- Koń na D4 – wyrwał cię z zadumy Stevens, dla którego wymyślenie kolejnego ruchu okazało się niemal zabójczym wysiłkiem. Obok szachownicy leży paczka twoich “Białomorów”, które postawiłeś przeciw kubańskiemu cygaru Stevensa. Wasyl siedzi przy biurku po prawo, jak zwykle
pieszcząc i polerując swojego ukochanego Kałacha. Wielokrotnie zachodziłeś w głowę kogo musiała zabić ta syberyjska menda, że dowództwo Kanadyjskich Sił Specjalnych pozwoliło mu zabierać ten eksponat na misje bojowe. W drzwiach pomieszczenia stoi Clayton, który z uporem maniaka usiłuje złapać częstotliwość na swojej krótkofalówce.
- Pieprzone zakłócenia... - mamrocze pod nosem memłając w ustach wykałaczkę.
No tak, faktycznie nie ma nic do roboty, dopóki kapitan nie odpuści sobie zabaw z nawiązywaniem łączności. Reszta oddziału też siedzi z nim w budynku obok. Ciekawe co teraz robią...
- Idziesz, czy nie? - Pyta nerwowo Stevens, najwyraźniej dumny z tego, że zdołał nareszcie wykonać ruch.
[Planeta posiada dwa księżyce, które rzucają na nią jasne, trupio blade światło. Stacja znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie dżungli, do której jak dotąd nie wchodziliście. Znajdujesz się w jednym z dwóch budynków stacji, w niewielkiej spiżarni o wymiarach 4x8 metrów. Na zewnątrz wyje zimny wiatr, roznoszący dziwny, popielaty pył, powodujący zakłócenia w transmisjach. Pozostałych 6 członków oddziału znajduje się w drugim budynku. Sytuacja na szachownicy wygląda tak:]