Pograłem już kilka godzin - jestem mniej więcej w połowie gry i muszę powiedzieć, że w przeciwieństwie do „Powrotu do Ostragaru”, który był żałosnym DLC, zdzierającym kasę z fanów, tutaj wkręciłem się już na dobre i śmiało można nazywać ten tytuł dodatkiem. Gra się świetnie, całość niemiłosiernie wciąga, a intryga póki co ciągnę się ciekawie.
Co mi się spodobało:
+ Fabuła - mroczna, intrygująca i wciągająca. Zdradzać nie będę, ale po śmierci Arcydemona pomioty się zmieniły - i nie mówię tutaj tylko o kilku rozumnych istotach i tajemniczym Architekcie
+ Towarzysze - wybuchowa mieszanka i to się czuje :~) Myślałem, że będę tęsknił za starymi druhami z pierwszej części, ale szybko się okazało, że BioWare zna się na tym aspekcie jak nikt inny. Myślicie, że sprzeczki Morrigan z Alistairem były zabawne? To poczekajcie na duet Anders (zdecydowanie najlepszy nowy towarzysz w grze) - Oghren, czyste mistrzostwo świata. Reszta towarzyszy też jest miodna, a ich historia oraz dialogi jak zwykle stoją na wysokim poziomie. Lepsza jest też interakcja z towarzyszami jak na mój gust. Początkowo może boleć to, że nie można w każdej chwili i w dowolnej lokacji do nich zagadać, ale generalnie rzecz biorąc na to samo wychodzi, bo i tak większość pogawędek odbywało się w obozie drużyny. Dlatego warto wracać się do Twierdzy Czuwania i uważnie przeszukiwać lokacje (niektóre przedmioty czy monumenty odpalają dialogi - motyw zaczerpnięty z ME2). Poza tym jak będzie ich coś strasznie trapiło to sami z siebie do nas zagadają.
+ Twierdza Czuwania – wielki powrót Twierdzy na Rozstajach znanej z Neverwinter Nights 2. Patrolowanie traktów, rozbudowywanie fortyfikacji, dozbrajanie żołnierzy, poszukiwanie złóż, rozwiązywanie sporów ziemskich i dworskie popijawy Bardzo smaczne, duży plus.
+ To, że pomimo iż lokacji jest niezbyt dużo, to zdecydowanie jest co na nich robić – satysfakcjonująca liczba zadań pobocznych.
+ Sporo ciekawych klas i umiejętności.
+ Tworzenie run – niegłupia idea.
+ Dylematy moralne – jest ich mniej, ale również trzeba ostro główkować, a po 15 minutach myślenia nadal żadna odpowiedź nie jest dobra
+ Sporo magicznych i błyszczących gratów.
+ Możliwość zresetowania talentów i rozdysponowania ich na nowo.
+ Długość rozgrywki - jak na dzisiejsze standardy 15-25 h. to całkiem niezły wynik.
Co już niekoniecznie:
- No wiecie prochu nie wymyślili, nadal ostro śmierdzi od tego wszystkiego „Władcą Pierścieni”.
- Poziom trudności: łatwy jest chyba dla ludzi, którzy pierwszy raz w życiu usiedli przy komputerze. Normalny jest słabiutki i póki co tylko przy jednej walce się mocno napociłem. Rozważam zwiększenie na trudny. Choć może to wina przepakowania, bo po pewnym czasie mamy taki sprzęt i takie umiejętności, że śmiało możemy domagać się krzesła obok Zeusa na Olimpie.
- Siedmiu towarzyszy? Bullshit. Nie będę zdradzał czemu, sami się zawiedźcie. BioWare w (cenzura) sobie poleciało.
- Czasem potrafi przyciąć z dziwnych powodów, w niektórych miejscach oraz wyrzucić grę do systemu.
- Dobra rada, uważnie dobierajcie zadania poboczne i nie bierzcie wszystkiego jak leci. Jak jesteście np. źli nie bierzcie od straży miejskiej, a jak dobrzy od przemytników. Bo jak zagracie na dwa fronty, to się potem okaże, że każdy Was nienawidzi. Nieczęsto to się zdarza w sumie, ale jednak należy baczyć na to.
- Nie ma romansów, wiem boli.
- Cena? 89 zł. to jednak trochę sporo.
Póki co daje hmmm... 8/10.