Szczerze mowiac to trudno okreslic jakim byl wladca.W GIII moze sie dowiemy..ale kazdy moze w sobie go wyobrazic i ocenic.Ja uwazam ze jest dobrym wladca, choc malo bylo o nim mowy w Gothicach( byly tylko plotki i filmik wstepny w GI)W G II jakis koles w ratuszu w Khorinis mowil ze armia kroleswka zmusila orkowe armie do odwrotu....
W poradniku jest napisane tak:
Król Rhobar siedział samotnie w sali tronowej, pogrążony w myślach. Uważnie przyglądał się w spoczywającej jego dłoni bryłce rudy, jakby zauroczony pokrywającymi ją fioletowymi liniami magicznej mocy.
„Na tej rudzie zbudowałem swoje królestwo, a gdy jej zabraknie, upadnie i ono. Moje ziemie pogrążają się w chaosie. Jak kraj długi i szeroki. Chłopi chwytają za broń, odmawiając płacenia daniny. A ja...ja jestem bezsilny! Zbyt wiele bitew przegrano. Zbyt wiele żołnierzy straciło życie. Moja armia jest już tylko karykaturą swojej dawnej świetności i nie mamy już dość sił, by powstrzymać inwazję orków. Jeśli z Khorinis nie przybędzie kolejna dostawa rudy, nie przetrwamy kolejnego ataku”
Rhobar wstał i wolno podszedł do okna. W mieście panowała cisza i spokój, ale wydało mu się, że gdzieś z oddali dobiega już miarowe dudnienie orkowych kotłów wojennych.
Jego wzrok prześliznął się po dachach domów, aż zabłądził na przystań, gdzie cumowała „Esmeralda” – sfatygowany statek kupiecki, jedyny okręt stojący na straży królestwa, niedobitek niegdyś potężnej floty. Reszta armady spoczywała gdzieś na dnie oceanu, zatopiona przez potężne galery orków.
Król westchnął i spojrzał w stronę wysokich kominów hut żelaza. Od chwili kiedy po raz ostatni widział wydobywający się z nich dym, upłynęły drugie 2 tygodnie. Paleniska wygaszono, a wystygłe kominy sterczały ponuro na tle nocnego nieba, przywodząc Rhobarowi na myśl szkielet jego niegdyś potężnego królestwa.
Bez rudy z Khorinis jego armie ponosiły klęska za klęską .Zbrojownie były już puste, a bez nowych dostaw magicznego surowca wykuwanie oręża było niemożliwe. Ruda, która była największym skarbem Myrtany okazała się jej największym przekleństwem. Od niej zależała przyszłość królestwa...i całego cywilizowanego świata
To ostatnia chwila na podjęcie decyzji. Pierścień orkowych wojsk jeszcze się nie zamknął. Przy odrobinie szczęścia uda się jeszcze wysłać jakiś podjazd. Teraz albo nigdy...Ale jak? Do takiego przedsięwzięcia trzeba ludzi i oręża, których nie mam. Podjazd nic tu nie da. Potrzebuję rudy!
Tak oto, spoglądając z góry na stolicę swego królestwa, Rhobar podjął desperacką decyzję.
„Jeżeli mój plan zawiedzie, będziemy zgubieni - królestwo legnie w gruzach, przetrwa jedynie w pieśniach i starych kronikach. Ale jeszcze nie jest za późno, a Myrtana jeszcze nie upadła. Jeśli będziemy działać szybko - może się nam udać.”
Monarcha otrząsnął się z zadumy i klasnął w dłonie.
„Wezwać natychmiast Lorda Hagena!”
Po chwili do sali tronowej wkroczył postawny wojownik. Znać było po nim, że od wielu dni nie zaznał dłuższego odpoczynku. Zdawało się, że na nogach trzyma go już tylko silna wola i żelazna dyscyplina.
„Wasza Wysokość mnie wzywał?”
„Lordzie Hagenie, mam dla ciebie misję, od powodzenia której zależy
przyszłość całego naszego królestwa. Dlatego nie wolno ci zawieść!”
„Żyję po to, by służyć Waszej Wysokości. Wypełnię to zadanie, choćbym miał przypłacić je życiem.”
„Niech więc się stanie... Powierzam ci “Esmeraldę”. Wybierzesz setkę swoich najlepszych ludzi i poprowadzisz ich do Khorinis. Nie wracajcie, póki ładownia statku nie zapełni się rudą! Czas jest na wagę złota, dlatego musicie wyruszyć natychmiast!”
Sory ze tak dlugo ale mysle ze kogos powinno to zainteresowac