Kiedy miałem lat trzynaście-czternaście, zaczytywałem się w przygodach Mordimera Madderdina i z upływem lat dokupywałem kolejne części, wyczekując na "Czarną Śmierć", mającą w końcu opisać najważniejszą część przygód inkwizytora. O ile "Płomień i krzyż" był niezły, o ile "Wieże do Nieba" dało się czytać, o tyle "Dotyk zła" to już pikowanie w dół, godne rządowego tupolewa. Widzę, że następna część również nie ma sobą zbyt wiele do zaoferowania i nie ma się co dziwić, bo Mordimer musi się już chyba powoli czuć jak Bilbo Baggins, czyli jak masło rozsmarowane na zbyt dużej kromce chleba. Ta sama choroba chyba dotyka Jakuba Wędrowycza... Ale to już temat na zupełnie inną opowieść
Swoją drogą, w tych nowszych "Łowcach Dusz" nadal jest informacja, że "Czarna Śmierć" ukaże się w czwartym kwartale 2007 roku? Niemalże siedmioletnia obsuwa, to chyba jakiś nasz mały, prywatny, polski rekord