Jeśli kogoś to interesuje, postaram się rozwinąć dlaczego napisałem to co napisałem o Tronie Bhaala i dlaczego uważam, ten dodatek za grę złą niemal na każdym poziomie. Zdaję sobie sprawę, że z moimi żalami jestem spoźniony jakies 20 lat i seria Baldur's Gate ma ugruntowaną pozycję jako klasyk gier RPG i pewien wyznacznik standardów. Jest to jednak moja opinia i chcę wyłożyć co mi leży na wątrobie.
Mam 30 lat. Jestem już starym, zmęczonym życiem człowiekiem. Ograłem dużo gier RPG. Z jakiegoś jednak powodu nigdy w me ręce nie mogła trafić żadna gier z serii Baldur's Gate. Stan ten utrzymywał się aż do tego roku. Zauważyłem ogromną promocję na steamie i sugerując się opinią mojego kolegi - fanatyka baldurów dokonałem zakupu. Wiedziałem, że gra może być już troche archaiczna - graficznie i jeśli chodzi o mechanikę. Jako, że wychowałem się na starych tytułach stwierdziłem, że sprobuję. Żeby jednak rozumieć czemu tak bardzo nieprzypasował mi tron Bhaala, muszę napisać pare słow o BG1 i BG2.
Nie rozpisując się zbyt długo i skracając mój wywód odnośnie BG1, muszę powiedzieć, iż pomimo swoich lat, gra trzyma poziom. Doskwierał mi co prawda szczątkowy rozwój postaci przez niski level cap, mało interakcji pomiędzy członkami drużyny, brak questów typowo związanych z członkami drużyny, ale gra wynagradzała mi to satysfakcjonującym poziomem trudności, oferowaniem wolności i nietrzymaniem gracza za rękę. Do tej pory pamiętam te momenty satysfakcji po pokonaniu Sarevoka, do ktorego musialem podejść kilka razy by zrozumieć jak go pokonać. Pamiętam tą frustrację, gdy czysciłem wieżę Durlaga, ale też i satysfakcje gdy z niej wyszedłem i pokonałem Demona w Brodzie Ulgotha, na którego też nie mogłem za pierwszymi razami znaleźć sposobu. Podsumowujac, w BG1 bawiłem się dobrze. Był to miks satysfakcjonującego poziomu trudności, eksploracji i całkiem ciekawej fabuły.
Po BG1 odpaliłem dodatek Siege of Dragonspear. Wiele osób ma negatywne zdanie na temat tego dodatku. Mi się jednak bardzo on podobał. Zmieniał trochę rozkład akcentów. Dodawał dużo walk, czyli robił to co Tron Bhaala, ale poza walkami mogłem zająć się questami pobocznymi. A to musiałem kogoś uratować od petryfikacji, a to eksplorowałem kopalnie-grobowiec kasnoludów lub szukałem szpiega w obozie. Nie czułem przy tym dodatku znużenia i robienia w kółko tego samego. Jeśli jakaś walka była za trudna, skupiałem się na prostszych rzeczach by podlewelować drużynę. Plusem był też dla mnie wygląd lokacji. Poza tym, że z silnika wyciśnięto chyba wszystko co się dało, lokacje były duże, zróżnicowane i widać było, że ktoś nad nimi posiedział. Lochy oferowały sekrety, tajne pomieszczenia, które można było przypadkiem pominąć, jeśli nie zwracało się uwagi. Dodatek na duży plus.
Logiczną koleją rzeczy było zagranie w BG2. O BG2 nasłuchałem się sporo: dla wielu to najlepsza gra RPG w ogóle. Ja natomiast oczekiwalem po prostu ulepszonej wersji BG1 z większą ingerencją w kształtowanie mojej postaci, z większą ilością questow, dialogów, lokacji, wszystkiego. I w zasadzie to dostałem. BG2 oferuje duże możliwosci ponownego przejscia tej gry, używajac innych członków druzyny, robiąc questy w inny sposób i w innej kolejności. Zostając chwile przy questach, mamy naprawdę zróżnicowane questy. Czasami są to proste zadania w stylu "przynieś, wynieś, pozamiataj", a czasami długie, złożone wyprawy, gdzie zapominamy o głownym wątku. To są te momenty, gdy BG2 naprawdę błyszczy. Szczególnie na początku można poczuć się przytłoczonym ilością questów i rzeczy, za które możemy się zabrać. Podsumowując, starczy powiedzieć, ze na pewno przejdę jeszcze raz jedynkę i dwójkę używając innego buildu i grając inaczej.
No i niestety, dochodzimy do Tronu Bhaala. To co napisałem wyżej miało na celu pokazać jak do tego momentu widziałem te gry i jakie było moje wrażenie odnosnie tych gier. Rozpieszczony przez BG2 przystąpiłem do Tronu Bhaala i praktycznie od początku nastąpił dla mnie jakis dysonans poznawczy. Fabularnie, Irenicus zadał sobie olbrzymi trud i finalnie skończył fatalnie zadzierajac z naszym bohaterem. Upatrzył nas oraz Imoen, gdyż jesteśmy dziecmi Bhaala, kimś na swoj sposob wyjątkowym. Potrzebne były mu nasze dusze. Dodatek jednak przeczy tej wyjątkowosci, gdyż juz w pierwszej wiekszej lokacji okazuje się, ze nawet jakis pijaczek w gospodzie jest dzieckiem Bhaala. Po co wiec Irenicus upatrzyl sobie nas, gdy mogl do relalizacji swego planu wziąć kogoś pierwszego lepszego. Już w tym momencie czułem, że coś z tym dodatkiem będzie nie tak. Po prostu czułem się oderwany od fabuły poprzednich gier. Mógłbym przeboleć spadek jakości fabuły gdyby reszta była na poziomie. Tak jednak nie jest. Gra sprowadza się do ciągłych walk. Lokacja po lokacji walczymy z kolejnymi zastępami wrogów. Fabuła gdzieś schodzi na dalszy plan. Lokacji jest niewiele. Dodatkowo, są niezwykle małe i wypełnione niczym. Questów pobocznych jest jak na lekarstwo. Na swojej drodze pokonałem Yaga Shurę, zacząłęm walkę z Drowami Sendai i się poddałęm. Gra totalnie zrywa z tym czym do tej pory była. Gram w grę, która została zrobiona jakby przez innych ludzi. To co wkręciło mnie w jedynce i dwójce tutaj wyparowało. Nie mam ochoty przebijać się przez kolejne hordy przeciwników wyposażonych w najlepszy sprzęt, który osmiesza legendarne itemy zdobyte w BG2. Co z tego, że oczyszczę jedno pomieszczenie z cięzkich przeciwników, gdy po otworzeniu kolejnych drzwi znowu bede musial robic quick save, odpoczywać, buffować się czym popadnie i zaczynać od nowa. Sam koncept walki dzieci Bhaala jest spoko i fajnie wieńczy historie naszego protagonisty. Ale to w jaki sposób tego dokonano niszczy jakąkolwiek chęc grania w ten dodatek. Może coś mi umknęło, lub przegapiłem jakiś czar, czy przedmiot, ale już walki z ognistymi olbrzymami napsuły mi krwi. Nawet jak ich pokonywałem, to często ginał mi towarzysz, w taki sposob, że nie moglem go rezurektować. Nie czułem satysfakcji z gry, a raczej miałem wrażenie, że gra zneca się nad moim bohaterem, który przypomiam miał bardzo dobre staty i zrobił w BG2 praktycznie to co sie dało. Kolejen fale drowów i przegięty poziom trudności, który miał się jeszcze zwiększać (Tak, słyszałem o Niebieskim Smoku - dziecku Bhaala) przelały czarę goryczy. Rozumiem, że wiele osob grało w ten dodatek 20 lat temu, a ja go ogrywam w 2022, ale możę dzieki temu patrzę na niego ze świeżej perspektywy, bez przesadnej nostalgii, która często zaburza uczciwą ocenę danej gry. Dziwię, się, że ten dodatek w 2001 roku otrzymywał noty 9/10 w branżowych czasopismach, bo zwyczajnie na to nie zasługiwał.