Dziwaczny temat
Mój anioł stróż raz zaspał, ale obudził się wybitnie na czas. Ale to wymaga pewnego wprowadzenia.
Nie pamiętam jaki to był samochód, pamiętam ze był duży. Wtedy, jak byłem mały, szacowałem że by miał sporo ponad tonę, ale poniżej dwóch. Powiedzmy półtora. Rozpędźcie taki samochód do 60 i postawcie przed nim jakąkolwiek przeszkodę. Albo on zgniecie ją, albo ona jego, ukazując przy tym piękny spektakl tego jak metal może być elastyczny.
Wyobraźcie sobie że to coś to 9 latek na rowerze.
Trudno opisać sensację tego zderzenia. Słońce pojawiało się w różnych losowych miejscach i migało mi przed twarzą. Świadectwo tego że robiłem jakieś ewolucje. Więcej niż jedną, to na pewno. Mówiąc bardziej statystycznie:
- Rower odleciał około 9 metrów
- Ja około 7 metrów.
- Jeden but znaleziono 35 metrów dalej na jednym podwórku, drugiego wcale.
- Karetka jechała 25 minut (miała może 7 kilometrów)
Dodać należy e biodrem walnąłem w maskę, odgniatając ją na tyle aby uszkodzić silnik (JAK?! X_X) a głową łupnąłem szybę, robiąc wielgachna miskę dokładnie przed kierowcą. Cła umacniana szyba o mało nie wypadła z swej ramy.
I teraz zonk:
- Zlamań: 0
- Zwichnięć: 0
- Wstrząs mózgu: 0
- Bólu: 0
- Odszkodowanie na rzecz samochodu: 4400 złotych.
- Ilość dni w szpitalu: 4
Wiec jakby miałem szczęście. Rower w drzazgach (jeden pedał się ułamał), samochód do gruntownej naprawy, nawet głupie buty zniszczone. A mnie nic. Nic poza obrzękiem na kolanie (w sumie był to po prostu wielki siniak), który sprawił że mam zmniejszone w nim czucie.
Aniołek musiał się nieźle namęczyć przez te trzy dni
By sie menda postarał, to bym w ogóle nie wpadł pod samochód. Chyba ze anioł miał aspiracje nakręcić scenę akcji.