Tak, czerpanie zbyt wiele ze źródeł w stylu anime czy z gier to kiepski pomysł. Zwłaszcza elementy tak charakterystyczne, jak wspomniany homunculus. Jakoś tak się złożyło, że wiem, o co biega, ale zdajesz się właśnie od czytelnika takiej wiedzy wymagać. Możemy spokojnie założyć, że czytelnik opowiadania fantasy będzie wiedział, czym jest ork lub krasnolud i nie ma musu, żeby to za każdym razem tłumaczyć, ale taki homunuculus, który do kanonu fantasy nie należy (przynajmniej nie w takiej postaci, bowiem homonuculusy co prawda pojawiają się w rozmaitych innych źródeł, ale nie zawsze w każdym z nich pojęcie to oznacza to samo), może komuś nieobeznanemu w temacie sprawić problem.
Cytat
Masz dowód? - zapytał Vartan.
- Tak. Ma tatuaż - Węża Uroborosa na szyi. Oto zdjęcie - dał im.
Wszyscy popatrzyli. To była prawda. Dabu jest homunculusem.
Można się domyślać, choćby po nazwie, co to mniej więcej za byt, ale idea takiego tatuażu dla kogoś, kto z tym anime nie miał do czynienia, jest cokolwiek niezrozumiała. Jeśli koniecznie chcesz coś takiego wprowadzać, kwestia ta powinna zostać wyjaśniona od razu, gdy się pojawia. Czytelnik ma przecież prawo do tej wiedzy.
Acz zdecydowanie bardziej wartościowa byłaby Twoja własna inwencja twórcza. Cieniostwór? Skąd, u licha, ktoś nie grający w gothica ma wiedzieć, co to za czort? Wymyśl coś własnego, ale nie przekombinuj; na początku zawsze też możesz sięgać po jakieś typowe stwory fantasy (chyba, że z jakimś własnym pomysłem czujesz się dość pewnie, i uważasz go za na tyle sensowny, żeby mógł zostać wprowadzony w życie), ale lepiej nie po homonuculusy, które zna tylko grupa wybrańców.