Koncepcja osobnych opowiadań luźno ze sobą połączonych, zupełnie jak u Ćwieka, i mnie nie przypadła do gustu. Przekształcone przysłowia, od których gęsto na samym początku książki, również i u mnie wywoływały jedynie uczucie politowania.
Aczkolwiek ja jednak odebrałem całą powieść bardziej jako pastisz wszelkich opowiadań fantasy typu miecza i magii, niż poważną lekturę. Fakt, że pojawiają się niby jakieś poważniejsze wątki, ale Klavres co i rusz wyśmiewa wszelkich bohaterów, a kulminacja tego znajduje się w teorii magii opowieści.
Zupełny brak tutaj czegokolwiek odkrywczego, ale powieść jest krótka (niestety nie zawsze wciągająca) i szybko się ją czyta. Daję 5,5/10 i z chęcią sięgną po drugą część w ramach niewymagającej lektury