Jak zwykle
Myślałem o Thorze, ale stwierdziłem, że przy "Starciu Tytanów" będzie to już tylko powtarzanie wniosków dotyczących kinowych bezeceństw opakowanych w nazwy własne z mitologii X czy Y. Przy czym "Thor" nie udawał przynajmniej, że ekranizuje mitologiczną opowieść, od początku do końca oparty jest o założenia komiksu, pastiszu, humoreski stworzonej w jakimś tam oparciu o bogów i niby nordycki klimat s-f, ale szczerze, bez udawania, że o cokolwiek w tym chodzi. "Thora" ogląda się ze śmiechem, "Starcie..." z płaczem.
Myślałem o Thorze, ale stwierdziłem, że przy "Starciu Tytanów" będzie to już tylko powtarzanie wniosków dotyczących kinowych bezeceństw opakowanych w nazwy własne z mitologii X czy Y. Przy czym "Thor" nie udawał przynajmniej, że ekranizuje mitologiczną opowieść, od początku do końca oparty jest o założenia komiksu, pastiszu, humoreski stworzonej w jakimś tam oparciu o bogów i niby nordycki klimat s-f, ale szczerze, bez udawania, że o cokolwiek w tym chodzi. "Thora" ogląda się ze śmiechem, "Starcie..." z płaczem.