Żyjemy w świecie, w którym słowo pisane – nie mam tu na myśli podręczników, podpisów pod obrazkami, artykułów w gazetach itd., lecz literaturę z krwi i kości, chociażby taką prezentowaną na łamach GameExe – jest spychane na dalszy plan. A co, jeśli raczenie się tekstami byłoby wręcz konieczne do przeżycia? Bo taką właśnie wizję wykreował Dawid Kain w książce pt. "Kotku, jestem w ogniu". Jak dla mnie, jest to najpiękniejszy hołd, jaki można złożyć literaturze. W każdym bądź razie, zapraszam do zapoznania się z recenzją. Przeczytajcie ją uważnie, bo chodzą plotki, że będzie konkurs...!
Edward Egan, mieszkaniec Postmoderny, jest dilerem. I choć dziewczyny, imprezy i trunki wyskokowe są dla niego chlebem powszednim, to jednak nie rozprowadza narkotyków w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa. Kokaina, heroina tudzież insze "cuda" nie wpisują się w działalność tego pana. W przeciwieństwie do rozprowadzania... tekstów. Tak, w tym świecie literatura nie tyle może działać jak narkotyk, co jest wręcz niezbędna do przeżycia.