W zeszłym tygodniu na łamach Fantastyki w Kadrze prezentowaliśmy brytyjski świat magii Strange'a i Norella na podstawie książki Sussane Clarke.
Natomiast tym razem przeniesiemy się do plastikowych, kiczowatych i punkowych lat 80-tych. A to za sprawą "Kaczora Howarda", komedii sci-fi na podstawie marvelowskich komiksów. Czy kino z dzieciństwa w oczach dojrzałego już Medivha ma rację bytu? Poznacie, wczytując się w jego recenzję.
(...) Już na samym początku zdziwiłem się, że kaczki na swojej planecie nie są animowane, a są poprzebieranymi w ich stroje karłami. Nadaje im to wybitnie groteskowego wyglądu. Poziom humoru, pojawiającego się w produkcji, określany jest już w początkowych momentach – gdy oglądamy Howarda czytającego numer "Playduck" czy kiedy z portfela wypada mu małych rozmiarów kondom (odpakowany!). Niestety potem klasa gagów pikuje jedynie ostro w dół, nigdy nie wznosząc się ponad żałośnie nisko ustawioną poprzeczkę.