Zatem jak odgrywać drowa ? Ten tekst nie odpowie na to pytanie. Drowa nie trzeba odgrywać – drowem wystarczy być.
W dzisiejszych czasach nie jest to jednak tak trudne jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Wpierw należy nieco dokładniej objaśnić pewne mechanizmy funkcjonowanie odłamu elfów, który znany był kiedyś jako Sari–tel–quasi. Tworząc ich historię w realiach ZK autorzy musieli posłużyć się jakąś gotową historią. Nie będę pisał o mrocznych elfach z innych światów, gdyż posiadam o nich jeszcze zbyt małą wiedzę. Postaram się to jednak jakoś zgeneralizować i przedstawić w nieco ogólniejszym świetle.
Zacznę jednak od ogólnego, ale kluczowego stwierdzenia. Drowy to tak naprawdę ludzie przyszłości. Ludzie jak najbardziej prawdziwi – tak prawdziwi jak ci, których spotkasz po wyjściu z domu na ulicę czy ci, których nazwiesz przyjaciółmi, znajomymi, sąsiadami i tak dalej. Skąd takie stwierdzenie ?
Historia mrocznych elfów rozpoczyna się jeszcze sprzed zesłania do Podmroku. Stworzone przez nich państwo, Ilythiir, dorównywało, bądź nawet przewyższało pozostałe elfie królestwa. To jednak dla przyszłych drowów było zbyt mało – pragnęły rozszerzać swoje ziemie początku z zazdrości – potem dla korzyści, łupów, prestiżu.
Nie trzeba być stałym widzem tvn24 czy słuchać non stop radia radia by stwierdzić, że dzisiejsze państwa mają podobne cele. Posłużę się tu przykładem USA. To państwo silne gospodarczo, jak i militarnie. Nie pojawia się tu zazdrość względem innych państw, choć trudno orzec o tak delikatniej sprawie, gdyż nigdy nikt się nie zajmował tak błahą w istocie sprawą. Pojawia się jednak działanie mające na celu osiąganie korzyści. Wojna w Iraku, Afganistanie i wielu innych miejscach miała na celu likwidację ryzyka i uzyskanie bogactw naturalnych czy strategicznych, punktów łączności, informacji, wywiadu czy chociażby ważne ze względów ekonomicznych i politycznych. Nie sposób zauważyć jak administracja obecnego prezydenta USA chwaliła sobie te operacje – czyż nie chodzi o prestiż, w gruncie rzeczy mający na celu i tak osiągnięcie korzyści ?
Drowy oddały się we władanie mrocznym bóstwom, aby uzyskać przewagę nad sąsiadami. W dzisiejszym świecie kwestia religii jest sprawą dość sporną i można by dywagować o niej naprawdę długo, więc postaram się to ująć możliwie skrótowo, w wielu przypadkach jedynie „przejeżdżając” po danym temacie. Wróćmy jednak do drowów. Oddały się mrocznym bogom, którzy obdarzyli ich straszną i niszczycielską siłą. W połączeniu z okrucieństwem, jakże bliskim dzisiejszym ludziom, stały się siłą sprawczą tak bezwzględną i ohydną w swym działaniu, iż pozostała część ich rasy wolała się ich pozbyć z powierzchni ziemi. Co to ma wspólnego z dzisiejszymi czasami, z dzisiejszymi ludźmi ? Wcale nie chcę odwołać się do różnych sekt, które wierzą w miażdżącej przewadze w bzdury i mają na celu jedynie osobiste zyski któregoś z członków. Chodzi mi o wiarę w coś, co względem Kościoła (katolickiego) jest czymś zakazanym, bądź w dużej mierze nieznanym. Jakże odrażające zdaje się być voodoo, które tylko dla ogólnej opinii zostało przedstawione jako niegroźne, choć w niejednym filmie znajdziemy żywe trupy, sam pomysł przeszedł też do kultury masowej. Inną kwestię stanowią praktyki, które w dużej mierze można nazwać praktykami magicznymi, gdzie ktoś pragnie zyskać korzyść osobistą i przyciągnąć do siebie miłość, pieniądze czy powodzenie. O bezskuteczności takich działań pisać jednak nie będę. Dla wielu ludzi zdawało się to z początku niepojęte, dla Kościoła zakazane (patrz Inkwizycja), ale dam sobie obciąć obie ręce, że nadal jest to praktykowane i ludzie choć z początku nie wierzą to pragną spróbować i sięgają po praktyki o których nie mówi się głośno. W końcu problem z sąsiadem można rozwiązać w nieco odmienny sposób i sąsiad na wiele miesięcy ląduje w szpitalu. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności…
Pojawiają się też swego rodzaju wróżki, tarocistki, szamanki, cyganki i inne dziwne „zawody”. Nie wiem, czy to czasem ciekawość, czy też może co innego pchnie do nich ludzi, którzy pragną poznać przyszłość. Szkoda, że poza tym pragną ją zmienić i dostosować do własnych marzeń i oczekiwań.
Sama sytuacja z porzuceniem „dobrych” bóstw Seldarine przypomina powolne odchodzenie od chrześcijaństwa. Winny jest też Kościół, ale sam ten fakt przypomina nieco odejście od jednej ścieżki na rzecz innej – silniejszej (?)
Ofiary choćby dla Lolth wymagają stosownego rytuału. Nóż, kadziła, specjalna woda, śpiewy i modlitwy – nic w gruncie rzeczy nowego. Spójrzmy na Empik. Na jednej z półek znajdziemy „Magię miłosną”. Czarno na białym napisano o rytuale mającym na celu zdobycie miłości. Często jest to miłość wymuszona, równoznaczna z przywiązaniem do siebie jakiejś osoby. Patrząc na „przepisy” widzimy świece, kadziła, specjalne słowa. Ja tej książki nie kupię, ale ile osób choćby to rozważy , a ile po nią sięgnie ? Tydzień później już jej nie było…
Patrząc na to w inny sposób każdy ignorant zauważy, że modlimy się do swoich bóstw, szukając z nimi połączenia (buddyzm, chrześcijaństwo). Czyż kapłani nie pragną połączenie ze swoim bogiem? Wielu liczy, że moc Lolth, Kiaransalee czy Selvetarma spłynie na niego, że jego bóstwo go usłyszy i wychowa. Czeka też na znak – czyż Fatima czy inne cuda nie są oczekiwaniem na znak od Boga ?
A co z tolerancją ? Nie chcę mówić o nietolerancji na świecie – napiszą o niej światlejsze umysły niźli mój, ale drowy zdecydowanie wywyższają się ponad resztę. To samo robią ludzie – czy to przez ciszę w kosmosie, czy też pychę mamy się za władców tego kawałka świata. Na samej Ziemi nie brak wywyższania się rasy białej ponad inne, choć rasa biała nie jest ani silniejsza ani mądrzejsza niż pozostałe. Co robi rasista ? Zwalcza pozostałe rasy, czasem słowem, czasem czymś innym.
Przykładem tutaj niechaj będą muzułmanie, jakimi są w dużej mierze Palestyńczycy. Wyznajesz islam – jesteś potencjalnym terrorystą. Nie jesteś drowem – jesteś ścierwem, iblithem. Nienawiść ta jest silna i podsycana przez lata. Zapewne wyznawców islamu naucza się o nienawiści do Zachodu, wpaja bajeczki o tym, że ratują swój kraj i walczą o wolność, czy też załatwiają sobie podróż w jedną stronę do Raju. Wśród miast drowów nie raz spotkamy się z indoktrynacją – często błędną, ale szkolącą całe pokolenia i czyniącą z nich zabijaków – a może po prostu terrorystów ?
Uczucia są drogą do upadku drowa. Są czymś, co zanika lub już zaniknęło. Miłość to akt fizyczny, lojalność mierzona jest korzyścią, sojusz potencjalnym zyskiem, zaś słowa wypowiedziane to ułamek słów, które w dużym uproszczeniem można nazwać prawdą.
Coraz trudniej u nas spotkać osoby szczere, coraz trudniej o bezinteresowną przyjaźń czy gotowość od poświęceń.
W tym przypadku posłużmy się przykładem związku mężczyzny i kobiety. Wcale nie wymaga uczucia, lecz wymaga gry, często odpowiedniego wyrażania, czasem wręcz ukrywania uczuć takich jak gniew, rozczarowanie. Ukrywać można i słowa – o zdradzie, niedoskonałościach czy choćby o tym, że straciliśmy pracę – wszystko po to, by nie psuć żonie radości z zakupu bardzo nowej i bardzo drogiej sukni. Z braku tych uczuć czasem ludzie się zabijają – czasem robią to z nadmiaru uczuć, które nie są potrzebne tym, w otoczeniu których przyszło im żyć. Drowy zabijają tych, którzy okazują zbyt wiele uczuć – uczucie może nieść zawahanie, zawahanie – wcześniejsza niż późniejsza śmierć.
Drowy to nacja podzielona. Walka między sobą jest okazją do pokazania się, wybicia, zyskania łaski swojego bóstwa. Dla wielu czasem rozrywką, przyjemnością porównywalną z seksem a może nawet czymś jeszcze silniejszym. Nie spotkałem nigdy zabójcy, którego kręci zabijanie, ale pewnie i tacy są. Więzienia pokazują, że chęć pokazania się, czasem wybicia (kradzież ?) nie jest ludziom obca. Wojny między państwami przypominają wojny między miastami w Pomroku, gdzie każdy broni swojego domu, ale z drugiej strony lepiej oni niż my.
Ludzie zmieniają się w drowy. To postępujący proces, który ma jednak pewną…wadę. Jak i wśród drowów znajdą się outsiderzy, lub też całe dziesiątki jednostek pragnących żyć w pokoju, tak i wśród ludzi znajdą się jednostki dostrzegające postępujący upadek ludzkości i pragnące temu zapobiec. Ich wysiłki są cenne, ale trudne do dostrzeżenia, często też niewystarczające. To tak jak z wyznawcami Eilistraee – chcą być dobrzy, ale wciąż są drowami. Wciąż nimi będą i nigdy nie wiadomo, czy nie zabijają i nie mordują jak pozostali z ich rodu – a tak przynajmniej zdawać się będzie reszcie. Podobnie jak u ludzi jednostki, że tak je nazwę, „dobre” chcą tą dobroć czynić, ale wciąż pozostają ludźmi i jeśli nie wpadną w sidła człowieczeństwa to po prostu zginą w tłumie. Tak jak w końcu zginą i słudzy Eilistraee, którzy pragną odkupić braci, którzy oferują im to samo – tyle, że przebijając ich mieczem.
Różnicą pozostaje jednak to, że nie mieszkamy w Podmroku.. Może pozostaje czekać na kolejną wojnę atomową czy biologiczną, gdzie ludzie zostaną zmuszeni do zejścia pod ziemię przez swoją głupotę. Historia lubi się powtarzać ?
Ludzie nie są drowami. Jeszcze nie.