"Nigdy" to bardzo długo, zbyt długo, bym mogła to ogarnąć. Wydaje mi się jednak, że nie są w stanie zbrzydnąć mi podróże, kilka piosenek, moje pole, z którego wgapiam się w gwiazdy. No i same gwiazdy. Ogólnie, życie, z całym kalejdoskopem moich małych uzależnień
Podobno tak. Przez to mama nauczyła mnie czytać, kiedy miałam 3 latka - kiedy miała mnie dosyć, sadzała mnie z książkami;) (do dziś trzymam na półce książkę o tym, skąd biorą się dzieci, którą dostałem jakoś przed czwartymi urodzinami:D). Lubię też zamęczać ludzi z pozoru trudnymi pytaniami, obserwować reakcje, analizować odpowiedzi.
Kilka kawałów o blonynkach jest w stanie mnie rozśmieszyć, ale niestety większość jest nudna, opiera się na tych samych motywach. Poza tym bardzo nie lubię słuchać kawałów, kiedy ktoś puszcza je w jednym rządku, czy strzela nimi co chwilę. Chyba jednak wolę anegdoty blondynkowe "z życia wzięte"
(jeśli mi przypomnisz, opowiem na zlocie kilka moich i mojej Oli blondynkowych wpadek;p)
Obrazić się można na kilka sposobów. Zwykle nie puszczam "fochów", a jeśli mi się zdarzy, to zazwyczaj z uśmiechem. Obrażanie "na poważnie" zdarza mi się zdecydowanie rzadziej - trzeba znaleźć mój słaby punkt i mocno w niego uderzyć z pełną złośliwością i premedytacją. Niewiele osób potrafi tego dokonać, jednak jeśli już się uda, raczej nie zapominam. Obrażam się też wewnętrznie, jeśli ktoś, na kim mi zależy, złamie dane słowo - nie ma nic na zewnątrz, a od środka pali. Zdarza się na szczęście niezwykle rzadko.
Lubię obecne czasy (może to dziwne, ale nie potrafię sobie wyobrazić siebie żyjącej w innych). Nie chcę myśleć, że "wtedy" mogło być lepsze. Teraz nie podobają mi się feministki (kiedyś zrobiły wiele dobrego, obecnie... cóż, nie tędy droga chyba), to, że ludzie nadal starają się narzucić swój tok myślenia, że w szkołach uczą schematów. Denerwuje mnie to, jak ludzie traktują planetę, zanieczyszczając ją bezmózgo. Konflikty zbrojeniowe, uciski religijne, czy głód na świecie... cóż, to jest niezmienne od wieków.
Żyć kiedy indziej... nie, raczej nie. Ale przenieść się na chwilkę? Jasne. Szczególnie do czasów celtów, czczenia Matki Ziemi, tak pierwotnej emancypacji kobiet. Miło byłoby też poskakać na koncercie beatlesów, pojechać na woodstock w szalonych latach dzieci kwiatów, wetknąć komuś kwiatek w lufę