Wybacz, Krzysiu, ale jak dla mnie mocno skrzywdziłeś "Dzikie karty" tak niską oceną. Zbiór opowiadań jest świetny, osadzony w intrygującym świecie i w mocno pulpowym, brudnym klimacie. Dodajmy do tego znakomity przekrój historyczny, kulturowy oraz społeczny powojennych Stanów Zjednoczonych - makkartyzm i jego "polowanie na czarownice", Nixon i afera Watergate, Kennedy oraz problematyka segregacji rasowej, ruch hipisowski wraz z stopniowym upadkiem amerykańskiego snu - to, oraz wiele więcej, zostało znakomicie wplecione w opowiadania. Przyjemne z pożytecznym? Dokładnie.
Dawno nie spotkałem też tak wyrównanego zbioru opowiadań. W ponad 650-stronicowej książce nie podobał mi się jedynie początek (który faktycznie jest słaby) oraz opowiadanie "Długa, mroczna noc Fortunata", które było dość pokręcone i miałkie jak dla mnie (choć może nie jestem fanem tantryzmu

). Reszta była przyjemna, wciągająca, intrygująca oraz zróżnicowana. Od rasowego dramatu, poprzez szpiegowskie i przygodowe klimaty, a skończywszy na typowo bohaterskich opowieściach (różnych gatunków - od typowych mścicieli, do obrońców społeczeństwa). Ba, nawet jest typowy artykuł w stylu Gonzo napisany przez legendarnego Huntera "Jestem doktorem dziennikarstwa do cholery!" S. Thomspona - takie niespodzianki to typowa wisienka na torcie.
Konkludując, tom warty każdych pieniędzy i pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantastyki.
Ode mnie mocne 8.5/10