Mari

... ahaś.
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
Mam wrażenie jakbyś opisywała kogoś kogo bardzo dobrze znam Dobrze ale pytania. Chodziłem do klasy o dokładnie tym samym profilu i miałem dokładnie te same plany co Ty, jednak na maturze zdawałem zupełnie coś innego i studiuję tez zupełnie coś innego, zatem moje pytanie brzmi. Czy jesteś/byłaś pewna wyboru klasy o tym profilu? Piszesz o religioznawstwie, gdybyś dostała się załóżmy na UJ albo na UW na każdy z tych kierunków (Medyczne, Biologia, Religioznawstwo) to co byś wybrała? Myślałaś może o filozofii jako kierunku studiów?
Odpowiedz
Mari filozof - ta wizja wywołała u mnie paskudny uśmieszek - ale to koniecznie musisz wtedy zacząć pracować u nas na katedrze bioetyki - chętnie bym zobaczyła miny niektórych tamtejszych 'ętelygentów'.

Pytania:
Która postać z fae była/jest najbliższa prawdziwej Anety?
Najbardziej zwariowana rzecz, którą zrobiłaś, a do której się przyznajesz?
Najtrudniejsza Twoim zdaniem rzecz, której dokonałaś?
Odpowiedz
Tak, byłam pewna tego, że chcę tego jakoś w momencie składania papierów (chociaż rok wcześniej myślałam o humanie, aż wstyd się przyznać)
Wybrałabym medycynę - miałabym po tych studiach największe możliwości w realizowaniu siebie (jednym z planów na przyszłość jest załapanie się na chociaż dwa lata do lekarzy bez granic;)).
O filozofii myślę nadal i to całkiem poważnie (Nitrejo, strzeż się!).

Najbliżej mnie jest obecna postać - małej, wrednej i księżniczkującej pixie, której wszędzie pełno i która raczej się nie męczy, tylko potrafi bez przerwy mówić i wywijać jakieś dziwne numery (Piotrek już obiecał powyrywać mi skrzydełka;)).
Zwariowany był zeszłoroczny wyjazd w góry, zupełne bez przygotowania. Ostatecznie trafiłam ze znajomą na długi łikend do Zakopanego, czego nie planowałyśmy...Z pierwszymi dwoma noclegami jakoś dałyśmy radę... trzeciego dnia wiedziałyśmy, że nie mamy gdzie się podziać - zostawiłyśmy na ładne uśmiechy wielgaśne plecaki w schronisku, zabrałyśmy jedynie cienkie śpiworki i poszłyśmy na krupówki. Podłączyłyśmy się do grupy studentów z gitarami, wspomagałyśmy ich, śpiewając i grając na tamburynie, a oni postanowili zaprosić nas na piwo. Potem od słowa do słowa i niby zdobyłyśmy nocleg u nich... ale ostatecznie, kiedy to nie pozwoliłyśmy się ani upić, ani przytulić, studenci się zmyli, a my o 2 w nocy zostałyśmy same. Do 3 przesiedziałyśmy przy gorącej czekoladzie w jakimś przytulnym małym pubie, a potem... cóż, spacer po mieście i ostatecznie z innymi ludźmi ławka dworcowa xD Było niesamowicie zimno, przytuliłyśmy się i trzęsłyśmy kilka godzin, marząc o ciepłych krajach. Potem, rano, obudził nas pan policjant, my przywdziałyśmy blondynkowo-słodkie uśmiechy, wcisnęłam mu jakąś bajeczkę, zaspana... potem wracając z tobołami taksówką na dworzec pksu, zostałyśmy zagadnięte przez kierowcę słowami:
- wiecie, dziewczynki, że w nocy temperatura spadła do -7?
Zaczęłyśmy się śmiać, a on nie barzo wiedział z czego;)

Najtrudniejsza rzecz... a to już długa historia i jak chcesz być zanudzona, odezwij się na gg;)
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz

Przejdź do cytowanego postu Użytkownik Marigold dnia wto, 22 kwi 2008 - 17:59 napisał

Poza tym nie lubię Tolkiena, Lovecrafta uważam za nudnego, z książek z półki FR wyrosłam już w gimnazjum (śmiało możecie linczować).

Ja Cię nie zlinczuję, a nawet pochwalę. Tylko, że ja chronicznie nie trawię ( a nie tylko "nie lubię") Tolkiena
A mnie ciekawi, którzy autorzy z polskiej fantastyki piszą na jedno kopyto? Tzn. których czytałaś?
Pewien filozof był wstrząśnięty, gdy mu Russell powiedział, że ze zdania fałszywego wynika prawdziwe. Filozof na to "Ma pan na myśli, że ze zdania, iż 2+2=5, wynika, że jest pan papieżem?". Russell zgodził się z tym. "Czy mógłby pan tego dowieść?" zapytał filozof. "Oczywiście"- padła odpowiedź- "Załóżmy, że 2+2=5, odejmijmy od obu stron równania 3 i wyjdzie na to, że 1=2, przenieśmy lewą stronę na prawą, a prawą na lewą, wtedy mamy 2=1. Papież i ja to dwie osoby. A skoro 2=1, to papież i ja to jedna i ta sama osoba. Jestem więc papieżem."

Я с тоски залезу на большую ель!
Хоть бросай кадило и поллитру пей
Блудливой плоти тяжкий потаскушный грех!
Теперь на небо не могу смотреть при всех!
Odpowiedz
Chwilowo czas miałam dopaść Sapkowskiego (tu akurat mała miłość moja, ale drobna, bo tylko za wiedźmakowe opowiadania), Pilipiuka, Komudę, Piekarę... no i troszkę odstającego Huberatha. Rochala mile mnie zaskoczył Baśnią średniowieczną - lekka i przyjemna, odrobinę inna. Od dziecka nie lubię czytać książek napisanych przez kobiety, więc nie mam pojęcia, jak one w tym wszystkim wypadają. Wiem, niewielu tych autorów, ale zniechęcili mnie odrobinkę (i ten cholerny brak czasu^^).
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
A co w sobie lubisz najbardziej?


Fanclub mój i PaniBógHaliny. Nie dołączysz bo się boisz. Yhym.
Odpowiedz
Jestem ogólnie zapatrzona w siebie i chyba prawie wszystko lubię;p Nie zastanawiałam się nad tym, co najbardziej^^" Może to, że nie boję się wyzwań i robię to, co chcę, chodząc własnymi drogami? Chyba w sumie tylko przez to udało mi się uniknąć szaleństwa i utracenia radości w tym szarym świecie.
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
Ah. Tak sobie czytałem, myślałem gapiąc się w te czarne ponure forum i zdałem sobie sprawę, że za wiele pytań to raczej nie mam bo niegdyś naprawdę porządnie wypełniało mi się archiwum na tlenie rozmowami z Tobą, więc tylko cztery:

Nadal jesteś w ZŚ?

Najszcześliwszy dzień?

Nie masz ochoty powrócić do abstynencji?

Ile kosztuje teraz malibu?
Odpowiedz
Uznałam, że zorganizowana religia nie jest dla mnie. Wywaliłam ZŚ, kiedy próbowali wejść z buciorami w mojeżycie, bluzgając przy tym tak, że do dziś się rumienię (od dawna się nie odzywałeś, okropna roślino, toteż nie wiesz, że to już dawno.)
Najszczęśliwszy dzień... dzisiejszy? Każdy? Wiele było szczęśliwych chwil, tak wiele, że wszystkie mogłabym postawić jako "najszczęśliwsze". Ale może jedna noc nad morzem (plus poprzedzający ją dzień), podczas której czułam, że nie jestem sama. Na szczęście już dawno minęła.
Pawełku, wiesz, że się nie upijam, a i kiedy piję, to raczej niewiele. Nie mam potrzeby powrotu do zupełnego odstawienia używek, czasem miło wypić dobre malibu;p
Ceny to: 45-60 za butelkę, przyrządzone można dostać za ok. 6-20 zł. Zależy gdzie. Najlepsze w piano w Zakopanem (7 zł) i w Gdyni w stylizowanym na statek czymś niedaleko Skweru (11 zł). Sama do filmów potrafię idealne zrobić za pomocą robota kuchennego. Masowo po 2-3 litry, zależnie od ilości znajomych, którzy wpadają (zwykle jednak niestety przynoszą podrobione na spirytusie za 18 zł. Wolę jednak to na rumie;p).
A malibu kocham;p byle nie przekraczało jednego drinka na dwa tygodnie (mam po ostatnim woodstocku złe wspomnienia^^").
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
*oczka jej się zaświeciły* mniam. To kiedy do mnie przyjeżdżacie?;p
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
Pytań nie mam, wiem już wszystko .Mała paskudai tyle.
Żartuję, kocham ją .
Odpowiedz
Oj tam wszystko - nadal potrafię Cię zaskoczyć;p :>
A kocham to jednak duże słowo, okropniku przepaskudny:)
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
Ano potrafisz.
Ludzie boją się dużych słów, czemu?
Odpowiedz
Może inaczej: każdy ma do takich słów inne podejście. Jestem przeciwna nadużywaniu niektórych z nich, jestem przeciwna temu, by stały się czymś powszechnym, pospolitym. Kocham i nienawidzę stały się ostatnio synonimami dla lubię i nie lubię. Myślę, że to zdecydowanie coś niedobrego - spłaszczenie znaczenia.
Poza tym dlaczego się ich boję? Staram się nie wymawiać "kocham", jeśli tego nie czuję. A jeśli czuję, też wolę słowa zachować dla siebie - mówienie tego jest jak oddanie kawałka duszy, odsłonięcie się, naraża na nadmierną słabość Jeśli czegoś nie wymówisz, to nie stanie się prawdą, czyż nie? "Nienawiść" jest dla mnie obca. Potrafię czuć żal, niechęć, złość, jednak nienawiść wydaje mi się czymś tak silnym, pełnym i czystym, że nie mam odwagi nazwać tak nawet najgorszych z moich uczuć. "Zawsze" to bardzo długo, naraża na złamanie danego słowa, niemalże to obiecuje. I tak dalej...
Nie wiem jak mają inni, dlaczego się boją. Może z tego samego powodu?
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
To był wybuch entuzjazmu - spłaszczanie i zmiana znaczenia, przekręcenie. Nie chciałam tym jednak wyrazić nawet "lubię cię" Moja pełna sprzeczność, bo też często mówię "nienawidzę" - szczególnie osobie, która jest mi najbliższa (nie chce iść ze mną na bajkę do kina? Ajj, nienawidzę!).
Inaczej. Łatwo powiedzieć "kocham" osobie, której się nie zna, bo też nie ma to znaczenia - słowo pozostaje tylko słowem i nie niesie to za sobą żadnych konsekwencji, spłaszczenie znaczenia nie stanie się czymś złym. Mówiąc "kocham" komuś bliższemu, czuję, że okazuję pewną słabość. Bukę znam od dawna (i to nie tylko przez literki) i wydaje mi się, że przyjacielskie "kocham" wolałabym usłyszeć, widząc go np. przy oglądaniu zachodu słońca w Tybecie, kiedy już tam dotrzemy, niż na forum. Tylko w takich chwilach zwykle się nie mówi. Duże słowa tracą na znaczeniu.
Są po prostu życiowe sytuacje, przez które większe słowa stają mi w gardle:) ale myślę, że wystarczy spojrzeć, chwilę poprzebywać i to się wie. Po co mówić? (paradoks: niemówienie kocham do kilku osób, na których mi zależy i dla których gotowa byłabym na wiele wyrzeczeń - potem, kiedy jest się w niesamowitym miejscu w przedziwnej sytuacji, takie słowo zupełnie inaczej smakuje).
"Jakim drzewem możesz być, leżąc na podłodze?"
Odpowiedz
← Użytkownicy

Mari - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...