Drowy a ludzie

Wielokrotnie zdarzało mi się słyszeć, że ktoś lepiej lub gorzej odgrywa drowa. Zapewne na popularność tej rasy wpływa uniwersum ZK, jak i wielu innych, po części gry komputerowe, jak też te RPG rozgrywane bez prądu. Książki to osobny rozdział i zapewne wielu zna R.A Salvatore, choć nie tylko on pisał o drowach.

Zatem jak odgrywać drowa ? Ten tekst nie odpowie na to pytanie. Drowa nie trzeba odgrywać – drowem wystarczy być.
W dzisiejszych czasach nie jest to jednak tak trudne jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Wpierw należy nieco dokładniej objaśnić pewne mechanizmy funkcjonowanie odłamu elfów, który znany był kiedyś jako Sari–tel–quasi. Tworząc ich historię w realiach ZK autorzy musieli posłużyć się jakąś gotową historią. Nie będę pisał o mrocznych elfach z innych światów, gdyż posiadam o nich jeszcze zbyt małą wiedzę. Postaram się to jednak jakoś zgeneralizować i przedstawić w nieco ogólniejszym świetle.

Zacznę jednak od ogólnego, ale kluczowego stwierdzenia. Drowy to tak naprawdę ludzie przyszłości. Ludzie jak najbardziej prawdziwi – tak prawdziwi jak ci, których spotkasz po wyjściu z domu na ulicę czy ci, których nazwiesz przyjaciółmi, znajomymi, sąsiadami i tak dalej. Skąd takie stwierdzenie ?

Historia mrocznych elfów rozpoczyna się jeszcze sprzed zesłania do Podmroku. Stworzone przez nich państwo, Ilythiir, dorównywało, bądź nawet przewyższało pozostałe elfie królestwa. To jednak dla przyszłych drowów było zbyt mało – pragnęły rozszerzać swoje ziemie początku z zazdrości – potem dla korzyści, łupów, prestiżu.
Nie trzeba być stałym widzem tvn24 czy słuchać non stop radia radia by stwierdzić, że dzisiejsze państwa mają podobne cele. Posłużę się tu przykładem USA. To państwo silne gospodarczo, jak i militarnie. Nie pojawia się tu zazdrość względem innych państw, choć trudno orzec o tak delikatniej sprawie, gdyż nigdy nikt się nie zajmował tak błahą w istocie sprawą. Pojawia się jednak działanie mające na celu osiąganie korzyści. Wojna w Iraku, Afganistanie i wielu innych miejscach miała na celu likwidację ryzyka i uzyskanie bogactw naturalnych czy strategicznych, punktów łączności, informacji, wywiadu czy chociażby ważne ze względów ekonomicznych i politycznych. Nie sposób zauważyć jak administracja obecnego prezydenta USA chwaliła sobie te operacje – czyż nie chodzi o prestiż, w gruncie rzeczy mający na celu i tak osiągnięcie korzyści ?

Drowy oddały się we władanie mrocznym bóstwom, aby uzyskać przewagę nad sąsiadami. W dzisiejszym świecie kwestia religii jest sprawą dość sporną i można by dywagować o niej naprawdę długo, więc postaram się to ująć możliwie skrótowo, w wielu przypadkach jedynie „przejeżdżając” po danym temacie. Wróćmy jednak do drowów. Oddały się mrocznym bogom, którzy obdarzyli ich straszną i niszczycielską siłą. W połączeniu z okrucieństwem, jakże bliskim dzisiejszym ludziom, stały się siłą sprawczą tak bezwzględną i ohydną w swym działaniu, iż pozostała część ich rasy wolała się ich pozbyć z powierzchni ziemi. Co to ma wspólnego z dzisiejszymi czasami, z dzisiejszymi ludźmi ? Wcale nie chcę odwołać się do różnych sekt, które wierzą w miażdżącej przewadze w bzdury i mają na celu jedynie osobiste zyski któregoś z członków. Chodzi mi o wiarę w coś, co względem Kościoła (katolickiego) jest czymś zakazanym, bądź w dużej mierze nieznanym. Jakże odrażające zdaje się być voodoo, które tylko dla ogólnej opinii zostało przedstawione jako niegroźne, choć w niejednym filmie znajdziemy żywe trupy, sam pomysł przeszedł też do kultury masowej. Inną kwestię stanowią praktyki, które w dużej mierze można nazwać praktykami magicznymi, gdzie ktoś pragnie zyskać korzyść osobistą i przyciągnąć do siebie miłość, pieniądze czy powodzenie. O bezskuteczności takich działań pisać jednak nie będę. Dla wielu ludzi zdawało się to z początku niepojęte, dla Kościoła zakazane (patrz Inkwizycja), ale dam sobie obciąć obie ręce, że nadal jest to praktykowane i ludzie choć z początku nie wierzą to pragną spróbować i sięgają po praktyki o których nie mówi się głośno. W końcu problem z sąsiadem można rozwiązać w nieco odmienny sposób i sąsiad na wiele miesięcy ląduje w szpitalu. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności…
Pojawiają się też swego rodzaju wróżki, tarocistki, szamanki, cyganki i inne dziwne „zawody”. Nie wiem, czy to czasem ciekawość, czy też może co innego pchnie do nich ludzi, którzy pragną poznać przyszłość. Szkoda, że poza tym pragną ją zmienić i dostosować do własnych marzeń i oczekiwań.
Sama sytuacja z porzuceniem „dobrych” bóstw Seldarine przypomina powolne odchodzenie od chrześcijaństwa. Winny jest też Kościół, ale sam ten fakt przypomina nieco odejście od jednej ścieżki na rzecz innej – silniejszej (?)
Ofiary choćby dla Lolth wymagają stosownego rytuału. Nóż, kadziła, specjalna woda, śpiewy i modlitwy – nic w gruncie rzeczy nowego. Spójrzmy na Empik. Na jednej z półek znajdziemy „Magię miłosną”. Czarno na białym napisano o rytuale mającym na celu zdobycie miłości. Często jest to miłość wymuszona, równoznaczna z przywiązaniem do siebie jakiejś osoby. Patrząc na „przepisy” widzimy świece, kadziła, specjalne słowa. Ja tej książki nie kupię, ale ile osób choćby to rozważy , a ile po nią sięgnie ? Tydzień później już jej nie było…
Patrząc na to w inny sposób każdy ignorant zauważy, że modlimy się do swoich bóstw, szukając z nimi połączenia (buddyzm, chrześcijaństwo). Czyż kapłani nie pragną połączenie ze swoim bogiem? Wielu liczy, że moc Lolth, Kiaransalee czy Selvetarma spłynie na niego, że jego bóstwo go usłyszy i wychowa. Czeka też na znak – czyż Fatima czy inne cuda nie są oczekiwaniem na znak od Boga ?



A co z tolerancją ? Nie chcę mówić o nietolerancji na świecie – napiszą o niej światlejsze umysły niźli mój, ale drowy zdecydowanie wywyższają się ponad resztę. To samo robią ludzie – czy to przez ciszę w kosmosie, czy też pychę mamy się za władców tego kawałka świata. Na samej Ziemi nie brak wywyższania się rasy białej ponad inne, choć rasa biała nie jest ani silniejsza ani mądrzejsza niż pozostałe. Co robi rasista ? Zwalcza pozostałe rasy, czasem słowem, czasem czymś innym.
Przykładem tutaj niechaj będą muzułmanie, jakimi są w dużej mierze Palestyńczycy. Wyznajesz islam – jesteś potencjalnym terrorystą. Nie jesteś drowem – jesteś ścierwem, iblithem. Nienawiść ta jest silna i podsycana przez lata. Zapewne wyznawców islamu naucza się o nienawiści do Zachodu, wpaja bajeczki o tym, że ratują swój kraj i walczą o wolność, czy też załatwiają sobie podróż w jedną stronę do Raju. Wśród miast drowów nie raz spotkamy się z indoktrynacją – często błędną, ale szkolącą całe pokolenia i czyniącą z nich zabijaków – a może po prostu terrorystów ?

Uczucia są drogą do upadku drowa. Są czymś, co zanika lub już zaniknęło. Miłość to akt fizyczny, lojalność mierzona jest korzyścią, sojusz potencjalnym zyskiem, zaś słowa wypowiedziane to ułamek słów, które w dużym uproszczeniem można nazwać prawdą.
Coraz trudniej u nas spotkać osoby szczere, coraz trudniej o bezinteresowną przyjaźń czy gotowość od poświęceń.
W tym przypadku posłużmy się przykładem związku mężczyzny i kobiety. Wcale nie wymaga uczucia, lecz wymaga gry, często odpowiedniego wyrażania, czasem wręcz ukrywania uczuć takich jak gniew, rozczarowanie. Ukrywać można i słowa – o zdradzie, niedoskonałościach czy choćby o tym, że straciliśmy pracę – wszystko po to, by nie psuć żonie radości z zakupu bardzo nowej i bardzo drogiej sukni. Z braku tych uczuć czasem ludzie się zabijają – czasem robią to z nadmiaru uczuć, które nie są potrzebne tym, w otoczeniu których przyszło im żyć. Drowy zabijają tych, którzy okazują zbyt wiele uczuć – uczucie może nieść zawahanie, zawahanie – wcześniejsza niż późniejsza śmierć.

Drowy to nacja podzielona. Walka między sobą jest okazją do pokazania się, wybicia, zyskania łaski swojego bóstwa. Dla wielu czasem rozrywką, przyjemnością porównywalną z seksem a może nawet czymś jeszcze silniejszym. Nie spotkałem nigdy zabójcy, którego kręci zabijanie, ale pewnie i tacy są. Więzienia pokazują, że chęć pokazania się, czasem wybicia (kradzież ?) nie jest ludziom obca. Wojny między państwami przypominają wojny między miastami w Pomroku, gdzie każdy broni swojego domu, ale z drugiej strony lepiej oni niż my.

Ludzie zmieniają się w drowy. To postępujący proces, który ma jednak pewną…wadę. Jak i wśród drowów znajdą się outsiderzy, lub też całe dziesiątki jednostek pragnących żyć w pokoju, tak i wśród ludzi znajdą się jednostki dostrzegające postępujący upadek ludzkości i pragnące temu zapobiec. Ich wysiłki są cenne, ale trudne do dostrzeżenia, często też niewystarczające. To tak jak z wyznawcami Eilistraee – chcą być dobrzy, ale wciąż są drowami. Wciąż nimi będą i nigdy nie wiadomo, czy nie zabijają i nie mordują jak pozostali z ich rodu – a tak przynajmniej zdawać się będzie reszcie. Podobnie jak u ludzi jednostki, że tak je nazwę, „dobre” chcą tą dobroć czynić, ale wciąż pozostają ludźmi i jeśli nie wpadną w sidła człowieczeństwa to po prostu zginą w tłumie. Tak jak w końcu zginą i słudzy Eilistraee, którzy pragną odkupić braci, którzy oferują im to samo – tyle, że przebijając ich mieczem.

Różnicą pozostaje jednak to, że nie mieszkamy w Podmroku.. Może pozostaje czekać na kolejną wojnę atomową czy biologiczną, gdzie ludzie zostaną zmuszeni do zejścia pod ziemię przez swoją głupotę. Historia lubi się powtarzać ?

Ludzie nie są drowami. Jeszcze nie.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Przeczytałem sobie od rana. Oprócz literówek i błędów różnych, to ciekawy tekst. Czasem trochę przesadzasz z porównaniami, a sam pomysł można by ująć w trochę inny sposób, ale i tak fajnie się to czytało.

Mam w takim razie pytanie - odnośnie dobrych Drowów. Znalazłem taki oto opis Elistraee:

Cytat

Eilistraee jest boginią dobrych drowów. Jest boginią wszystkich drowów, którzy chcą wrócić na powierzchnie i żyć w przyjaźni z innymi dobrymi rasami. Eilistraee ma nadzieje, że jeżeli nie wszystkie mroczne elfy to przynajmniej większość zwróci się z powrotem ku dobru. Za to zło większości drowów wywołuje w niej wielki gniew. Choć uwielba piękno i pokój, nie stroni od atakowania wszystkich, którzy mogliby skrzywdzić jej wyznawców. Eilistraee prawdopodobnie pomoże osobie która pragnie pomocy poprzez jakieś stworzenie zamiast ukazywać się osobiście. Przyznaje ona zasługi, które są choć może małe, ale są najpraktyczniejsze. Jeżeli się jednak ukaże to zwykle wygląda jak wysoka drowka z długimi rozpromienionymi włosami w dół, aż do jej kostek.
Duchowieństwem Eilistraee są wszyscy, którzy chcą powrócić na powierzchnie Fearunu i żyć w pokoju z innymi rasami. Ci kapłani przyczyniają się do tworzenia pięknych muzycznych przedmiotów i muzyki. Muszą zawsze nosić preferowane przez boginie instrumenty, róg, flet, albo harfę. Muszą również umieć dobrze śpiewać, tańczyć z gracją i wspierać innych dobrych drowów w potrzebie. Ich zadaniem w życiu jest przekonanie drowów, by powrócić do zewnętrznego świata i pracować, nad polepszeniem relacji z innymi rasami. Wielu jej wyznawców, żyje na powierzchni i pomaga wielu dobrym istotom. Natomiast ci, którzy żyją w Podmroku, muszą ukrywać swoją prawdziwą tożsamość i działać w sposób bardzo dyskretny. Jej wyznawcy modlą się o czary w nocy, po wschodzie księżyca. Kapłanki Mrocznej Dziewicy są najczęściej wieloklasowymi wojownikami, bardami lub tropicielami.


Czy te dobre Drowy naprawdę muszą być takie przekolorowane w drugą stronę? Flet? Śpiew? Taniec? Pluszowe misiaczki?
Czy dobry Drow nie może dążyć do osiągnięcia swego celu, czyli powrotu do swej dawnej postaci sprzed klątwy, drogą miecza i bólu, często innych osób? Jak napisałeś, Drow wciąż pozostaje Drowem. Nie podoba mi się cukierkowa wizja. Widzę go bardziej jako istotę, która wciąż potrafi wbić komuś nóż w żebra w najmniej oczekiwanym momencie - jeśli tego wymaga sytuacja i jeśli nie ma innego wyjścia. Z jakimś dzikim instynktem, nawet z fascynacją będzie patrzeć na ofiarę, jednak nie poczuje już tej przepełniającej go perwersyjnej przyjemności ze znęcania się nad ofiarą. W jakiś sposób go to trafi. Ale będzie umiał przejść nad tym do porządku dziennego. Cel uświęca środki, w konkurencji ze swymi pobratymcami taki dobry Drow jak w cytowanym fragmencie może się pocałować w dupę, bo zginie w przeciągu minuty.

Hm?
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
Zdaje mi się, że ten temat bardziej pasowałby do działu o RPG na forum. Przeniosę go.
Odpowiedz
"A może tak ci się tylko wydaje?" Dobrze, bez kawałów karczmarza. Może się wypowiesz ? Chodziło mi o dyskusję

Sporo literówek poprawiłem - pisałem to w środku nocy - wstałem z łóżka i napisałem, a często myśli wyprzedzają słowa i pisze się szybko, aby uchwycić jak najwięcej

Może nieco jaskrawe, ale tylko podejmuję próbę porównania. Są różnice, ale jak widać jest i wiele podobieństw.
Co do "dobrych" drowów - wyznawców głównie Eilistraee. Celowo zrobiono takie cukierkowe odłamy, choć to ciekawe choćby w odniesieniu do WPK, gdzie Halisstra i jej dwie stuknięte koleżanki chciały zabić Lolth. Jak się okazuje wcale nie są aż tak do końca dobre. Ten taniec, flety itd to jakby odniesienie do czasów dzieci-kwiatów - pokój, miłość etc.
Masz jednak rację - drow zawsze pozostanie drowem. Człowiek zawsze w sytuacji takiej a nie innej będzie myślał o sobie i nie zawaha cię zabić czy skrzywdzić drugą osobę. Taka łagodniejsza forma to reality show, gdzie ludzie podkładają sobie świnie, donoszą - a wszystko dla nagrody.

Zatem czy te drowy muszą być aż tak przekolorowane ? Nie muszą, ale taki miał być zabieg - pokazać czarną Lolth i białą Eilistraee - radość z tańca a radość z zabijania. Świat jednak nie jest tylko czarno-biały.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Ni cholery nie wiem co to WPK, no ale to nic. No i ten zabieg wydaje mi się odrobinę chybiony. Takie istoty nie mają prawa bytu w FR, no, kiedyś może i miały - jednak przed tą całą klątwą, zanim Drowy stały się tym, czym są `teraz`. Dlatego wydaje mi się, że stworzyć profil psychologiczny dobrego Drowa jest cholernie trudno - nawet trudniej niż tego `normalnego`. Z jednej strony nie można popaść w zbyt ludzkie cechy, a przecież to trudne, bo ludźmi jesteśmy. Z drugiej strony nie można też przegiąć ani w zbytnią `drowiość` (lol), ani w zbytnią cukierkowatość made by Elistraee.

Nigdy nie czytałem żadnej książki o Drowach i wiem o nich jedynie tyle, że są. Trochę z Fae, trochę z internetu. Ale wydają się ciekawi, chociaż wcześniej ich `nie lubiłem`. Ale właśnie bardziej ciągnie mnie w kierunku tych dobrych Drowów - i nie, nie wiem nic o Drizzcie oprócz tego, że istniał. Nie wiem nawet jak to jego dobro wyglądało. Jeśli coś będę chciał stworzyć to po swojemu i od podstaw.

Alooha.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
Czytam to i jestem przerażony. Nie drowami, ale tym, w jaki sposób patrzysz na świat. Cou. Przede wszystkim generalizujesz. Nie całe USA jest żądnymi władzy maniakami i większość z nich jest albo przeciwna interwencjom zbrojnym na świecie, albo popiera je tylko dlatego, że wierzy, iż w ten sposób zapewnią swoim bliskim bezpieczeństwo i dobrą przyszłość dla swoich dzieci.

Ale odchodzę od tematu. Strażnik, bądź łaskaw więcej nie odwalać nam takich numerów. Większość naszych graczy nie ma pojęcia o istnieniu tego subforum, a ten temat wielu z nich mógłby wyjść na dobre.

Ale drowy... Drowy są szalone. Są szalone z nienawiści, jaką żywią do wszystkiego, w tym do siebie samych. Zawsze zastanawiało mnie, jakim cudem są w stanie przeżywać choćby stulecie. Nienawiść i strach, to, jak mi się wydaje, jest pełen zestaw drowich uczuć. Chociaż tak naprawdę, strach jest jedynie dopełnieniem nienawiści, a drowy często nazywają go rozsądkiem, bo powstrzymuje ich przed rzuceniem się z motyką na słońce. Strach utrzymuje ich w wyznaczonych rolach społecznych. Strach trzyma ich przy religii. Strach trzyma ich w Podmroku. A jednocześnie, jak już pisałem, nienawidzą ograniczeń, jakie narzuca na nich płeć, urodzenie, zdolności, majątek, religia, czy w końcu swoich domów, miast i samego Podmroku.

Drowy często podkreślają swoją siłę i drwią z iblithów, ale tylko wtedy, gdy iblithów jest mniej, są unieruchomione, bezbronne, albo gdy drowy są silnie przekonane o jakiejś innej swojej przewadze. Inaczej będą się dławić własnymi obelgami, byle tylko nie narazić zbytnio swojego życia. Dlatego drowy, które pojawiają się na powierzchni samotnie i nie dostosowują swoich zwyczajów do panujących warunków, może zginąć choćby i od wideł, gdy go rolnicy dopadną, za obrzę miejscowej kapliczki, lub też szydzenie z rzekomego niedorozwinięcia, czy zacofania.

Drowy są zachłanne, bo nienawidzą świadomości, że ktoś może mieć więcej od nich samych, albo też mógł zdobyć większą potęgę. Ale i to robią tylko po to, żeby przestać się bać, choćby na chwilę. Bo dość słusznie odkryły, że majątek i potęga, to bezpieczeństwo. A przynajmniej tak powinno być. Potężny i bogaty nie zostanie ot tak sobie wystawiony w szpicy patrolu, nie zostanie porwany z ulicy, do jakichś eksperymentów, potężnego i bogatego, nikt nie odważy się zadźgać w czasie snu.

Dobre drowy? Istnieją. Bo nic nie jest idealne. Choćby i idealnie czarne. W każdej bandzie fanatyków, od czasu do czasu zdarzy się ktoś, kto zechce dla siebie innego życia i starczy mu odwagi, żeby po nie sięgnąć. Myślę, że te dobre drowy, mają najsilniejsze charaktery i tylko niewielka liczebność sprawia, że są prześladowani.

[Dodano po 3 dniach]

Hmm, szczerze mówiąc, liczyłem na jakąś celną ripostę, albo chociaż na nowe argumenty. Cou, nie daj się prosić i walnij jeszcze coś o czarnych diabłach.
Dzisiaj podzielę się z wami opowieścią o hipokryzji, kłamstwach i małych dzieciach.

Jak wszyscy dobrze wiedzą, nam Szajt został wykopsany z gry. I pewnego pięknego dnia, dostałem na forum taką oto wiadomość:

Cytat

Po namyśle uznałem, że dobrze zrobiłeś usuwając mnie. I to dla mnie samego. Chociaż szkoda mi konta, które tak długo pielęgnowałem, to przynajmniej już nie ryzykuję uzależnienia od zabawy oraz kontaktu z niektórymi idiotami. A więc dzięki, Rang.

Pozdrawiam.


Szajt! Z twoich ciągłych powrotów wnioskuję, że jednak skasowałem cię zbyt późno i uzależnienie jednak się rozwinęło. Zatem nie dziękuj mi, bo zawiodłem... Ale postaram się jak mogę, byś pozostał na odwyku, chociaż tak mogę ci jeszcze pomóc...
Odpowiedz
Napiszę w wolnej chwili, bo ostatnio moje oczy były zwrócone na inne fora.

[Dodano po 24 godzinach]

Ok, zacznijmy.

Od tego, że jesteś przerażony moim spojrzeniem na świat - widać prosto cię przestraszyć Patrzę na to na swój sposób poprzez pryzmat doświadczeń własnych, cudzych, źródeł informacji (mniej lub bardziej obiektywnych), opinii znajomych czy też własnych obserwacji - z nich wszystkich te ostatnie traktuję jako najbardziej cenne.
Chodziło mi o pokazanie drowa i człowieka na podstawie podobieństw - nie chciałem pisać o samych drowach, bo o nich w necie trochę już napisano.
Tak, generalizuję, bo nie każdy w USA jest "zły" i nie musi popierać polityki rządu, ale rząd ten wybiera większość i dla uproszczenia wolę tak to przedstawić. U nas jest nieco inaczej - światłą częścią społeczeństwa sterują idioci wybierani w pewnym stopniu przez mniej światłą część społeczeństwa lub część na tyle naiwną by uwierzyć we wszystko. Ale nie o tym temat.
Tak, drowy są szalone, ale nie z natury. Otoczenie wpływa na każdego z nas i jednego czyni sportowcem, innego zaś bandytą. Śmiem sądzić, iż prawdziwie starożytną drowią cechą był kult siły, przewagi, zazdrość względem sąsiadów i chęć wybicia się ponad pozostałych. Reszta musiała dojść później, podobnie jak drowy nie od początku czciły Lolth. Mało kto też pamięta, iż istniało kiedyś drowie, jedno państwo (w Podmroku), więc początkowo jeszcze uważano zjednoczenie za wspólny cel.

Drowy zawsze drwią z iblithów. Nie ma zasady, że jest to tylko wtedy gdy są w przewadze. Po prostu nie rzucają się na nich z bronią i czasem nawet chwilowo współpracują, ale zawsze będą traktować ich gorzej i wypowiadać się z wymuszonym tonem. Co do narażania życia - to zależy. Owszem - wielu drowów woli nie ryzykować, ale czasem nie ma już powrotu i albo zginą w trakcie walk albo w Podmroku po nieudanej kampanii wojennej na mniejszą, czy też większą skalę.
Z resztą mogę się zgodzić.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Z tym traktowaniem Iblithów. Znowu skłonny jestem twierdzić, że pomimo nigdy nie gasnącej nienawiści/pogardy/czegotamchcesz, tak naprawdę są w stanie gryźć się w język i ogólnie trzymać gębę na kłódkę, gdy głośne obelgi mogą w znaczący sposób wpłynąć na datę jego śmierci.

Rozumiem, że nie przydarzy się to w obecności goblinów, czy innego ścierwa, ale tylko głupek odważy się obrażać duegara, który przebywa w towarzystwie kilkunastu, dobrze uzbrojonych, kumpli.

Bo po prostu najcenniejszą rzeczą dla drowa zawsze będzie jego życie, dla ras "dobrych", czasem można mówić o rzeczach cenniejszych.
Dzisiaj podzielę się z wami opowieścią o hipokryzji, kłamstwach i małych dzieciach.

Jak wszyscy dobrze wiedzą, nam Szajt został wykopsany z gry. I pewnego pięknego dnia, dostałem na forum taką oto wiadomość:

Cytat

Po namyśle uznałem, że dobrze zrobiłeś usuwając mnie. I to dla mnie samego. Chociaż szkoda mi konta, które tak długo pielęgnowałem, to przynajmniej już nie ryzykuję uzależnienia od zabawy oraz kontaktu z niektórymi idiotami. A więc dzięki, Rang.

Pozdrawiam.


Szajt! Z twoich ciągłych powrotów wnioskuję, że jednak skasowałem cię zbyt późno i uzależnienie jednak się rozwinęło. Zatem nie dziękuj mi, bo zawiodłem... Ale postaram się jak mogę, byś pozostał na odwyku, chociaż tak mogę ci jeszcze pomóc...
Odpowiedz

Cytat

Z tym traktowaniem Iblithów. Znowu skłonny jestem twierdzić, że pomimo nigdy nie gasnącej nienawiści/pogardy/czegotamchcesz, tak naprawdę są w stanie gryźć się w język i ogólnie trzymać gębę na kłódkę, gdy głośne obelgi mogą w znaczący sposób wpłynąć na datę jego śmierci.

Tak, ale pytanie, czy jest to strach, czy też jakiś tam plan. Lolth nie jest królową idiotycznych zachowań, więc czemu miałaby się nie zorientować, że na Powierzchni trzeba postępować trochę inaczej i takie tez instrukcje mogła przekazać swoim wyznawcom.

Cytat

Bo po prostu najcenniejszą rzeczą dla drowa zawsze będzie jego życie, dla ras "dobrych", czasem można mówić o rzeczach cenniejszych.

Najcenniejszą rzeczą jest potęga. To rasa nieco dzika, życie nie jest aż tak istotne. Gdyby tylko na nie zwracali uwagę to nigdy by nic nie osiągnęli. Wóz albo przewóz - nie ryzykujesz życiem, to nic nie osiągasz.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Plan Lolth? Jak dla mnie, to ona w tej kwestii posiada podobny poziom zaawansowania, co bogowie orków. Drow ma dominować, samym swym widokiem siać paniczny strach w rasach niższych. Dlatego jej wyznawcy rzadko widywani są na powierzchni, inaczej, jak w większych grupach, wyprawach łupieżczych, czy silnie uzbrojonych karawanach. Podejście, jakie narzuca, jest poza podmrokiem samobójcze.


Czy potęga jest ważniejsza od życia? Trudno powiedzieć, bo wygląda to tak, że jedno, bez drugiego, nie na wiele się zdaje, a zdobyć drugie, bez zbytniego narażania pierwszego, jest trudno. Ale to i tak dotyczy jedynie rodów szlacheckich. Indoktrynacja za młodu zapobiega zbytniemu wzrostowi ambicji pomiędzy pospólstwem, a co za tym idzie, szaraczki nie sięgają po potęgę, strzegąc jedynie swego żywota.
Dzisiaj podzielę się z wami opowieścią o hipokryzji, kłamstwach i małych dzieciach.

Jak wszyscy dobrze wiedzą, nam Szajt został wykopsany z gry. I pewnego pięknego dnia, dostałem na forum taką oto wiadomość:

Cytat

Po namyśle uznałem, że dobrze zrobiłeś usuwając mnie. I to dla mnie samego. Chociaż szkoda mi konta, które tak długo pielęgnowałem, to przynajmniej już nie ryzykuję uzależnienia od zabawy oraz kontaktu z niektórymi idiotami. A więc dzięki, Rang.

Pozdrawiam.


Szajt! Z twoich ciągłych powrotów wnioskuję, że jednak skasowałem cię zbyt późno i uzależnienie jednak się rozwinęło. Zatem nie dziękuj mi, bo zawiodłem... Ale postaram się jak mogę, byś pozostał na odwyku, chociaż tak mogę ci jeszcze pomóc...
Odpowiedz

Cytat

Plan Lolth? Jak dla mnie, to ona w tej kwestii posiada podobny poziom zaawansowania, co bogowie orków. Drow ma dominować, samym swym widokiem siać paniczny strach w rasach niższych. Dlatego jej wyznawcy rzadko widywani są na powierzchni, inaczej, jak w większych grupach, wyprawach łupieżczych, czy silnie uzbrojonych karawanach. Podejście, jakie narzuca, jest poza podmrokiem samobójcze.

Sam czytałeś - gdyby nie miała planu to by się nie odrodziła jako silniejsze bóstwo. Gdyby poziom jej zaawansowania dorównywał bogom orków to by nie pokonała Eilistraee, więc moim zdaniem mylisz się co do Lolth.

Cytat

Indoktrynacja za młodu zapobiega zbytniemu wzrostowi ambicji pomiędzy pospólstwem, a co za tym idzie, szaraczki nie sięgają po potęgę, strzegąc jedynie swego żywota.

Indoktrynacja zachęca do rywalizacji - podobnie jak dzieje się to w Domach. Kwestia urodzenia decyduje tylko o początkowym statusie, ale nie jest wykluczone, że ktoś z tłumu nieszlacheckiego nie zostanie kimś. Bohater WPK, Ryld Argith, pochodził z tłumu a szczycił się mianem Mistrza Melee-Maghtere. Wszystko zależy zatem od użyteczności w danej chwili i od tego, czy daną osobę da się kontrolować. Jak jest za silna i zbyt niezależna to ginie - oczywista oczywistość.
Szaraczki nie będą się zatem trzymać uparcie swojego życia - takie jest moje zdanie.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Lolth zyskała swoją siłę POD ziemią i do tej sytuacji są dostosowane jej prawa i zwyczaje, które narzuciła swojemu ludowi. I nie bez powodu nie zachęca swoich wyznawców do osiedlania się na powierzchni. Gdyby to zrobiła, w przeciągu kilku dziesięcioleci, nie pozostałby po niej nawet ślad.

W Forgotten Realms siła boga zależy od liczby wyznawców. Elistraee wyznaje jedynie mały odłam drowów i sporadyczne przypadki istot innych ras, które coś jej zawdzięczają. Lolth ma za sobą praktycznie całą, zastraszoną, rasę. Wynik bitwy był jak dla mnie przesądzony.
Dzisiaj podzielę się z wami opowieścią o hipokryzji, kłamstwach i małych dzieciach.

Jak wszyscy dobrze wiedzą, nam Szajt został wykopsany z gry. I pewnego pięknego dnia, dostałem na forum taką oto wiadomość:

Cytat

Po namyśle uznałem, że dobrze zrobiłeś usuwając mnie. I to dla mnie samego. Chociaż szkoda mi konta, które tak długo pielęgnowałem, to przynajmniej już nie ryzykuję uzależnienia od zabawy oraz kontaktu z niektórymi idiotami. A więc dzięki, Rang.

Pozdrawiam.


Szajt! Z twoich ciągłych powrotów wnioskuję, że jednak skasowałem cię zbyt późno i uzależnienie jednak się rozwinęło. Zatem nie dziękuj mi, bo zawiodłem... Ale postaram się jak mogę, byś pozostał na odwyku, chociaż tak mogę ci jeszcze pomóc...
Odpowiedz
Mówisz, że zyskała moc pod ziemią. Wyznawali ją przodkowie drowów jeszcze gdy mieszkali na Powierzchni - wtedy też nie przeszkadzał Lolth fakt, że oglądają słońce. Chodzi przecież o siłę - Lolth teraz odrodziła się jako większe bóstwo i siłę zyskała POZA Podmrokiem. Fakt, że siła zależy od liczby wyznawców, lecz zniechęcanie do osiedlania się na Powierzchni jest nie tyle planem utrzymania siły, co zwykłą kalkulacją - drowów jest za mało, by mogły myśleć o opanowaniu "swojego" świata. Pamiętajmy, że Lolth tak średnio słabo przejmuje się swoim ludem, jednak każdy "zły" widzący jej siłę może chcieć się przyłączyć. Rzecz jasna będzie wiadomym, że nigdy nie zyska pozycji jak drow, ale mimo to będzie użytecznym narzędziem.

Co do wyniku bitwy - Eilistraee przejęła wyznawców Vhaeruna. Wynik nie był wcale aż tak do końca do przewidzenia, choć nie powiem, żeby mnie nie cieszył
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
← Ogólnie

Drowy a ludzie - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...