A wracając do mniamciu:
Puree z bekonem i cebulą
Ugotować ziemniaki w dość słonej wodzie (może być nieco bardziej słona, bo gdy dodamy później mleko i tak smak zrobi się delikatny). Kiedy są już kruche i miękkie pozbywamy się wody z garnka i dusimy kartofelki na jak najbardziej jednolitą i delikatną masę. Wrzucamy do środka 1/4 kostki masła na każde półtora kilograma ziemniaków (najlepiej osełkowego - będzie ładnie pachnieć) i mieszamy wlewając co jakiś czas łyżkę mleka. Jak mleka dodacie raz i dużo, to puree wyjdzie szare i nieładne. Trzeba po trochę i ciągle mieszając. No i nie można wlać za dużo mleka - ziemniaki muszą pozostać gęste. W międzyczasie kroimy kilka plastrów tłustego boczku na małe kwadraciki. To samo robimy z cebulą. Smażymy mięso z pokrojoną cebulą na łyżce oliwy. Tylko łyżce, bo boczek jest wystarczająco tłusty, a nie chcemy, żeby nasze puree miało miliard kalorii i ociekało tłuszczem. Smażymy póki cebula się nie zezłoci (nie polecam smażyć długo - cebula robi się później gorzka, najlepsza jest taka lekko złota). Wrzucamy boczek i cebulę do naszych pysznych ubitych ziemniaków i mieszamy dokładnie. Na koniec jeszcze tylko przyprawić słuszną ilością białego pieprzu i mniamciu gotowe.