim informować. Parszywa robota, ale tematu czasem się nie da ominąć.
Do niedawna Kinect był kojarzony z prostymi, familijnymi gierkami, które nie grzeszyły jakąś głębią czy rozbudowaniem. Nie wszystkim taki stan rzeczy się podobał i szybko znalazło się kilku zapaleńców, którzy przy pomocy odpowiednich „hacków”, zaczęli wykorzystywać urządzenie i dobrodziejstwo jego oprogramowania do własnych, często szalonych celów. Jednym z dobrych przykładów takich działań, jest praca grupki amerykańskich naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego, którzy postanowili zaprezentować jak w przyszłości może wyglądać gra w „World of Warcraft”.
Użyta przez uczonych technologia FAAST (Flexible Action and Articulated Skeleton Toolkit), tłumaczy konkretne ruchy ciała na dowolne komendy. Jak to wygląda w praktyce?
Taka przyszłość czeka branżę gier? Piszcie co chcecie, ale ja sobie nie wyobrażam kilkugodzinnych „rajdów” przy pomocy tego cuda. Chyba, że ktoś pragnie mieć skoliozę na starość i nabawić się złych nawyków od tego ciągłego machania rękoma.
Swoją drogą, jeżeli ktoś jest zainteresowany i posiada tego typu kontroler ruchowy, śmiało może się przekonać, jak to ustrojstwo sprawdza się w praktyce. Aktualną wersję FAAST można pobrać za darmo stąd.