Załóżmy, że możesz cofnąć się w czasię. Co byś chciał zmienić/naprawić. Za równo w swoim życiu lub tez w ujęciu bardziej ogólnym, globalnym. Zasady są proste - jeśli się cofasz to zachowujesz swoją obecną wiedzę i doświadczenie. Możesz ze sobą również zabrać jeden przedmiot. Wychodzimy z założenia, że masz możliwość pojawić sie w przeszłości i zastąpić siebie samego w wersji odmłodzonej lub pojawić się jako zaupełnie nowy byt.
Zatem co byście chcieli zmienić i jak? Odpowiedzi poważne jak i poważne inaczej równie mile widziane.
[Dodano po 6 minutach]
Ah, zapomniałem dodać. Pomijamy wszelkie paradoksy siostry babci dziadka itd.
Cofnęłabym się do czasów 2 gimnazjum. Wzięłabym ze sobą mój pamiętnik. I dałabym samej sobie go, żebym nie popełniła paru błędów. Jeśli zmienić chcemy świat, zacznijmy od siebie samych.
Cholera już 3 razy zaczynam najpierw było gimnazjum potem liceum... Już wiem Ale będzie bardzo przyziemnie Wybrał bym lata tuż po drugiej wojnie i wziąłbym walizkę dolarów. Kupowałbym nieruchomości które ludzie sprzedawali wtedy za bezcen w obawie przed trzecią wojną. Inwestowałbym w surowce i w fabryki w Chinach. A tak mniej przyziemnie to wybrałbym raczej gimnazjum i kopnął się wtedy w d.pe, już ja wiem za co...
Najprawdopodobniej zabili by ciebie przy pierwszej lepszej okazji. Ja bym cofną się w czasie żeby pooglądać jakieś fajne bitwy. Wszystko przed XIX wiekiem.
Tzn. nakręciłbyś próżnię? Rzeczywiście fascynujące... zaraz... jak byś tam przeżył? Ile byś miał tego materiału? I po co to kręcić, skoro i tak nie wróciłbyś do swoich czasów?
A ja bym cofnęła się do czasów starożytnej Grecji (najlepiej tak do VIII w. pne, by spotkać Homera, zakładając, że istniał ), by zobaczyć jak tak naprawdę wyglądała kolebka naszych dzisiejszych cywilizacji i zobaczyć igrzyska olimpijskie (zakładając, że przebieram się za mężczynę by tam wejść, albo zostaję kapłanką Demeter ).
Hm... ja wziąłbym ze sobą dokumentację Microsoftu i ich kody źródłowe, a następnie cofnąłbym się w czasie i stworzył własne imperium oprogramowania. Gdy już zyskałbym fundusze na rozwój i odłożyłbym trochę na życie, wtedy zmieniłbym licencję mojego softu na GNU, przerobił je na Open Source i na świecie zapanowałaby wieczna szczęśliwość
Hmm co ja bym zrobił z taki sprzęciorem...
Najprawdopodobniej nie cofnął bym się w czasie. Trochę już mam za sobą, a zaczynanie wszystkiego od nowa niezbyt mi się podoba.
Chociaż cofnięcie się do starożytnego Rzymu nawet nieźle mi się kojarzy.
Mam dwa pomysły. Pierwszy: przeniósł bym się do średniowiecza wprost do szefuńcia inkwizycji, gdy jest sam i udusiłbym go własnymi rękami i odgryzł mu twarz.
Drugi i lepszy: Przeniósł bym się do starożytnej Grecji i zostałbym tam na zawsze. Rzecz, którą bym wziął ze sobą? Mój pokój xD Oczywiście z jakimś potężnym generatorem energii elektrycznej... Kocham Grecję, jest to mój ulubiony kraj i mam zamiar tam zamieszkać. Uczę się ich języka i znam całą historię lepiej niż historię Polski Na drugim miejscu u mnie jest Japonia. Ale zbaczam z tematu. Cofnąłbym się tam i chodził na igrzyska jak porządny obywatel
A ja przeniosłabym się do Leningradu z przełomu lat 20-tych i 30-tych XX wieku i została tam beztrosko aż do wojny...
Ewentualnie podoba mi się też Lwów z przełomu XIX i XX wieku. To wszystko dla klimatu, a teraz z punktu widzenia historycznego:
Powstrzymać Władysława Warneńczyka przed uczestniczeniem w bitwie nad Warną! Bo to jedyny przystojny facet z pocztu królów i książąt polskich... Nie no w ogóle zapowiadał się na całkiem niezłego króla, po tatusiu x]
A tak z mojego życia? Niczego nie żałuję. Albo inaczej: to wszystko, co się stało, zaprowadziło mnie aż tutaj. Najcudowniejszy facet na ziemi jest we mnie zakochany, mam obie ręce i obie nogi, a najgorsza rzecz, na którą jestem chora to anemia. Moi rodzice wciąż żyją i choć są jacy są, czyli jak wszyscy rodzice, całkiem dobrze ich znoszę. Jestem w liceum, o którym marzyłam i nie zostałam z niego dyscyplinarnie usunięta (na razie... x]). Nie chcę się nigdzie cofać. No chyba że to taki wehikuł, który może cofać parę razy i to dokładnie w to samo miejsce. W takim razie ja sobie życzę codziennie podróż do 25 marca (Kiruszka... x*) chociaż na chwilę, żeby móc się na Niego napatrzeć.
A ja bym się cofnął do kwietnia, roku 1986 i podpowiedział panom naukowcom z Czarnobyla, żeby nie robili testu O ile problemu mniej by było.
Dalej - odstrzeliłbym Lenina za młodu - może historia potoczyła by się inaczej dla parunastu państw i milionów ludzi.
Szczerze mówiąc to widzę, że chyba za długo nie zastanawialiście nad tym co pisaliście. Nie wiedzieć dlaczego uważacie, ze w przeszłości byłoby wam coś łatwiej osiągnąć niż teraz. Zabic Lenina? A zabiłbyś teraz Fidela albo Mao? Proszę, dlaczego jeszcze tu jesteś. Idź i ich zabij jak jesteś taki mocny. Być bogiem w średniowieczu dzięki broni? Uwierz mi, że bełt z kuszy szybko, by cie usadził, a w najlepszym przypadku trutka w jedzeniu. Pomijam już problem z dogadaniem się z ludźmi żyjącymi kilka wieków temu. Test w Czarnobylu? A jak byś przekonał ludzi w elektrowni by go nie przeprowadzili? Z resztą skutki tego raczej nie są jakoś zbyt odczuwalne.
Ja natomiast myślałem o paru bliższych nam wydarzeniach. Np. WTC. Ale doszedłem w sumie do wniosku, że zostałbym wzięty w najlepszym wypadku za wariata. A po fakcie znalazłbym się na liście osób, którym należy zadać dużo kłopotliwych pytań. Czyli odpada. Dalej pozostaje Biesłan ale tutaj sytuacja wygląda dosyć podobnie.
Idąc dalej. Nie mam znajomych, którzy by zginęli jakoś tragicznie czy ulegliby jakimś nagłym wypadkom bym mógł im powiedzieć: "stary pojedź lepiej dzisiaj tramwajem". Sam nigdy też nie miałem żadnego wypadku ani nawet złamania więc nie mam przed czym siebie przestrzegać. Jedynie może bym spróbował ostrzec jednego z pilotów, którzy zginęli w tym roku w sosnowcu - graliśmy w jednym sojuszu w pewną grę netową. Może udałoby mi się go jakoś przekonać...
Może to śmiesznie zabrzmi ale te parę błędów które w życiu popełniłem pewnie bym musiał ponownie popełnić bo nie za bardzo wiem jak bym mógł inaczej pokierować tymi sprawami. Strasznie to głupie uczucie. Z paroma osobami bym chciał inaczej rozegrać sprawy ale wcale nie wiem czy by mi się udało uniknąć negatywnych wyników tak jak obecnie.
Zatem...
Pojechałbym po minimalnym wysiłku. Spisał kilkadziesiąt losowań multilotka, wyników meczów, ważnych wydarzeń. A następnie bym zaszalał u bukmacherów itp. To chyba najprostsze rozwiązanie by było.
Dokładnie tak jak Ekht. Nic bym w swoim życiu nie zmieniał. Teraz to się w nim wydarzyło to wynik z pozoru błahych, spontanicznych decyzji, wydarzeń. I jak pomyślę nad tym ciągiem przyczynowo skutkowym to wychodzi układanka w której brak jednego elementu wszystko by zepsuł. Nic bym nie zmieniał, a niektórych rzeczy chciałbym nie pamiętać, zmienić ale to wszystko wpłynęło na mnie, mój charakter, wzmocniło mnie. No i najważniejsze, nie poznałbym osoby która wywróciła moje życie do góry nogami (Vanita :*)
Ale ze spisaniem losowań totka to dobre rozwiązanie Jestem za.
Sam nie wiem, strzelac do ludzi w sredniowieczu nie mam ochoty. Wygrywac miliony w lotku? Tez nie bardzo, pieniadze szczescia nie daja.
Hm, zastanawialem się dluzsza chwile co tutaj napisac i dochodze do pewnego wniosku.
Mianowicie, chcialbym moc cofnac sie w czasie, i odwracac losy poszczegolnych bitew czy tez wojen.
Ciekawi mnie jakby potoczyly sie losy swiata gdybym powiedzial, np:
- zeby Trojanie nie wprowadzali konia do miasta,
- zeby Napoleon nie walczyl pod Waterloo,
- zebym mogl powstrzymac zdrajce, ktory pomogl Persom, pokonać oddzial Leonidasa pod Termopilami.
Jak by to bylo?
o, wiem co jeszcze, ale takich przykladow mam calą mase, hm,
- powiadomic kapitana Titanic'a o lodowej gorze, z ktora mialby niebawem "spotkanie",
- dać do swiadomosci pilitowi zrzucającemu bombe na Hiroszimę co tak naprawade transportuje, co zrzuca, i jakie to bedzie mialo skutki, ciekawe czy wtedy by ją zrzucil?
Skad te przyklady?
W zyciu poki co nie popelnilem jeszcze jakies wielkiego bledu, wiec nie mam co poprawiac. Tych duzych, badz mniejszych, wcale nie mam zamiaru, jak moj przedmowca powiedzial, zycie bez bledow, to zycie na czitach.