Zapraszamy do zapoznania się z recenzją gry "X-Blades"!
Marketing to jeden z najważniejszych elementów udanego biznesu. Bez chwytliwej reklamy żadna gra, choćby nie wiadomo jak dobra, nie przywabi potencjalnego nabywcy i nigdy nie sprzeda się w satysfakcjonującej liczbie egzemplarzy. Takie są niestety nieubłagane prawa rynku. Tylko jak przyciągnąć owego klienta, gdy budżet jest już ostatecznie domknięty, a tu brakuje pieniędzy na szerszą promocję i na dodatek obecna renoma firmy nie gwarantuje dostatecznego rozgłosu? Można zaryzykować i zdecydować się na nieszablonowy pomysł, który zaintryguje masy. Jest to często skuteczne, choć i mocno ryzykowne rozwiązanie, gdyż istnieje spora doza prawdopodobieństwa, że w założeniach doskonałe przedsięwzięcie kompletnie się nie przyjmie i nagle odważnemu producentowi grunt zacznie palić się pod nogami. Jednak, gdy brak odpowiedniej koncepcji lub odwagi, zawsze można sięgnąć do starej półki z tanimi, acz sprawdzonymi, chwytami i problem z głowy. Jaką drogę obrali ludzie z Gaijin Entertainment przy debiutującym na naszym rynku X-Blades, chyba nie muszę mówić, gdyż jedno spojrzenie na pudełko z grą starczy za odpowiedź. Mangowa, skąpo ubrana i szczodrze eksponująca swe wdzięki, blond nimfetka, która za pomocą dwóch ogromnych ostrzy samotnie przedziera się przez tabuny tałatajstwa, jest pomysłem dość kiczowatym i oklepanym. Nie uprzedzajmy jednak faktów i nie skazujmy już w tym momencie produkcji na wieczne zapomnienie, gdyż wiele tytułów opartych na podobnej koncepcji do dziś święci olbrzymie tryumfy, będąc przy tym znakomicie grywalne. Tylko czy Rosjanom starczyło inwencji, by taką grę stworzyć i przyciągnąć gracza na spędzenie długich godzin w wirtualnym świecie?... Czytaj dalej!
Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!