Powiało grozą, nie?
Polski film fantasy to od lat niedoścignione marzenie. Coś nienamacalnego, poza granicami ludzkiej wyobraźni. Trudno nie określić ekranizacji „Wiedźmina” mianem abstrakcji, nie wspominając już o „Wilczycy”, która była… albo lepiej nie będę się nad nią pastwił, bo jeszcze dostanę naganę za używanie nieparlamentarnego słownictwa, a i nie powinno się kopać leżącego. Sęk w tym, że zawsze biorą się za to nieodpowiedni i niepoważni ludzie, którzy kompletnie nie czują klimatów fantastycznych.
Dlatego, gdy niedawno usłyszałem informację o produkcji rodzimego filmu fantastycznego, w jednej z telewizji śniadaniowych (!), miałem uzasadnione obawy. Później okazało się, że to projekt „offowy” – robiony przez pasjonatów dla pasjonatów na zasadzie „non-profit”. To dawało pewne nadzieje, gdyż fani nie raz pokazywali, że za prawdziwe grosze potrafią zrobić coś naprawdę wielkiego. Czekałem, czekałem… i w końcu się doczekałem!
Niestety, pierwszy zwiastun filmu „Drużyna” przyprawia mnie o mieszane uczucia.
Film skupia się na losach drużyny awanturników, w której skład wchodzą: złodziejka, mag, łowca, rycerz, wojownik i fechmistrz. Przypadkowe spotkanie owocuje pierwszą wspólną przygodą, w czasie której będzie im dane poznać swe słabości i zalety.
Ech… kusi mnie, aby to jakoś mocno skrytykować, ale nie pozwala mi na to lokalny patriotyzm. Nie można jednak wszystkiego zrzucać na „amatorskość” projektu, gdyż chyba każdy miał okazję zobaczyć, jakie dzieła z podobnym budżetem, z powodzeniem tworzą Amerykanie, Francuzi czy Finowie. Gra aktorska, choreografia walki, dźwięk, praca kamery… Jest co poprawiać.
No cóż, może kolejny zwiastun będzie lepszy? W końcu to wciąż etap post-produkcji.